Czy kryminał lub film sensacyjny może dobrze zilustrować ważny problem społeczny? Może. Pokazuje to szwedzka produkcja pt. „Kradzież” na platformie Netflix (oryg. „Stolen”) opowiadająca o życiu Saamów mieszkających na dalekiej europejskiej północy.
Saamowie to ludy tubylcze zamieszkujące dziś północne krańce Norwegii, Finlandii, Półwyspu Kolskiego w Rosji i Szwecji. Są znani w Polsce jako Lapończycy, choć jest to – podobnie do określeń „Murzyn”, czy „Indianie” – pojęcie dość niejasne i też wywołujące u niektórych Saamów zdenerwowanie. Określenie „Lapończycy” wywodzi się podobno z języka szwedzkiego mające oznaczać łaty, co miało przez wieki charakteryzować pogardliwe podejście „cywilizowanych” Szwedów do „dzikusów chodzących z połatanych ubiorach”.
Sam film to sensacyjna historia walki pewnej saamskiej rodziny z kłusownikami hodowanych przez nich reniferów. Powoli zagęszczająca się akcja pokazuje zmagania tej rodziny nie tylko z kłusownikami, ale też z surowym klimatem i rasizmem. Szerszy kontekst filmu mówi nie tylko o kłusownictwie i rasiźmie, ale i o alkoholizmie ludzi mieszkających w miejscach bez przyszłości, walce z chciwymi koncernami wydobywczymi, politycznych przepychankach w radzie społeczności tubylczych, które też nie są wolne od takich problemów.
Dla wielu może być szokiem to, że istnieje rasizm białych względem białych, i to jeszcze w powszechnie uznawanej za tolerancyjną Szwecji. To prawie kalka podobnych problemów rodem z Kanady czy USA, gdzie społeczności indiańskie na co dzień walczą z agresją ekonomiczną, społeczną, pogardą kulturową i zawłaszczaniem terenów cennych przyrodniczo będących jednocześnie miejscami świętymi dla poszczególnych społeczności.
Zresztą, gdyby w filmie zamienić Saamów na np. Odżibwejów, „okropnych Lapońców” na „wstrętnych Indiańców” i dokonano by innych podobnych zabiegów, dostalibyśmy film o bardzo realistycznych indiańskich problemach Ameryki.
„Kradzież” umiejętnie – czyli nie zanudza, a intryguje – pokazuje kulturowe konteksty życia Saamów – ich tradycje, duchowość zespoloną niekiedy z chrześcijaństwem, podejście do zwierząt czy szerzej natury. To nie tylko „czysty kryminał”, ale i film stawiający pytania przed widzem, na ile obrona tradycji jest przegrana w zdominowanym przez wielkie pieniądze i wielkie koncerny świecie; na ile pielęgnacja tradycji jest skazana za marginalizację; czy można pogodzić życie w małych społecznościach lokalnych bez narażania się na utratę szans rozwoju – społecznego i indywidualnego; dlaczego i czy zawsze jedyną szansą na lepszą przyszłość jest ucieczka do wielkich miast?
Film pokazuje, że problemy ekologiczne są ściśle powiązanie z problemami społecznymi: jeśli jest bieda nie ma szans na myślenie o ekologii; że czasami społeczeństwa mają dylemat: zgodzić się na wielkie (nie zawsze adekwatne) finanse w zamian za zgodę na niszczenie środowiska, czy może nie dać się nabrać obłudnym obietnicom koncernów, nie zarobić wielkich pieniędzy (które i tak się skończą), a nie mieć problemów ze wzrostem zachorowalności z powodu skażenia wód i powietrza? A może dylematy pojawiają się w jeszcze innych obszarach i w obliczu innych sporów?
Wydaje się, że film opowiada o powolnym zabijaniu ludzi, środowiska i tradycji przez chciwość. Pokazuje też jednak, że jest ratunek w dobrym gospodarowaniu i przemyślanych długofalowych decyzjach. Jak zawsze, decyzja należy do każdego z nas.
Kradzież (szw. Stöld, ang. Stolen) | reż. Elle Márjá Eira | scenariusz: Peter Birro | czas: 1 h 47 m | Szwecja | 2024