Zajmujący się ochroną środowiska nie raz stawiają sobie pytania o priorytety swych działań. Myślę, że jedną z zasadniczych kwestii jest ochrona zdrowia, bowiem wszystkie przypadki degradacji środowiska uderzają w konsekwencji w zdrowie ludzkie. Najłatwiej to udowodnić na przykładzie spożywania zanieczyszczonej wody i oddychania zanieczyszczonym powietrzem. I nie jest to czcze straszenie, ale coraz częściej – dotykający również Polski – pojawiający się problem.

Głośno o problemie zanieczyszczenia powietrza w Polsce zrobiło się na przełomie 2015 / 2016 r., gdy w Polsce usłyszeliśmy, że z powodu zanieczyszczenia powietrza w Polsce umierają ludzie. Może nie był to pierwszy taki komunikat, ale właśnie wtedy Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach zakwestionował uchwałę radnych gminy Wisła w sprawie pobierania „opłaty klimatycznej”. Sprawę wywołała skarga jednego z mieszkańców Rybnika, który udowodnił sprzeczność w tego rodzaju uchwale: Wiem, czym grozi oddychanie zanieczyszczonym powietrzem, i nie rozumiem, dlaczego miejscowości turystyczne od lat ignorują turystów i prawo, każąc sobie płacić za ‘czyste powietrze’”.

Prawda jest taka, że smog dusi polskie miasta – organizacja Health & Environment  Alliance Polska (HEAL Polska) ogłosiła już w tym samym roku, że na przełomie października i listopada 70 proc. Polski pokryła gęsta chmura trujących, rakotwórczych substancji. Przez niemal dwa tygodnie wskaźniki zatrucia w miastach południowej, centralnej i zachodniej Polski sięgnęły kilkuset procent. W tym czasie poziom pyłów w Warszawie był wyższy  niż w Pekinie. Kraków odnotował największe stężenia pyłów od 2012 r., Wrocław stał się przez jeden dzień najbardziej zanieczyszczonym miastem Europy (Gazeta Wyborcza, 26 listopada 2015 r.).

Ta sama HEAL Polska ogłosiła, że przez te dwa tygodnie, lekarze odnotowali w tych miastach ok. 400 ofiar smogu: najwięcej pacjentów ze zdiagnozowanymi chorobami układu oddechowego znalazło się w szpitalach w Warszawie – 132 osoby, a w dwa razy mniejszym Krakowie – aż 119.

To oznaczało, że doszło do nas, że dotknął nas problem, który występuje od dawna, choć od niedawna zyskał zainteresowanie mediów.

Równie niepokojąco, jak te statystyki zabrzmiały przewidywania dotyczące zwiększonej śmiertelności ludzi związanej z zatruciem powietrza. HEAL Polska, uznaje, że w badanych miastach liczba przedwczesnych zgonów przekroczy 100. W Warszawie z powodu utrzymującego się  przez dwa tygodnie smogu umrze ok. 37 osób, w Krakowie – 29, we Wrocławiu – 24, a w Katowicach – 14. Najwięcej zgonów będzie wśród osób, które ukończyły 60 lat i już dziś cierpią na choroby serca  i płuc.

Sytuacja po latach wcale nie uległa poprawie.

Skala problemów jest bardzo podobna i obecnie. HEAL Polska w 2021 r. ogłosiła że Polska jest jednym z krajów o najwyższych stężeniach szkodliwych substancji w powietrzu, takich jak pyły zawieszone (PM), dwutlenek azotu (NO2), dwutlenek siarki (SO2), metale ciężkie (takie jak rtęć, ołów i kadm) czy wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (PAH), w tym silnie rakotwórczy benzo(a)piren (BaP). Są dni, w których poziomy tych substancji kilkunasto- czy kilkudziesięciokrotnie przekraczają normy ustanowione przez Unię Europejską. Zaczęliśmy się już zajmować tym problemem, skupiając się przede wszystkim na niskiej emisji z domowych pieców. Jednak zbyt mało uwagi poświęcamy transportowi drogowemu, który także należy do głównych źródeł zanieczyszczeń powietrza w naszym kraju.

Dyrektorka HEAL Polska, Weronika Michalak, komentuje to tak: – Nasze dzieci codziennie wdychają ogromne ilości zanieczyszczeń powietrza, co rzutuje na ich zdrowie, rozwój i późniejsze życie. Rodzice lub opiekunowie mogą podjąć szereg decyzji, które są w stanie uchronić najmłodszych przed nadmierną ekspozycją na zanieczyszczenia pochodzące z transportu. Od planowania dnia wedle pomiaru i prognozy zanieczyszczeń, przez prawidłowe rozpoznawanie wszelkich objawów związanych z wdychaniem szkodliwych substancji mogących prowadzić do pogorszenia stanu zdrowia dziecka, po kształtowanie własnych dobrych nawyków i postaw związanych z ochroną środowiska.

Argument zdrowotny jest pewnie najbardziej przemawiającym do wyobraźni przeciętnego decydenta, choć nie jest jedynym. Ale okazuje się, że grożące kary finansowe ze strony Komisji Europejskiej za zanieczyszczone powietrze nie robią wrażenia. Są znane w Polsce przypadki odłączania prądu od aparatur pomiarowych jako tych wprowadzających zamęt w społecznościach lokalnych, przypadki lekceważenia i deprecjonowania wyników pomiarów. Radni Suchej Beskidzkiej kilka lat temu skierowali nawet pismo do małopolskiego WIOŚ, w którym zarzucają Inspekcji, że ich wyniki posłużyły do … szkalowania dobrego imienia miasta!

Tymczasem problem jest poważny, bo chodzi o obecność w powietrzu najbardziej niebezpiecznych dla zdrowia i życia związków chemicznych!

Profesor Adam Grochowalski z Politechniki Krakowskiej od lat bada skład resztek popiołowych: W połowie badanych przeze mnie przypadków znajduję w popiele pozostałości śmieci. W piecu lądują tworzywa sztuczne, opakowania, stare meble, sprzęty elektroniczne, szkło, butelki PET, folie, stare gazety, gumy…

Inne badania wykazują w popiołach paleniskowych także pozostałości sprzętu RTV, AGD, styropian. Mało tego, zdarzają się przypadki dolewania do pieców olejów przepracowanych. Zdarzają się i resztki okienne, panele podłogowe… Polska wyobraźnia w truciu się samych siebie nie zna granic.

Czym to grozi? Najkrócej mówiąc – utratą zdrowia, a nawet śmiercią. Do płuc i do układu krwionośnego dostają się i kwasy, i niebezpieczne furany i dioksyny, i metale ciężkie. Efektem są alergie, problemy z oddychaniem, zawały serca, udary, choroby układu krążenia, a nawet układu nerwowego. Najbardziej narażone są osoby starsze, już chorujące oraz dzieci.

Bardzo symptomatyczne są badania amerykańskich naukowców z Uniwersytetu Colombia, którzy udowodnili kłopoty zdrowotne występujące „za dorosłego”, a wykształcone w wieku dziecięcym. Zanieczyszczenia powodują naruszenie kodu DNA, kłopoty w ciąży, poważne alergie. Prof. Frederica P. Perera mówi wprost: Okazało się, że matki, które były narażone w czasie ciąży na większe zanieczyszczenia powietrza, rodziły dzieci mniejsze: z niższą wagą, mniejszych odwodem głowy i mniejszą długością ciała. […] Dzieci, które urodziły się mniejsze […] miały mniejszą pojemność płuc. Jako niemowlaki miały częściej krótszy, świszczący oddech (Gazeta Wyborcza, 19-20 marca 2016 r.).

Naukowe badania znajdują potwierdzenie w raportach międzynarodowych – w jednym z nich Europejska Komisja Gospodarcza ONZ potwierdza, że gdyby nie zanieczyszczone powietrze w Polsce, długość życia mogłaby być dłuższa o rok. Przede wszystkim to fakty mówią twardo: smog jest 11. przyczyną śmierci na świecie.

Niestety nie ma jednej recepty za zatrzymanie tej negatywnej tendencji.

I niech nikt nie oczekuje, że taką znajdzie. Ale to też nie powód, by załamywać ręce. Pierwszą – paradoksalnie ważną – sprawą jest dopuszczenie świadomości, że nie jest w naszych miastach za dobrze. Wówczas nikt nie będzie kwestionował takiego zagrożenia. I nie znajdzie poklasku dla swojej antyekologicznej fobii. A będzie jednocześnie oczekiwał lub wręcz podejmował działania na rzecz eliminacji zagrożeń z tego tytułu.

Wzrastającej świadomości ekologicznej musi towarzyszyć konsekwentna polityka poprawy jakości powietrza – może to być albo kompleksowa wymiana kotłów, których można palić złym węglem i odpadami na nowe, dobre jakościowo paleniska, albo wprost podłączanie budynków do miejskich cieplików. To powinna być twarda egzekucja gminnych regulaminów utrzymania czystości i porządku zakazujących palenia odpadów. Ale mogą to też być rozwiązania znacznie prostsze. Na jednej z ostatnich poznańskich debat dotyczących powietrza zaproponowałem wprowadzenie do miejskich standardów urbanistycznych zasady mycia kół pojazdów opuszczających place budów. W Poznaniu, gdzie jednym z najpoważniejszych czynników zwiększających zapylenie powietrza są pojazdy „wywożące” pył z placu budowy i „rozwożące po mieście”, wprowadzenie takiej prostej zasady ograniczy zapylenie w sposób radykalny.

Są pierwsze jaskółki poprawy

W kwietniu 2024 r. Parlament Europejski przegłosował „dyrektywę powietrzną” (AAQD), zaostrzającą dopuszczalne normy jakości powietrza w Europie.

HEAL Polska zawiązał wówczas „sojusz zdrowotny” z kilkoma instytutami zdrowia i naukowcami, i skierował pismo do ministerstw Klimatu i Środowiska oraz Zdrowia, w którym przywołano, że negocjacje dotyczące rewizji dyrektywy unijnej w sprawie jakości powietrza atmosferycznego (Ambient Air Quality Directives – AAQD) znajdują się obecnie w końcowej fazie rozmów trójstronnych (tzw. trilogów). Legislacja, na której ostateczny kształt i wdrażanie macie Panie bezpośredni wpływ, zadecyduje, jakim powietrzem mieszkanki i mieszkańcy Europy będą oddychać przez następne dekady.

Pod pismem, pod którym podpisało się kilkudziesięciu lekarzy, ekologów i naukowców obu dziedzin, wskazano, że zanieczyszczenie powietrza pozostaje największym pojedynczym środowiskowym zagrożeniem dla zdrowia Polek i Polaków – skutki i koszty zdrowotne brudnego powietrza, którym oddychamy, są na niedopuszczalnie wysokim poziomie. Zła jakość powietrza jest w naszym kraju przyczyną ponad 40 tys. przedwczesnych zgonów oraz milionów przypadków chorób każdego roku, co generuje koszty sięgające 10% krajowego PKB. Na negatywne konsekwencje oddychania powietrzem złej jakości szczególnie narażone są dzieci, osoby starsze, chore i znajdujące się w trudnej sytuacji materialnej. Unijne przepisy stanowią podstawowe narzędzie do zapobiegania negatywnym skutkom zdrowotnym zanieczyszczenia powietrza, dzięki wyznaczaniu limitów stężeń dla szkodliwych substancji dla całej Unii Europejskiej. Dlatego tak ważne jest dopilnowanie, by rewizja Dyrektywy zakończyła się wysokim poziomem jej ambicji oraz brakiem zgody na opóźnienia we wdrażaniu jej zapisów. Osłabione brzmienie uchwalanych przepisów niepotrzebnie zwiększyłoby negatywne skutki oraz pogłębiło nierówności zdrowotne: kalkulacje wskazują, że dziesięcioletnie opóźnienie we wdrażaniu nowych norm w naszym kraju spowodowałoby pond 87 tys. dodatkowych przedwczesnych zgonów.

Apelują więc o to, by nie dopuścić do jakichkolwiek opóźnień we wdrażaniu zapisów tej dyrektywy.

Trywializmem wobec powyższych, jest stwierdzenie że czym szybciej powiążemy sprawy zagrożenia naszego zdrowia ze sferą degradacji środowiska i czym szybciej wymusimy na lokalnych decydentach działania zapobiegawcze, tym lepiej dla środowiska i dla nas samych. W imię zasady, że ochrona środowiska to ochrona naszego otoczenia.

Krzysztof Mączkowski
Analityk ochrony środowiska (ochrona wód, zarządzanie środowiskiem, adaptacja do zmian klimatu, bioróżnorodność), publicysta i popularyzator ochrony środowiska, edukator kulturowy i środowiskowy, koordynator krajowy Programu Drzewo Franciszka, redaktor naczelny portalu DrzewoFranciszka.pl i sekretarz redakcji Magazynu Drzewo Franciszka. Doradca ds projektów rozwojowych Uniwersytetu WSB Merito, współzałożyciel Biegu Na Rzecz Ziemi, badacz relacji natura-kultura i zagadnień ekologii integralnej.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!