To, że czasami brakuje kolejnego odcinka Zielonego Pokoju nie wynika z braku pomysłów na kolejny tekst, a jest raczej dowodem na ich nadmiar. Niedostrzegalne środowiskowe konsekwencje wojny na Ukrainie, zwiększający się ponownie radykalizm Ostatniego Pokolenia, złe prognozy dla edukacji ekologicznej i klimatycznej, bezsens szczytów klimatycznych, trudności w reformie łowiectwa, brak szybkich rozstrzygnięć dla nowych obszarów chronionych, kłopoty we wdrażaniu Nature Restoration Law… To tylko niektóre zagadnienia, nad którymi warto się pochylić, a nie wiadomo od czego zacząć…
Jednak dziś, trochę na przekór pilnym potrzebom, chciałbym zwrócić uwagę na coś całkowicie odmiennego: zamiast zgiełku – refleksja, zamiast hałasu – cisza, zamiast pędu – wyhamowanie, zamiast jazgotu – uważność.
Inspiracją stał się wywiad, który pojawił się na naszym portalu. Myślę o rozmowie Kasi Kamyczek z Lechosławem Herzem. Wiele tam pokory, wiele wyciszenia, wiele radosnych zaproszeń do uważnego przeżywania życia .
Wiele rzeczy mnie w tej rozmowie uderzyło. Pierwsze to, że w dzisiejszych czasach pięknie wygląda zachęta do spokojnego życia – mimo tego wszechogarniącego pędu, co przed Świętami potęguje się niesamowicie mocno. Drugie to zaproszenie do uważności: Niziny zwracają większą uwagę na detale, na szczegóły. Ot, takie drzewa. Las drzew. Pozornie każde jedno podobne do drugiego. Ale tylko pozornie każde jest takie samo. Każde ma swoje cechy osobnicze, trzeba tylko dobrze się im przyjrzeć. Słuchać co one mają nam do powiedzenia. Więc i po to idę w las. Aby ich posłuchać. A najwięcej do powiedzenia mają drzewa stare. Trzecie – i to chyba najmocniej – docenienie swoich nauczycieli: Miałem wielu wspaniałych nauczycieli w swoich czasach licealnych. Wodzili swoich wychowanków po turystycznych szlakach i uczyli samym swoim zachowaniem szacunku i podziwu dla rodzimego krajobrazu i aż kipieli od miłości do swojego zawodu; w ich przypadku nauczycielstwo było prawdziwie wielkim powołaniem!
Nie chcę zabrzmieć jak mocno wiekowy człowiek, choć już nie najmłodszy jestem, ale w przesłaniu Pana Lechosława odnajduję to, czego sam uczę swoich uczniów i studentów (choć nie znam Pana Herza, a i rozmowa z nim dla drzewofranciszka.pl jest dla mnie pierwszym zetknięciem się z jego filozofią), żeby znajdować w otaczającym nas krajobrazie okoliczności do zachwytu; by wsłuchać się w przyrodę; by umieć słuchać w ogóle.
Jako przykład podaję w takich sytuacjach to, jak często zachwycamy się zdjęciami znajomych na IG, na których widać a to refleks promieni słonecznych załamujących się na kropli wody na plaży w dalekich krajach, a to piękne ujęcie rzeki, a jak jednocześnie często zapominamy o tym, że dokładnie te same emocje możemy przeżyć dostrzegając te same widoki – w kałuży na pobliskiej wiejskiej drodze lub nad rzeczką nieopodal. Często jako przykład wskazuję tubylczą filozofię mówiącą, że woda potrafi do nas mówić. Jak to mówić? Tak, mówić, ale to, co ma nam do powiedzenia zależy od tego, jak bardzo chcemy jej posłuchać. Jeszcze w innych sytuacjach pokazuję, że w dobie nadmiaru bodźców, dźwięków i obrazów, po to, by być zauważanym, staramy się tę rzeczywistość przekrzyczeć. Choć nie zawsze jest to krzyk słyszalny, a niewyraźny bełkot.
Nie od dziś wiadomo, że kształt budowanej przyszłości, również w ochronie środowiska, zależy od naszej relacyjności z innymi ludźmi, zależy od naszego postrzegania tej przyszłości – czy widzimy ją w krótkich odcinkach czasu czy raczej w dłuższej perspektywie?
Coraz częściej wyklinany przez wielu casus „wyścigu szczurów”, który jest zarzewiem społecznych konfliktów i kłopotów interpersonalnych nie ma swojej uspołecznionej alternatywy. Jeśli kult indywidualizmu jest zły, to czy mamy dobrą alternatywę dla wspólnotowych relacji społecznych?
Nie wszyscy mają komfort życia jak Lechosław Herz, ale nawet w wielkich miastach jesteśmy w stanie wygospodarować sobie przyjazną przestrzeń. Dla przyrody i dla siebie.