Nie doszukujmy się w innych zwierzętach śladów ludzkich emocji, ale bądźmy świadomi tego, że nasze emocje są także emocjami zwierzęcymi. Bo my też jesteśmy zwierzętami.
Rozpoczynając przemyślenia na temat zwierzęcych emocji i uczuć chciałbym zaakcentować pewien niezbity fakt. Zarówno ja, który piszę ten artykuł, jak i ty, który go czytasz, jesteśmy zwierzętami. Zapewne pod pewnymi względami bardziej rozwiniętymi, być może zdolniejszymi do bardziej abstrakcyjnych rozmyślań i wyjątkowymi, ale zwierzętami. Nie patrzmy na inne zwierzęta jak na ubogie w umysły byty, których atrakcyjność polega tylko na pewnych do nas podobieństwach („o, popatrzcie jak ta foczka bawi się piłką!”; „och, ten piesek umie tańczyć!”). Popatrzmy na nie jako te, które dzielą z nami cały, bardzo bogaty świat uczuć i emocji. One też wszak: boją się, kochają, gniewają, troszczą, zazdroszczą, współczują. Jak to robią? Przyglądnijmy się.
Bogaty świat emocji zwierząt
Na początku, jak to mawiają różni mądrzy ludzie, trzeba zacząć od definicji. Czym są emocje, a czym uczucia? Najprościej rzecz biorąc emocje są czymś chwilowym, reakcją na konkretny bodziec, a uczucia są czymś bardziej stałym. Naukowo rzecz biorąc emocja jest skomplikowanym, nabytym w drodze ewolucji programem działań, któremu towarzyszą pewne idee i konstrukcje myślowe. Pojawiają się, gdy pewne sytuacje pobudzają nasz mózg do określonej reakcji. Na przykład widzimy w nocy człowieka, który biegnie w naszym kierunku, krzycząc jakieś nieokreślone, ale groźnie brzmiące słowa: ten obraz wywołuje w mózgu reakcję, którą jest emocja strachu. Natychmiast wydziela się kortyzol, tzw. hormon stresu, mający za zadanie zwiększyć maksymalnie i jak najszybciej nasze możliwości psychiczne i fizyczny tak, byśmy mogli jak najszybciej uciec. Granica między emocją a uczuciem jest bardzo cienka: radość z zobaczenia ukochanego jest emocją, a radość wynikająca z bycia w związku już raczej uczuciem. Jeszcze czymś innym zaś jest empatia, czyli zdolność do odczuwania stanu emocjonalnego drugiej osoby/osobnika – bazuje na emocjach i uczuciach, ale nimi nie jest. Nas interesują w tej chwili wszystkie te pojęcia; nie będę ich rozgraniczał w sztywny sposób, to nie miejsce ani czas na to.
Zachód Słońca oczyma małpy
Dobrze będzie prześledzić wybrane przykłady emocji, które występują u zwierząt. A jest ich cała paleta. Jestem w dodatku pewien, że czytający ten tekst, którzy opiekują się jakimiś zwierzętami sami te emocje u nich nieraz widzieli. Ja, patrząc na psy, z którymi żyję, widzę w nich emocje nieustannie. Choćby teraz, choć nie dzieje się nic dramatycznego: jeden z nich ułożył się teraz na poduszce i westchnął po emocjonującym spacerze, zamykając potem spokojnie oczy. Widzę emocje odprężenia, spokoju; czuje się bezpiecznie. Drugi z psów zmienił miejsce polegiwania; lekko mrucząc z dozą niezadowolenia wywołaną nienajlepszym dla niego środowiskiem do oddania się w ręce Morfeusza, przetuptał parę metrów i wskoczył na fotel. Od emocji niezadowolenia, braku komfortu do spokoju i wygody.
Zwierzęta odczuwają radość. W ciele szczurów bawiących się występuje podobny wzrost hormonu dopaminy co u ludzi; u krów zaobserwowano pozytywne emocje po rozwiązaniu jakiegoś problemu; świnie czerpią wyraźną przyjemność z zabawy. Potrafią także odczuwać zachwyt i podziw: pewien badacz w Parku Narodowym Gombe Stream w Tanzanii obserwował „dwa dorosłe szympansy wspinające się na grań w trakcie zachodu słońca. Na mecie zauważyły się wzajemnie, przywitały, przybiły piątkę, usiadły razem i przyglądały zachodzącemu słońcu” (pisze o tym sławny amerykański ekolog i badacz zwierząt Carl Safina). Ten przykład mnie mocno zastanowił: myślałem bowiem, że jedną z niewielu rzeczy, które różnią nas od innych zwierząt jest właśnie ta zdolność do podziwu. Czegoś, co nie ma uzasadnienia czysto praktycznego i utylitarnego. Tego faktu, że my ludzie, umiemy zatrzymać się nagle i popatrzeć z zadziwieniem na kolory nieba, które rozlewa swoje niesamowite barwy nad zachodzącym, czerwonawym Słońcem. Nie tylko ludzie to potrafią!
Na marginesie chciałbym ze smutkiem zaznaczyć, że również niewielu ludzi jest zdolnych do takiego podziwu. Nasuwa się tu nieco uszczypliwa, ale w tym miejscu uzasadniona myśl. Mianowicie często mówimy o zwierzętach, jako niezdolnych do rozumienia sztuki, do przeżyć religijnych, czy właśnie do zwykłego zachwytu. Niestety – wielu ludzi również przez większość swojego życia nie jest zdolnych do tych wysublimowanych odczuć. Nie chodzi mi tu o jakieś dewaluowanie wartości człowieka – jedynie o to, że często porównujemy zdolności umysłowe innych zwierząt nie do zwykłego, przeciętnego przedstawiciela gatunku homo sapiens, ale do jakiegoś ideału, którego życie nie dość, że moralnie jest wzorem, to jeszcze pełne jest twórczości estetycznej i przeżyć mistycznych, którego osobowość staje się tak subtelna i uduchowniona, że niemal zaczyna unosić się nad ziemią i wznosić nad obłoki. Są z resztą i tacy ludzie. Ale większość z nas żyje codziennością, której głównymi składnikami jest zdobywanie pożywienia przez pracę, dbanie o zdrowie i higienę życia fizycznego i psychicznego (zachowanie gatunku) oraz wszelkie kwestie dotyczące budowania związków, przez zaloty po budowanie trwałego środowiska rodzinnego (reprodukcja). Momenty wybijające się ponad to zdarzają się nieczęsto. Ba, częściej chyba zdarzają się momenty poniżej tych celów życiowych, jak szkodzenie sobie przez nałogi, działania autodestrukcyjne, brak rozwoju lub nawet cofanie się w nim.
Życie wieczne słoni
Wszystko ma swoje dwie strony. Kiedy wyczerpuje się radość, następuje smutek z powodu jej ustania – kiedy kończy bić źródło życia, zaczynają płynąć łzy. Rozpacz zawsze towarzyszy nam przy odejściu najbliższych, choć wierzymy w zmartwychwstanie, rozłąka na tym świecie zawsze boli. Czy tylko człowiek płacze na wieść o śmierci? Czy tylko człowiek urządza pogrzeby?
Najbardziej znanym przykładem wśród innych zwierząt na przeżywanie żałoby jest słoń. Carl Safina pisze w swojej najnowszej książce: „słonie czasami przykrywają zwłoki ziemią i roślinnością, co czyni je, jak sądzę, jedynymi zwierzętami poza ludźmi, które dokonują pogrzebów. Zdarzało im się robić to samo z ludźmi. Kiedy myśliwi zastrzelili dużego samca, jego towarzysze otoczyli zwłoki. Parę godzin później martwy słoń był nie tylko pokryty ziemią i liśćmi, ale też rana na jego głowie została wypełniona błotem”. Sceptyk mógłby powiedzieć, że to za mało – mogą wszak być to czyste mechanizmy niepowiązane z odczuwanymi przez słonie emocjami. Jednak ich zachowanie spełnia wszelkie znamiona charakteryzujące żałobę, która jest stanem, w którym „żywe osobniki, które znały zmarłego, zmieniają swoją codzienność. Jedzą lub śpią mniej, są apatyczne lub zdenerwowane”. Słonie potrafią trwać przy zwłokach swoich krewnych nawet kilka dni, a ich zachowanie jest zupełnie inne niż podczas całego życia. Ich pomruki stają się przybijająco ciche, a czasem nawet niesłyszalne dla ludzkiego ucha. To ich własny płacz. Jedzą mniej. Życie ich rodzin się zmienia – rodziny słoni, którym zabito ważnych ich członków przeżywają traumę, ich relacje się zmieniają, są w stosunku do innych bardziej oziębłe, zamknięte, agresywniejsze. Zupełnie jak my.
Kiedy powiedziałem o powyższych zwyczajach słoni jednemu ze znajomych, powiedział mi ciekawą uwagę: „to może ludzie nauczyli się pogrzebów od słoni?”. Pomyślałem, że to byłoby zupełnie logiczne i naturalne. A, że człowiek pierwotny pochodzi z kontynentu słoni – Afryki – na pewno miał z nimi do czynienia; są badania, które pokazują, że ludzie migrowali wtedy wykorzystując drogi wydeptane sumiennie przez potężne nogi słoni. Być może kiedyś przystanął widząc scenę pogrzebu słoni – podobną jak wyżej – i pomyślał: „może my też tak byśmy zrobili naszym umarłym?”. Jest nawet szansa, że idea życia wiecznego pochodzi od słoni. No, ale to już moja fantazja.

Naukowcy zajmujący się innymi zwierzętami są pewni tego, że żałoba jest zjawiskiem wspólnym dla choćby większości kręgowców. Śmierć swojego towarzysza przeżywa mocno słoń, ale także pies, kot, świnia, krowa, wilk, kruk, i tak dalej. Mógłbym dać tu dalsze przykłady, ale niech przykład słonia będzie tym, który reprezentuje żałobę wszystkich zwierząt. Śmierć boli nie tylko nas, ludzi. A być może czasem inne zwierzęta boli bardziej, bo one – jak się domyślamy – nie umieją jej racjonalizować i nadawać jej sensu, który ukoi zszarpane nerwy i posmutniałą duszę.
Wreszcie: często zwierzę pozaludzkie odczuwało żałobę po odejściu swojego ludzkiego towarzysza życia. Znamy na przykład wiele historii o psach, które odwiedzały grób swojego opiekuna. Żałobę po człowieku przeżywały także inne zwierzęta. Ten niesamowity splot emocji międzygatunkowych pokazuje jasno, że nić emocji łączy wszystkie zwierzęta, a do jej zawiązania potrzebne jest tylko odpowiednie, przyjazne środowisko.
Empatia myszy
No więc dobrze: inne zwierzęta zdolne są do podziwu i radości, odczuwają żałobę i smutek. A czy są zdolne do dobrych czynów? Czy umieją żyć etycznie? Zanim zajmę się tym aspektem powiem, że, uproszczając, dobry czyn uważam za taki, który wymaga od nas jakiegoś zaangażowania i ma na celu dobro drugiej strony. Czy w spektrum takiego działania mieszczą się czyny innych niż my zwierząt?
Czymś, co pobudza nas do pomagania innym jest empatia. Najprościej mówiąc to zdolność wejścia w skórę innego: dzięki temu możemy uświadomić sobie i odczuć emocje towarzyszące innemu. Jeśli jest to smutek, cierpienie – odczuwamy to jakby dotyczyło to nas samych. Możemy to wyprzeć, zracjonalizować, zdystansować się… ale możemy też ruszyć z pomocą. Pomóc w wyjściu z trudnej sytuacji, czy pocieszyć. My, ludzie, nazywamy do dobrymi uczynkami. Chrześcijaństwo mówi o uczynkach miłosierdzia. Inne zwierzęta też pomagają w taki sposób.
Filozofka Urszula Zarosa w swej książce „Status moralny zwierząt” podaje kilka przykładów, pochodzących z badań naukowych, które ukazują powyższe zachowania. Czytamy tam: „Nietoperze-wampiry dzielą się pokarmem z potrzebującymi osobnikami (…), gęsi potrafią przerwać podróż w grupie, by zostać ze zranionymi osobnikami. Myszy silniej przeżywają ból, jeśli w tym samym czasie doznaje go ich partner. Sójki żyją w stadach, w których osobniki nie wychowujące potomstwa dokarmiają pisklęta swoich rodziców, a czasem również innych par należących do stada. Poświęcenie wobec krewnych można obserwować w zachowaniach zwierzęcych matek. Gazele oraz antylopy gnu znane są z tego, że usiłując ratować młode, potrafią narażać swoje życie. Podobne zachowanie występują u słoni i delfinów, które ponadto pomagają chorym bądź rannym osobnikom. Szympansy znane są ze skłonności do adoptowania porzuconych niemowląt”. Oczywiście to, czy zwierzęta w pełni są zdolne do etycznego działania jest jeszcze przedmiotem filozoficznych sporów. Niektórzy powiedzą, że ich działanie jednak jest bardziej zdeterminowane niż ludzkie, ale czy to na pewno prawda? Badania neurologów pokazują, że ludzkie decyzje są mnie autonomiczne niż myśleliśmy dawniej. Świadomą decyzję, którą podejmujemy, poprzedzają działania neuronów w naszym mózgu. Wolności w naszych działaniach jest zdecydowanie mniej, niż zakładaliśmy jeszcze niedawno.
To, co wspólne
Inne zwierzęta niż ludzie czują radość, smutek, gniew, ekscytację, empatię, współczucie. Ich emocje prowadzą ich kiedy trzeba do obrony siebie i swojego życia, a kiedy trzeba do pomocy innym, wychodząc nawet poza swój gatunek. Jasne, że to wszystko odczuwają inaczej niż ludzie. Ale także wszyscy ludzie różnią się między sobą w odczuwaniu i uczuciach. Pomyślmy chwilę nad tym ile nas łączy ze zwierzętami. Dzieli nas za to bardzo niewiele. Nie da się zmusić do empatii, ale powinniśmy rozszerzyć nasze spojrzenie i odkryć to, co łączy wszystkie zwierzęta. Nas wszystkich. A następnie swoimi życiowymi wyborami – dużymi i drobnymi – zadbajmy o to, by nigdy nie być przyczyną smutku i cierpienia dla drugiego. Dla każdego drugiego. Bo, jak pisał kiedyś noblista, teolog Albert Schweitzer: „Jestem życiem, które pragnie żyć, pośród życia, które pragnie żyć”. To jest to, co jest nam najbardziej wspólne. Najprostsze i najważniejsze. Pragnienie życia.