Geosmina, przesilenie, genetyczne wspomnienia głodu – wiosna to dla organizmu czas zmiany, który nie zawsze witamy z entuzjazmem. Profesor Piotr Tryjanowski tłumaczy, dlaczego nasze nastroje bywają kapryśne jak marcowa pogoda i jak najlepiej przetrwać ten czas.

 

Katarzyna Kamyczek: Jak nastrój Pana Profesora?

Piotr Tryjanowski: Rozumiem, że to pytanie z lekkim przymrużeniem oka? Na szczęście wiosnę czuć w powietrzu, więc odpowiedź będzie optymistyczna. Nastrój – zmienny jak marcowa pogoda, ale w przewadze pozytywny. Można by powiedzieć, że idzie ku lepszemu – niczym słońce wędrujące coraz wyżej na niebie.

Czy czuć już w powietrzu wiosnę? A może to tylko złudzenie i bardziej życzenie niż rzeczywistość?

Czuć. Chociaż w moim wieku to czasem bardziej w kościach niż w powietrzu. To ten moment, gdy człowiek wychodzi w marynarce, bo „przecież słońce świeci”, a potem wraca do domu zziębnięty i wątpiący w swoje zdolności oceny rzeczywistości. Ale faktem jest, że światło działa – na nastrój, na hormony, a na niektórych nawet na chęć generalnych porządków (nie na mnie!).

Czy faktycznie wiosna pachnie inaczej niż inne pory roku?

Zdecydowanie tak. Wiosna pachnie specyficznie – to mieszanka mokrej ziemi, gnijących liści i obietnicy nowego życia. Czyli w zasadzie trochę jak poranna kawa – coś przyjemnego, ale z lekką nutą desperacji.

Skąd to wrażenie, że wiosenne powietrze pachnie trochę jak mokra ziemia, trochę jak piwnica?

To nie wrażenie, to nauka! Wiosna pachnie dzięki geosminie – związku chemicznemu produkowanemu przez bakterie glebowe. I faktycznie, pachnie trochę jak piwnica pełna przechowywanych warzyw. Może dlatego ten zapach budzi w nas nie tylko radość, ale i lekkie przeczucie, że trzeba by w końcu zjeść te ziemniaki zalegające od listopada – żartując oczywiście, bo to taka pamiątka z dzieciństwa.

Dlaczego ludzie bywają wiosną przygaszeni, podczas gdy przyroda eksploduje życiem?

To trochę tak, jak z mocną imprezą: natura jest tym gościem, który wchodzi z hukiem, gotowy na taniec i śpiew, a my – tymi, którzy dopiero wracają do siebie po zimowej drzemce. Zmiana światła, temperatury, ciśnienia – to wszystko rozregulowuje organizm, który zamiast ekscytacji czuje zmęczenie. Można powiedzieć, że przyroda świętuje, a my jeszcze czekamy, aż kawa zacznie działać.

Czy nauka potrafi wytłumaczyć, dlaczego nasze nastroje czasem idą w przeciwnym kierunku niż natura?

Oczywiście! Wielce prawdopodobnie, ewolucyjnie człowiek nie był stworzony do funkcjonowania w trybie „cztery pory roku” – bardziej do przetrwania zimy i eksplozji energii latem. Przejściowe pory roku to dla organizmu wyzwanie – zmieniają się poziomy hormonów, rytmy biologiczne, a do tego dochodzi efekt „przestawienia” – z pewnego zimowego zastoju na wiosenne ożywienie. To trochę jak zmiana czasu na letni – niby ma być lepiej, ale organizm protestuje.

Geosmina – pachnie ziemią po deszczu, ale mówi się, że to też zapach śmierci. Dlaczego tak jest?

Bo życie i śmierć w naturze idą w parze. Geosmina to produkt metabolizmu bakterii, które rozkładają materię organiczną, czyli… to, co padło. A ponieważ człowiek ewolucyjnie nauczył się, że zapach geosminy zwiastuje wodę i żyzność, kojarzy go pozytywnie. Chociaż faktycznie, czasem przypomina coś, co kiedyś było pełne życia, a teraz jest już… historią.

Przesilenie wiosenne – co tak naprawdę się wtedy z nami dzieje?

To jak dla wielu poniedziałek w wersji sezonowej. Organizm musi dostosować się do nowego rytmu dnia, zmian hormonalnych, większej ilości światła, a jednocześnie wciąż nie jest gotowy na pełne funkcjonowanie. Stąd uczucie zmęczenia, rozdrażnienia i potrzeba drzemki w środku dnia. Przyroda przechodzi podobny proces – niektóre rośliny budzą się powoli, a zwierzęta, które zimowały, są na etapie „jeszcze pięć minut”.

Czy można powiedzieć, że wiosna to dla wszystkich organizmów czas wielkiego resetu?

Tak, ale reset to zawsze lekki szok. To nie jest restart komputera – to bardziej jak powrót do pracy po urlopie: trochę ekscytacji, trochę dezorientacji i dużo potrzeby kofeiny.

Mówi się, że zapach wiosny najmocniej czuć na polach, poza miastem. Dlaczego?
Bo tam gleba oddycha swobodniej. W miastach asfalt i beton tłumią naturalne procesy, a do tego wszystko przesiąknięte jest spalinami. Na polach, w lasach – geosmina uwalnia się bez przeszkód, a powietrze jest mniej „zanieczyszczone” innymi zapachami.

Gdzie w miejskiej dżungli szukać tego charakterystycznego zapachu wiosennej ziemi?

Najlepiej w parkach, na skwerach po deszczu albo w ogrodach działkowych. Ewentualnie w pobliżu starych piwnic i w bunkrach, ale to już dla odważnych.

Przednówek – czy nasze nastroje o tej porze roku mogą mieć związek z przekazanymi w genach doświadczeniami głodu i niedostatku?

Zdecydowanie. Nasze organizmy pamiętają, że to był czas, kiedy zapasy się kończyły, a nowe plony jeszcze nie dojrzały. Stąd być może wiosenne osłabienie, niepokój, a nawet pewna melancholia. Można powiedzieć, że wiosna pachnie pamięcią – i to nie zawsze wesołą.

Zdradzi Pan swój sposób na wiosenne przesilenie?

Tak! Sprawdzony sposób: nie walczyć z nim. Wziąć pod uwagę, że organizm może potrzebować trochę więcej snu, trochę więcej magnezu i witaminy D, a przede wszystkim – trochę cierpliwości. A jeśli to nie pomaga, zawsze zostaje klasyka: dobre jedzenie, spacer po lesie (najlepiej z lornetką w poszukiwaniu ptaków) i gorzka czekolada. 

 

Prof. dr hab. Piotr Tryjanowski:  naukowiec, kierownik Katedry Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, profesor wizytujący w Instytucie Studiów Zaawansowanych TUM (Monachium), ornitolog, specjalista z ekologii behawioralnej, wpływu klimatu na organizmy żywe, ptaków krajobrazu rolniczego i ekologii miast. 

 

 

Zdjęcia: Aniket Bhattacharya / Unsplash.com; Daiga Ellaby / Unsplash.com; archiwum P. Tryjanowskiego.

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

cztery × 4 =