Choć nie przewiduje się katastrofalnych wydarzeń, ze wszystkich stron słychać, że możemy doświadczyć problemów związanych z technologią, a wzrost promieniowania UV-wpłynie na zdrowie ludzi. Natura również może być poddana wpływom w postaci zmian w polu magnetycznym Ziemi. Sytuację wyjaśnia Karol Wójcicki, popularyzator astronomii, dziennikarz naukowy, prezenter telewizyjny. Twórca największego w Polsce astronomicznego fanpage „Z głową w gwiazdach” na Facebooku.
Katarzyna Kamyczek: Choć odległość między Ziemią a Słońcem wynosi 150 milionów kilometrów, zmiany w aktywności słonecznej mogą mieć realny wpływ na naszą planetę. Jest się czego bać?
Karol Wójcicki: Nie, słońce przechodzi przez naturalny cykl aktywności, który trwa około 11 lat. W tym okresie raz jest bardziej aktywne, raz mniej. Wzrost aktywności oznacza pojawienie się na jego powierzchni większej liczby obszarów aktywnych, takich jak plamy słoneczne. Towarzyszą temu m.in. rozbłyski słoneczne oraz koronalne wyrzuty masy. Te zjawiska mogą prowadzić do wysyłania w kierunku Ziemi coraz większej ilości wysokoenergetycznych fal uderzeniowych. Gdy te cząstki docierają do ziemskiego pola magnetycznego, wchodzą w interakcję z nim, co wywołuje efekty w atmosferze, zwłaszcza w regionach wysokich szerokości geograficznych. Skutkiem mogą być piękne zorze polarne, zakłócenia w komunikacji radiowej oraz problemy z sieciami energetycznymi. Zjawiska te są cykliczne i występują od wieków. Obecnie wkraczamy w maksimum aktywności 25. cyklu słonecznego, który osiągnie szczyt w 2025 roku.
Straszą, że wspomniane cząstki mogą zakłócać działanie satelitów, systemów GPS.
Straszą, bo to działa, a ludzie z natury lubią się bać! Emocje są świetnym narzędziem do przekazywania informacji. Ale zacznijmy od początku… Faktycznie, na przełomie lat 80. i 90. zdarzały się przypadki, kiedy podczas silnych rozbłysków słonecznych dochodziło do przerw w dostawie energii, tzw. blackoutów. Miało to miejsce w rozległych, podatnych na takie zjawiska regionach Stanów Zjednoczonych i Kanady. Te wydarzenia uświadomiły nam, jak bardzo zależni jesteśmy od elektroniki. W odpowiedzi powstały systemy szybkiego ostrzegania przed zmianami w pogodzie kosmicznej, które obecnie monitorują aktywność słoneczną i jej wpływ na Ziemię.
Można spodziewać się, że wystąpią podobne zjawiska jak te z lat 90.?
W maju tego roku mieliśmy do czynienia z najsilniejszą możliwą burzą magnetyczną, która była świetnym testem dla naszych systemów zabezpieczeń. Operatorzy energetyczni oraz satelitarni odpowiednio się przygotowali i podjęli działania prewencyjne, dzięki czemu nie wystąpiły żadne problemy. To pokazuje, że mówienie o groźnych burzach słonecznych jest jak obawa przed deszczem, gdy nie mamy parasola. Jeśli przeniesiemy to na kosmiczną analogię, doskonale rozumiemy, jak działa pogoda kosmiczna i potrafimy na nią odpowiednio reagować. Ludzie często boją się rzeczy, których nie rozumieją, ale nie ma powodu do strachu. Stale rozwijamy nowe technologie, by nasze życie na Ziemi było bezpieczniejsze i lepsze.
Czy aktywność słońca w 2025 roku wpłynie na klimat? Czy latem zobaczymy jeszcze wyższe temperatury na termometrach?
Nie, to kolejny mit, którym ludzie próbują zrzucić odpowiedzialność za zmiany klimatyczne. To mieszkańcy Ziemi odpowiadają za te zmiany, a aktywność Słońca nie ma na nie wpływu. Pamiętajmy, że temperatury na Ziemi zależą od kąta padania promieni słonecznych, a ich wzrost wynika z akumulacji energii słonecznej w atmosferze, spowodowanej zwiększoną ilością gazów cieplarnianych. Wzrost aktywności Słońca nie oznacza, że świeci ono mocniej lub dostarcza więcej energii. Gdyby tak było, obserwowalibyśmy cykliczne zmiany temperatur, czego nie widzimy. Temperatury rosną od czasów rewolucji przemysłowej, kiedy zaczęliśmy emitować ogromne ilości dwutlenku węgla do atmosfery.
Jedno jest pewne: bez kremów z filtrem ani rusz.
Stosujmy kremy z filtrem, aby chronić skórę przed promieniowaniem ultrafioletowym (UV), którego nie jesteśmy w stanie zobaczyć. Promieniowanie UV nie jest związane z aktywnością Słońca i utrzymuje się na zbliżonym poziomie każdego dnia, niezależnie od zmian na Słońcu.
Jakich zjawisk na niebie możemy się spodziewać w 2025 roku?
W wyniku wzmożonej aktywności słonecznej możemy spodziewać się większej liczby burz magnetycznych. To może prowadzić do pojawiania się zórz polarnych na niższych szerokościach geograficznych niż zwykle.
W Polsce?
Tak, w okolicach maja, sierpnia i października mieliśmy okazję obserwować intensywne zorze polarne. W 2025 roku, ze względu na wzmożoną aktywność Słońca, pojawią się ponownie. Warto je wypatrywać, bo później szansa na ich obserwację będzie rzadsza. Zorze polarne nie są aż tak egzotycznym zjawiskiem w Polsce – teoretycznie można je zobaczyć każdego miesiąca, o ile wiemy, gdzie szukać. Dla porównania, większa aktywność słoneczna miała miejsce w 2013 roku, ale wówczas internet nie był tak szybki, więc rzadziej dzieliliśmy się zdjęciami i nagraniami tego zjawiska.
Wspomniał pan, że lubimy się bać, ale też lubimy magię. Czy nadchodzące zmiany zwiastują coś niezwykłego?
Nie przepadam za magią. Jako popularyzator nauki interesuję się tajemniczymi zjawiskami tylko wtedy, gdy mogę je wytłumaczyć w sposób naukowy, bez emocjonalnego ładunku. Zdecydowanie wolę coś wiedzieć, niż w to wierzyć. Nadawanie znaczenia zjawiskom na niebie dało początek astrologii ponad pięć tysięcy lat temu. Była ona wówczas pierwszym kandydatem na naukę, ale szybko część ludzi zrozumiała, że nie ma w niej sensu. Z czasem porzucono astrologię na rzecz astronomii, która dąży do prawdziwego zrozumienia zjawisk zachodzących na niebie. Niestety, nie wszyscy poszli tą drogą – niektórzy do dziś widzą w tych zjawiskach magiczne znaczenia, które nie mają nic wspólnego z nauką.
A komety?
Przez wieki komety były uważane za zwiastun wszelkiego nieszczęścia. W średniowieczu ludzie byliby gotowi bronić tezy, że komety zapowiadają wszystko, co najgorsze: pandemie, trzęsienia ziemi, pożary, wojny, głód i śmierć. Niespodziewanie, jeden człowiek zmienił ten pogląd. Dziś kometa, czyli „gwiazda z ogonem”, kojarzy się raczej z dobrą nowiną, szczególnie w okresie Bożego Narodzenia. W centrach handlowych i nad każdą szopką bożonarodzeniową możemy zobaczyć taką gwiazdę, symbolizującą kometę jako zwiastun radosnych wydarzeń.
Kim był ten człowiek?
Włoski malarz Giotto di Bondone (tercjarz franciszkański, autor m.in. fresków w bazylice św. Franciszka w Asyżu) jako pierwszy przedstawił kometę w pozytywnym świetle, ukazując ją jako coś fascynującego i przyjaznego. Jego podejście zainspirowało innych, a świat stopniowo przestał postrzegać komety jako tajemniczy zwiastun zła. Dziś, zamiast lęku, komety budzą w nas podziw – tłumnie wychodzimy na zewnątrz, by podziwiać tego niezwykłego gościa na naszym nieboskłonie.
Czy 2025 rok będzie dobrym, słonecznym rokiem?
Jedyną konsekwencją pojawiania się niezwykłych zjawisk na naszym niebie, takich jak zwiększona aktywność Słońca czy komety, jest to, że coraz więcej ludzi jest niewyspanych następnego dnia. Zarywają noce, by podziwiać zorze polarne czy komety. Mogę stwierdzić, że będą wydarzenia, które ucieszą miłośników astronomii, ale jak to wpłynie na nasze życie? Nie mam pojęcia, a nauka raczej nie dostarczy na to odpowiedzi.