Wszystkiego dobrego w nowym roku! Niechaj będzie zdrowy i dobry! Po prostu! Wielokroć początek roku, poza życzeniami, jest pretekstem do rysowania wyzwań najbliższych tygodni i miesięcy. Tak będzie i dzisiaj, tym bardziej, że choć sprawy ekologii granicy czasu nie znają – bo liczy się ciągłość procesów – to jednak warto zatrzymać się nad sprawami, które strategiczne mogą być właśnie w tym roku.

Wspominam o nich poniżej w dużej mierze w hasłowym ujęciu zapraszając naszych czytelników do śledzenia tekstów na portalu w ciągu roku, gdzie będą sukcesywnie omawiane szerzej – również przez naszych gości.

POLSKA PREZYDENCJA W UNII EUROPEJSKIEJ

Każdy ma inny stosunek do polskiej półrocznej prezydencji w Unii Europejskiej – od pełnej aprobaty po skrajną niechęć. A czasami obojętność – prawie zawsze wówczas z głośno wyrażanym przekonaniem, że to przewodnictwo Polski niewiele da w obszarze środowiska.

Polskie Ministerstwo Klimatu i Środowiska ogłosiło swe priorytety: bezpieczeństwo klimatyczne i adaptacja do zmian klimatu, walka z dezinformacją klimatyczną oraz Clean Industrial Deal – to priorytety w ramach aktywności Rady ds. Środowiska (ENVI).

W oficjalnym komunikacie czytamy, że Polska prezydencja wesprze unijne wysiłki na rzecz przygotowania planu adaptacyjnego dla UE. Klęski żywiołowe, których doświadcza Unia. Ostatnie powodzie w Polsce, Hiszpanii czy regionie Europy Środkowej, uwypuklają potrzebę wypracowania środków ograniczających skutki pojawiających się coraz częściej niebezpiecznych zjawisk pogodowych.

Sama ministra Paulina Hennig-Kloska powiedziała: Chcemy lepiej chronić społeczeństwa i infrastrukturę przed kataklizmami związanymi ze zmianą klimatu. Stąd na Radzie ds. Środowiska (ENVI) skupimy się na kwestii bezpieczeństwa w obliczu zmiany klimatu oraz budowania odporności środowiska i społeczeństw w tym zakresie (priorytety Ministerstwa Klimatu i Środowiska na polską prezydencję w UE).

Idąc więc tym śladem, warto podnieść rangę walki z fakenewsami, które są niczym więcej jak zwykłymi kłamstwami kwestionującymi polityki klimatyczne, adaptacyjne, związane z transformacją energetyczną.

Ich wachlarz jest ogromny: od „zwykłego” kwestionowania zmian klimatycznych poprzez kwestionowanie roli człowieka, a więc umniejszanie ich rangi, po zarzut działania na rzecz innych krajów kosztem własnej gospodarki. Każde z nich tworzy fałszywy obraz rzeczywistości i ułatwia intelektualnym szarlatanom szerzenie dezinformacji.

Problem jest taki, że zmiany klimatyczne są odczuwalne właściwie już wszędzie na Ziemi – od potężnych kataklizmów w Ameryce (np. tornada) czy na Dalekim Wschodzie (np. tsunami) po „lekkie” zjawiska pogodowe występujące również u nas (np. wichury, susze, powodzie). Problem tkwi w tym, na ile polscy politycy, wspomagani nauką, dostrzegą swą rolę w kształtowaniu rzeczowego klimatu wokół tego zagadnienia, a na ile przyjmą rolę tylko biernego obserwatora.

Oczywiście, można narzekać, „to inni, nie my”, ale np. oskarżane w szeregu z USA i Indiami Chiny przechodzą konsekwentnie na „zieloną stronę mocy”. Pamiętacie Państwo „nagłe” liczne pożary składowisk odpadów i stacji selektywnej zbiórki? To nic innego, jak zablokowanie przez Chiny przyjmowania odpadów z Europy, w tym Polski.

Chiny dokonują wielkiego wysiłki w stronę transformacji energetycznej. Chiny aspirują do miana lidera globalnej transformacji energetycznej. Pekin, w przeciwieństwie na przykład do Unii Europejskiej, faktycznie skupia się na realizacji głównych priorytetów: wzmocnieniu bezpieczeństwa narodowego oraz uczynieniu z zielonego przemysłu nowego koła zamachowego gospodarki. Na dalszym miejscu w hierarchii celów znajduje się redukcja emisji zanieczyszczeń. Dlatego ChRL najwięcej na świecie inwestuje w źródła odnawialne, ale zarazem nie szczędzi środków na energetykę węglową i nuklearną. Ewentualne redukcje emisji gazów cieplarnianych stanowią jedynie pochodną tych procesów, a w globalnych porozumieniach klimatycznych Chiny uczestniczą głównie ze względów prestiżowych, pisze Ośrodek Studiów Wschodnich (Maciej Kalwasiński, „Chiny na drodze do ,zielonego’ bezpieczeństwa energetycznego”, 7 czerwca 2024, ).

Odnosząc sprawy do kwestii adaptacji do zmian klimatu, to może to dobry pretekst, by ogłosić przez resort obowiązek przygotowywania planów adaptacji (MPA) przez wszystkie samorządy – również związki międzygminne: na razie wiadomo, że takim obowiązkiem mają być objęte gminy powyżej 25 tys. mieszkańców. Obowiązek opracowywania MPA obejmujący wszystkie samorządy pomógłby gminnym decydentom zrozumieć powagę sytuacji. Choćby dlatego.

I trzeba pamiętać, jak rozległy to obszar zagadnień:

  • ochrona terenów leśnych, mokradłowych, bagiennych;
  • eliminacja efektów „miejskiej wyspy ciepła” (MWC) jako generatora ponadnormatywnie wysokich temperatur i miejsc, gdzie jest utrudnione wsiąkanie deszczu;
  • ochrona przed zabudową terenów nadrzecznych, podmokłych, zlewni jezior;
  • ochrona obszarów leśnych nie tylko jako terenów rekreacyjnych, ale stabilizatora stosunków wodnych w miastach i stabilizatora temperatur;
  • działania ochrony przeciwpowodziowej;
  • prewencyjne działania ostrzegające przed dotkliwymi zjawiskami meteorologicznymi.

Jakie będą efekty „ekologicznej prezydencji” dowiemy się już pod koniec tego roku.

ENERGETYKA – W KTÓRĄ STRONĘ?

Polityka energetyczna coraz częściej jest orientowana pod kątem bezpieczeństwa dostaw. Ma to swoje uzasadnienie po rosyjskiej agresji na Ukrainę i ogromnego zamieszania jakie towarzyszy zmianie kierunków dostaw źródeł energii w naszym kraju. Dotyczy to infrastruktury energetycznej, jak i bezpieczeństwa socjalnego osób, które w tym sektorze pracują – a to prawie 20 % zatrudnionych.

To oznacza, że jakiekolwiek decyzje w tym sektorze będą skutkowały olbrzymimi konsekwencjami gospodarczymi i społecznymi. Transformacja energetyczna to nie ładnie napisany dokument, ale realne wyzwanie, trwające nie miesiące, ale lata. Ale wszyscy – pracownicy, beneficjenci rynku energetycznego, biznes i samorządy muszą znać realia finansowe, merytoryczne i społeczne.

A trzeba pamiętać, że polska energetyka jest jeszcze w dużej mierze uzależniona od węgla – to przeszło 66 procent (większościowy udział, prawie 47-procentowy, węgla kamiennego). To oznacza, że każda polityka dekarbonizacyjna będzie uderzała w Polskę. Chyba, że podejmiemy jako kraj realne decyzje ze ściśle określoną perspektywą czasową.

Cały czas odwlekane są konkretne decyzje związane z rozwojem energetyki jądrowej (przy okazji warto zapytać lobby atomowe o sprawy realnych kosztów budowy, eksploatacji i wygaszania reaktorów; o sprawy bezpieczeństwa utylizacji odpadów atomowych; o sprawy realnego korzystania z zasobów wodnych), cały czas borykamy się z potwornie szkodliwym dla środowiska sektorem energetyki węgla brunatnego. I nadal OZE nie jest realną alternatywą dla energetyki konwencjonalnej – cały czas jest ona rozpatrywana w kategoriach uzupełnienia: atom + OZE lub węgiel + OZE.

Do tego dochodzi sprawa efektywności energetycznej – minimalizacji strat na przesyłach, w obiektach przemysłowych i użyteczności publicznej. Cały czas jeszcze straty wynoszą od 10 do 20 %. To strasznie dużo.

Wszystko to wymaga nie tygodni i miesięcy, ale lat. Ale jest potrzebny wyraźny moment inauguracji wszystkich tych projektów. Czy będzie to rok 2025?

GOSPODARKA WODNA

Woda to jeden z najbardziej podstawowych surowców, najbardziej strategicznych, decydujących o jakości zdrowia naszego społeczeństwa, jego bezpieczeństwie i tempie rozwoju. Zagadnienie ochrony zasobów wodnych należy rozpatrywać również w kontekście jakości rozwoju rolnictwa i bezpieczeństwa żywnościowego.

To, co wydarzyło się na Śląsku jesienią 2024, gdzie przeszła ogromna powódź, pokazuje, jak bardzo – pomimo płomiennych deklaracji właściwie wszystkich decydentów – jest to sprawa zaniedbywana.

Dla gospodarki wodnej wynika z tego kilka wniosków na 2025 r.

Po pierwsze, dotychczasowe planowanie przeciwpowodziowe planowane na tzw. „wodę stuletnią” jest nieaktualne: powodzie ze strony rzek i z powodu deszczy nawalnych zdarzają się coraz częściej i wymaga to znacznie więcej pracy.

Po drugie: powódź rzadko kiedy ma zasięg lokalny. Płynące wielkie masy wody z wielkimi szybkościami tworzące nowe rozlewiska, napotykające na nowe zurbanizowane przeszkody, dodatkowo wywołujące u ujścia rzek do rzek „efekt cofki” mogą doprowadzić do wtórnego zalewania nowych miast i obszarów i tworzyć nowe zagrożenia daleko od obszarów „pierwotnej powodzi”.

Po trzecie, powodzie są też wynikiem suszy. Wysuszona ziemia twardnieje i zamienia się w skorupę. Nagły opad nie wsiąka w ziemię, a woda płynie szybko dalej, rozlewa się szeroko wywołując znane nam efekty powodzi. Przeciwdziałanie powodziom to również zapobieganie suszom poprzez ochronę terenów podmokłych.

Po czwarte, wały przeciwpowodziowe przestały być gwarantem ochrony powodziowej. To oznacza całkowicie przeformułowanie tej polityki – w wielu miejscach wały powinny zostać rozebrane i zbudowane na nowo w oddaleniu od rzeki, by mogły mieścić w międzywalu większe masy wody w trakcie podwyższonych stanów. Jednym z dodatkowych rozwiązań powinny być też rozległe poldery zalewowe poza miastami, które „pozwolą” na wylanie wody bez negatywnych skutków dla miast i obszarów użytkowanych gospodarczo, obniżenie i osłabienie fali powodziowej.

Po piąte: w trakcie powodzi mówiło się o niezbudowanych zbiornikach retencyjnych – z wielu z nich zrezygnowano na skutek populizmu polityków „broniących” ludzi przed wysiedleniami. To czas, ponownie przyjrzeć się mapie powodziowej z 2024 r., by nałożyć na to siatkę map poprzednich powodzi i zdecydować o budowie tych najbardziej potrzebnych. A sprawa nie dotyczy tylko Śląska i dorzecza Odry.

W kontekście gospodarki wodnej – to po piąte – wyzwaniem jest poprawa planowania przestrzennego. Powódź ujawniła bezmyślne planowanie przestrzenne w tych gminach albo jego brak: w wyprostowanych korytach rzecznych woda mknie bardzo szybko potęgując efekty zniszczenia; skala zniszczeń z powodu powodzi jest też potęgowana zabudowywaniem terenów zbyt blisko rzek. Obszary nadrzeczne powinny pozostawiać wolne od jakiejkolwiek zabudowy, a samorządy dysponujące danymi o terenach ryzyka lub zagrożenia powodziowego powinny kategorycznie zapobiegać jakiejkolwiek ich zabudowie.

Po szóste, jednym z prewencyjnych działań jest ochrona zasobów wodnych, również w kontekście ochrony obszarów zasobnych w wodę – leśnych, mokradłowych, bagiennych. Są one naturalnym regulatorem poziomu wody. Tereny mokradłowe, występujące również w miastach, oddają wodę w trakcie suszy eliminując lub ograniczając susze, a pochłaniają nadmiar wody w trakcie podwyższonych stanów wody. Zachowanie ich przed zabudową i wyniszczeniem powinno być jednym z priorytetów polityki adaptacyjnej samorządów.

OCHRONA PRZYRODY

Wzmocnienie różnorodności biologicznej wydaje się najłatwiejszym katalogiem oczekiwań ekologicznych w 2025 r. Jednak kłopoty z przyjęciem programu NRL w Parlamencie Europejskim (przy wstydliwym udziale polskich europosłów), kłopoty z ustanowieniem nowych parków narodowych pokazują, że to zadanie niełatwe.

Owszem, kłopoty wynikają z politycznych histerii mówiących o lewackich projektach „ochrony ptaszków, żabek i pajączków” wbrew człowiekowi, jednak prawdą jest, że wiele obszarów w Polsce powinno być czym prędzej objęte ochroną parkową. Te najpilniejsze, wydaje się, to Turnicki, Mazurski oraz Park Narodowy Dolna Odra.

Problemy wynikają z przyjętej w 2000 nowelizacji ustawy o ochronie przyrody, mówiącej o tym, że na utworzenie nowego parku narodowego czy powiększenie istniejącego muszą się zgodzić lokalne władze samorządowe. To oznacza w wielu wypadkach po prostu wycięcie jakiejkolwiek nowej inicjatywy.

Nie lekceważę obaw samorządów – odrzucam ewidentnie populistyczne i kłamliwe narracje mówiące o tym, że ochrona przyrody blokuje rozwój – więc jednym z wyzwań tego roku będzie przekonanie, merytoryczne i finansowe, władz gminnych, że parki narodowe nie są żadną blokadą, a np. szansą na rozwój sektorów turystycznych opartych o walory przyrodnicze.

Kolejne wyzwanie do Nature Restoration Law, czyli prawo pozwalające na odbudowę ekosystemów (w tym lasów, rzek, mórz, torfowisk).

Polska Zielona Sieć pisze o NRL tak: podstawowym założeniem NRL jest odbudowa zasobów przyrody. Państwa członkowskie mają wprowadzić skuteczne obszarowe działania odbudowy przyrody i do 2030 roku objąć nimi łącznie co najmniej 20 proc. obszarów morskich i lądowych Unii Europejskiej. NRL zakłada również przywrócenie co najmniej 25 000 km rzek na terenach państw członkowskich do stanu swobodnego przepływu do 2030 roku. To cel, który wspiera zapobieganie zarówno suszy, jak i powodzi, które coraz dotkliwiej dotykają nasz kraj – plony, które tracimy w Polsce przez suszę kosztują nas rocznie około 6,5 mld zł.

Już tylko ten krótki komentarz pokazuje jak ochrona przyrody jest cenna dla … rolnictwa, a więc obszaru, który dotąd raczej nie był kojarzony z ochroną przyrody. To pokazuje jak mocno poszczególne komponenty środowiska wpływają na nasze życie – przeciętnego człowieka i całych obszarów gospodarki.

Ponownie Polska Zielona Sieć: NRL nie wprowadza nowych zobowiązań czy ograniczeń dla gospodarstw rolnych, za to pomaga walczyć ze szkodnikami, suszą i gwałtownymi zjawiskami atmosferycznymi które trapią nie tylko rolników. Odtwarzanie zasobów przyrody ma zapewnić Europie długoterminowe bezpieczeństwo żywnościowe. Bez zasobów przyrodniczych, a więc wody, zdrowych i żyznych gleb oraz różnorodności biologicznej, uprawa będzie niemożliwa. W stanowisku, popartym przez kilka tysięcy naukowców UE, czytamy: „Największe zagrożenia dla bezpieczeństwa żywnościowego wynikają ze zmiany klimatu oraz utraty różnorodności biologicznej i usług ekosystemowych, takich jak zapylanie i zwalczanie szkodników”. Prawie 5 mld. EUR rocznej produkcji rolnej UE jest bezpośrednio przypisywane owadom zapylającym.

Warto także – w kontekście korzyści wynikających z NRL – dopowiedzieć, że NRL to też stabilna gospodarka: Odbudowa zasobów przyrody jest inwestycją, ponieważ każde 1 EUR wydane na odtwarzanie przyrody przynosi zwrot w wysokości od 8 do 38 EUR. Szacunkowe korzyści płynące z odbudowy są średnio 8-10 razy większe niż jej koszty (PZS).

Jest jeszcze jedna sprawa: reforma polskiego łowiectwa. Polski Związek Łowiecki w swojej najnowszej historii wiele zrobił, by do siebie zniechęcić. Brak zdecydowanych reakcji na przypadki strzelania do obiektów nierozpoznanych (przypadków zabicia innych myśliwych jest ostatnio aż nadto) i ewidentnie chronionych, opór przed wprowadzeniem zasady okresowych badań dla myśliwych jako posiadaczy broni, agresja reprezentantów PZŁ w debacie publicznej, opór przed wyłączeniem z katalogu zwierząt łownych kilku gatunków ptaków – to tylko mały fragment moich pretensji do PZŁ. Ale ten ostatni przypadek jest dla mnie szczególnie interesujący: nie można tu bowiem zastosować zasady bronionej przez PZŁ o „redukcji pogłowia” lub „regulacji populacji”, skoro te ptaki wykazują tendencję spadkową już od dłuższego czasu.

Wiceminister Michał Dorożała, potwornie znienawidzony przez myśliwych, pytany przez „Gazetę Wyborczą” dlaczego nie zastosuje najprostszej metody, czyli rozporządzenia w sprawie wyłączenia z listy gatunków łownych wszystkich ptaków, nie tylko łyski, czernicy, głowienki i cyraneczki, jak to jest w planach MKiŚ, odpowiada: Mógłbym tak zrobić, ale nie chciałem, bo zależy mi na tym, by tego rodzaju zmiany były wprowadzane w konsultacji ze środowiskiem myśliwych. Bez konsensu w tej sprawie przyjdzie inny minister i od razu zmieni takie rozporządzenie. Chciałbym, aby zmiana mogła być trwała. Niedługo mamy w tej sprawie spotkanie z udziałem przedstawicieli PZŁ i koalicji organizacji przyrodniczych Niech Żyją! Liczę, że środowisko łowieckie przystanie na wyłączenie tych czterech gatunków, bo naprawdę nie ma o co kruszyć kopii. Jeśli zaś nie będzie na to zgody, to będzie dla mnie czytelny sygnał, że łowiectwo w Polsce nie chce się zmieniać. Ale na razie liczę na dobrą wolę. To jest test dla środowiska myśliwych.

OCHRONA POWIETRZA

Trzeba wyraźnie to powiedzieć: Program Czyste Powietrze jest niezwykle potrzebny dla poprawy jakości powietrza w Polsce. Rozpoczęty przez jeden rząd kilka lat temu jest na szczęście kontynuowany przez rząd obecny. Polega, w największym skrócie, na wymianie „kopciuchów” na mniej emisyjne źródła ciepła w domostwach indywidualnych.

Dodatkowo, na szczęście, ma być poprawiony, bo wkradło się kilka niebezpiecznych możliwości. Największym problem w jego wdrożeniu, jak zwykle w przypadku „wielkiej kasy”, są nieuczciwi beneficjenci i ewidentni oszuści żerujący na naiwności tych, którzy starają się o pomoc finansową na tę wymianę.

Lista problemów jest dosyć znacząca, m.in.: próby wyłudzania 100 proc. dofinansowania przez jednego beneficjenta rozpisującego prawa swej współwłasności na kilka obiektów, zawyżanie rachunków za zakupy i usługi.

W tym katalogu najgorsze chyba były całkiem liczne przypadki wymuszania od właścicieli  pełnomocnictw przez nieuczciwych pośredników, na mocy których otrzymywali zaliczki na swój rachunek i „nagle znikali”.

NFOŚiGW i Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapowiadają reformy w programie, m.in. będzie obowiązywał obowiązek wypłaty zaliczki na konto beneficjenta, a nie wykonawcy, zostaną wprowadzone limity dotacji na poszczególne kategorie kosztów, zapowiadają  uproszczenie i przyspieszenie procesu otrzymania i wypłaty dotacji, i co ważne, ogłaszają kontrole firm i beneficjentów.

O tyle ważne są tu szybkie decyzje, bo przedłużająca się przerwa może wywołać efekt zniechęcenia dla tego Programu.

JAKA EDUKACJA EKOLOGICZNA?

Debata dotycząca organizacji edukacji ekologicznej organizowana niedawno przez Fundację Zakłady Kórnickie i Uniwersytet im. Adama Mickiewicza pokazuje jak poważnym problemem jest deficyt dobrych pomysłów na edukację ekologiczną.

Edukacja ekologiczna, edukacja przyrodnicza, edukacja klimatyczna, jakkolwiek ją nazwiemy, jest w kryzysie. Cały czas jest postrzegana li tylko jako element nauczania przedmiotów przyrodniczych (przyroda, biologia, ewentualnie geografii).

Nie widzę pomysłów na to, by wytyczyć tzw. ścieżkę międzyprzedmiotową, która doprowadziłaby do tego, że edukacja przyrodnicza byłaby prezentowana – raz dosłownie, raz symbolicznie, raz pośrednio – nie tylko na lekcjach przyrody, ale i historii (wpływ warunków środowiskowych na przebieg wielu bitew), języka polskiego (bogactwo przyrody w polskiej literaturze), lekcji wychowawczych (ochrona przyrody jak postawa obywatelska), a nawet religii (Laudato Si’ jest wręcz podręcznikowym przykładem do wykorzystania), itp.

Nie liczę na to, że zmiany w podstawie programowej dokonają się w tym roku, ale 2025 r. mógłby być początkiem takiej drogi.

„CZYŃCIE SOBIE ZIEMIĘ PODDANĄ” – CZY JEST MOŻLIWA ZMIANA MYŚLENIA O NASZYM OTOCZENIU?

Uwierzyłem papieżowi Franciszkowi, encyklice Laudato Si’ i jego zaproszeniu do tego, by „słynne” wezwanie „czyńcie sobie ziemię poddaną” traktować nie jako zachętę do bezmyślnego niszczenia Ziemi i podporządkowywania sobie jej, ale do przyjęcia roli ogrodnika pielęgnującego swój ogród, pasterza dbającego o swoje stado, roztropnego opiekuna jej zasobów, owego dzieła stworzenia.

Ale czym bardziej angażuję się w promocję takiego myślenia, czym częściej bronię (nie tylko) franciszkańskiej filozofii szacunku do Ziemi, do życia na Ziemi, szacunku, przyjaźni i braterstwa, tym częściej napotykam na zwykłą ludzką niechęć, by nie powiedzieć nienawiść, niezrozumiałe ataki i pogardę, jakoby „Kościół nie jest od tego”. Za każdym razem próbuję wczuwać się w postawy takich ludzi i wyjaśniać sobie powody, dla których zachowują się jak się zachowują. I nie wiem dlaczego.

Relacje ludzkie zdewastowane przez polityków, zostały zrujnowane długo przed pandemią. Ta wszystkie te procesy rozkładu społeczeństwa, jego stabilności zaktywizowała. I nie widać pomysłu na to, jak to zastopować.

Wielokrotnie już o tym pisałem, więc tylko tu powtórzę: ludzki stosunek do świata przyrody w dużej mierze zależy od relacji człowieka z człowiekiem – nie można skutecznie zajmować się ochroną środowiska nosząc w sobie nienawiść do innych ludzi. Dotyczy to chrześcijan, „lewaków”, bez wyjątku – wszystkich.

To jedno z takich wyzwań, które nie mają znacznika „zmiany strategicznej”, „zmiany systemowej”, a są po prostu zadaniem do wykonania przez każdego z nas. Codziennie.

 

 

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!