Choć przesłaniem Programu Drzewo Franciszka jest pozytywny przekaz o ekologii, choć i ja sam staram się kierować optymizmem w życiu, tym razem Zielony Pokój będzie nieco smutnawy. Na szczęście nie do końca.
Jestem subskrybentem newsów z portalu Platformy Laudato Si’, która popularyzuje, jak kilka innych podobnych, inicjatywy “Laudato Si’”, promuje treści związane z ekologią integralną. Niedawno dostałem od nich informację, że aktualizują stronę, ale już bez polskiej wersji językowej “ze względu na bardzo niskie wykorzystanie języka polskiego”. To oznacza, ni mniej ni więcej, że przekaz z tej platformy słabo przyjął się w Polsce.
Co to oznacza? Że ekologia integralna się nie przyjęła? Że nie ma sensu? Że polscy chrześcijanie nie za bardzo się interesują tymi sprawami? Że Laudato Si’ został głuchym wołaniem na polskiej puszczy?
Pobrzmiewa mi w tym wszystkim narracja, że “Kościół to nie organizacja ekologiczna”, że “zadaniem Kościoła jest zbawiać, a nie zajmować się przyziemnymi sprawami”. Czytając ten komunikat przypomniałem sobie, że gdy kilka lat temu miałem wykład o Drzewie Franciszka i ekologii integralnej dla grona katechetów, spotkałem się raczej z rezerwą. Gdy dokładnie rok temu odezwał się do mnie jeden z diecezjalnych koordynatorów ds. Laudato Si’ obiecywaliśmy sobie spotkanie “w najbliższym czasie”. Mimo prób do spotkania nie doszło…
Nie jestem wyrocznią od spraw ekologii integralnej, są bardziej znaczący – m.in. o. Stanisław Jaromi i Ruch Ekologiczny św. Franciszka z Asyżu, Światowy Ruch Katolików Na Rzecz Środowiska – ale nawet z mojego niskiego poziomu widać, że coś szwankuje. Że cały czas przebija się narzekanie na “ekologizm” autorstwa jednego, odchodzącego arcybiskupa; że cały czas jeszcze jest popularna agresywna interpretacja słynnego “czyńcie sobie ziemię poddaną” jako zachęta do bezmyślnej eksploatacji; że ekologia integralna głoszona przez papieża Franciszka to “lewactwo i pogaństwo”.
Ciężko przebija się tłumaczenie, że Ziemia to dar Stwórcy, dzieło stworzenia; że “czyńcie sobie…” to nie bezmyślne odzieranie Ziemi z jej bogactw, ale zaproszenie do przyjęcia roli ogrodnika, który ową “Ziemię-ogród” pielęgnuje, a nie grabi…
Czy to wszystko oznacza, że przesłanie ekologii integralnej, jako idei łącznego (integralnego) brania pod uwagę spraw Ziemi i środowiska, duchowości, człowieczeństwa, kultury i edukacji, nie ma przyszłości? Właśnie odszedł największy propagator “Laudato Si’”, papież Franciszek, jej autor i pielgrzym niosący dobre przesłanie po świecie (nie będę tu odnosił się do jego poglądów na wojnę w Europie, więc proszę mi tu nie wypisywać komentarzy na ten temat). Kto i czy podejmie misję kontynuacji tych idei? Kto będzie o tym przypominał? Czy idea “Laudato Si’” odejdzie wraz z papieżem i po zakończeniu Roku Jubileuszowego 800-lecia “Pieśni Słonecznej”?
Ktoś zapewne zacznie przypominać, że “Kościół to nie organizacja ekologiczna”, ktoś inny, że “nie interesuje go / ją zdanie Kościoła na cokolwiek”. Pamiętajmy jednak, że wyznawcy Chrystusa to nadal 70 % zdeklarowanych Polaków, a więc poważne grono ludzi, dla których zdanie Kościoła jest ważne. Nie bez znaczenia jest więc mentalność tych ludzi – albo wrażliwa na sprawy ekologii, albo obojętna, by nie rzec wrogo nastawiona.
Czy to oznacza, by odłożyć na bok swoje przesłanie na rzecz szacunku do życia na Ziemi? “Zabrać swoje zabawki”, obrazić się na świat i zamknąć w norce i wypatrywać jak jak ewidentni złoczyńcy rozgrabiają Ziemię do cna? Tego chcemy?
Ale jest promyk nadziei. Wczoraj zorganizowaliśmy konferencję “Natura i kultura”, podczas której ok. 100 osób słuchało wystąpień i rozmawiało o nieoczywistych związkach między kulturą a ekologią; podczas której przypomnieliśmy sobie, że również nasi poprzednicy sto lat temu mieli podobne kłopoty z przekonywaniem im współczesnych. Oni też mieli chwile zwątpienia, ale twardzi byli i wytrwali.
Dzięki ich dziełu – Jana Gwalberta Pawlikowskiego, Władysława Zamoyskiego, Adama Wodziczki, Władysława Szafera, Jana Sokołowskiego i wielu innych – mamy dziś parki narodowe, rezerwaty, współczesną ochronę przyrody. Mamy czym się cieszyć, dokąd jeździć na wakacyjne wyprawy, podziwiać i chronić.
Dzięki ich postawie, ich determinacji i wspaniałej wizji i pasji ochrony rodzimej przyrody nie ziściła się obawa Pawlikowskiego aby [człowiek] w pustce przestrzeni nie został sam na sam – z trupem…
W jednym Pawlikowski nie miał racji. W swoim eseju “Kultura a natura” pisząc o “trupie” miał na myśli przyrodę, ale prawda jest taka, że Ziemia bez ludzi sobie poradzi, człowiek bez przyrody nie.
fot. Diana Lisunova / Unsplash.com