Miałem niedawno ciekawą rozmowę z przyjaciółmi. O tym, co po nas. Co po nas zostanie? Myślę, że będą to teksty.

Można budować swoje pomniki, ale inni mogą je zburzyć. Można swoimi imionami nazywać ulice, ale inni mogą zmienić ich nazwy lub przebudować drogi.

A teksty zostają. W tym tkwi siła słowa. Siła tekstów. Siła liter.

O sile słowa świadczy wiele wydarzeń w historii. Za słowo wieszano na krzyżach, palono na stosach. Książek zakazywano, karano więzieniami, bito i szykanowano. Książki palono i mielono na drobną makulaturę. Siła słowa, siła literatury jest niesamowita. Ważkość słowa nie minęła w dobie Internetu, wszak „kultura Internetu” to kultura słowa. Nawet filmikom towarzyszą słowa. To duża siła i moc.

Słowa i teksty mogą nieść radość, inspirować i budować siłę, i mogą niszczyć i deprecjonować. Mogą nieść kłamstwa. Myślę o tym wszystkim mając do czynienia także ze słowem słabym, miernymi książkami, by nie rzec właśnie, kłamliwymi. Obok wielu cennych tytułów poświęconych ochronie środowiska i sprawom klimatu – na portalu Drzewa Franciszka w ubiegłym roku rekomendowałem kilkadziesiąt z nich – pojawiają się tytuły głupie, zideologizowane, wręcz kłamliwe. I za każdym razem zastanawiam się, czy obok rekomendowania tych cennych i wartościowych zwracać uwagę też na te złe. Na ile w obecnych czasach warto skupiać się tylko na dobrych tytułach, i tylko na nich, a na ile miejsca w swojej publicystyce poświęcać na to, by ostrzegać, zwracać uwagę na kłamstwa i odradzać.

Te same dylematy mam, gdy obserwuję debaty w mediach społecznościowych. A czasami w nich uczestnicząc. Gdy byłem mały, moi rodzice mawiali: mądry głupiemu ustępuje. Powtarzają to czasami i teraz. Przyjaciele mawiają: szkoda czasu na wdawanie się w dyskusje z głupimi i jawnymi „wrogami ekologii”, że użyję tego umownego pojęcia. Niby mają rację, ale też z drugiej strony pozostawienie kłamliwych opinii bez komentarza wywołuje wrażenie, że to właśnie ich autorzy mają rację, że zabrakło mi argumentów, że to ja nie mam racji. I piszę. Najlepiej jak umiem.

Ale czy to właśnie dobra droga?

Bez względu na przyjętą zasadę debatowania, bądź nie, ważna jest odpowiedzialność za tekst, za słowo. Nie można chadzać na skróty, nie można do rangi prawdy podciągać tez wątpliwych, niesprawdzonych. I jest jeszcze ważna sprawa: na ile nasze słowo ma siłę aktywizowania do działania – sprawa niezwykle ważna w obszarze ekologii – a na ile zniechęca. Na ile jest to dobre słowo, a na ile pochmurne; na ile jasny, dobry przekaz, na ile deprymujący.

Staram się, by wszystkie inicjatywy, w które się angażuję, łącznie z misją Drzewa Franciszka, miały przekaz pozytywny, bo uznaję, że w zalewie medialnych ścieków, jadu i przeinaczeń jedynie przekaz pozytywny ma sens. Zachęca. Inspiruje. Aktywizuje. Odważa. Zaprasza do działania.

Myślę, że taka postawa to duże zobowiązanie za Ludzi Słowa. Dla Ludzi Opowieści.

 

 

 

 

 

 

fot. Robert Anasch

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

dziewięć − 6 =