Założyciel Klubu Gaja, od ponad  40 lat walczy o przyrodę i drzewa – sadzi je, chroni i opowiada ich historie, by jednoczyły ludzi. Rozmawiamy z nim przy okazji trwającego konkursu Drzewo Roku, który organizuje, by pokazać, jak wielką rolę drzewa odgrywają w naszym życiu i jaką siłę mają w budowaniu wspólnoty. Bożek mówi wprost: las to jego królestwo, a on sam zawsze pozostanie jego sługą.

 

Katarzyna Kamyczek: Trwa konkurs „Drzewo Roku”, który organizujecie w Polsce. Skąd wziął się ten pomysł?

Jacek Bożek: Od ponad dwudziestu lat, 10 października, Klub Gaja angażuje ludzi w całym kraju w sadzenie drzew, opiekę nad nimi i różne działania dla środowiska. Nasze inicjatywy zwróciły uwagę organizacji z Czech, z którą wcześniej współpracowaliśmy. To właśnie Czesi wymyślili konkurs „Drzewo Roku” i rozpropagowali go na całą Europę. My zajęliśmy się jego polską edycją. Drzewa, które wygrywają w każdym kraju, stają potem w europejskim finale i walczą o tytuł Europejskiego Drzewa Roku.

W tym roku było 50 zgłoszeń. Wybraliście 16 finalistów. Czym się kierujecie?

Głównym kryterium jest ciekawa opowieść o drzewie. Musi mieć swoją historię, legendy, opowieść, tak żeby to wszystko potem służyło  społeczności lokalnej, która je zgłasza.

W jaki sposób?

fot. Arnaud Mesureur / unsplash.com

Gdy dane drzewo wygrywa w konkursie, bardzo często korzysta na tym lokalna społeczność, organizując wokół niego różnego rodzaju wydarzenia: konkursy, festiwale, koncerty, a nawet tworząc pamiątkowe znaczki czy inne inicjatywy. Można powiedzieć, że takie drzewo staje się swego rodzaju kapitałem społecznym. To jednak nie wszystko – ma też wartość kulturową, bo zwykle są to drzewa stare, z własną historią i opowieściami.

Wybieramy drzewa, które po prostu są ciekawe. Nie muszą być największe, choć zazwyczaj są niezwykle piękne. Po zgłoszeniu drzewa wszystko zależy już od internautów. I tu znowu kluczową rolę odgrywa lokalna społeczność. Osoby, które zgłosiły drzewo, muszą nie tylko zaangażować mieszkańców, by zdobyć ich wsparcie, ale wręcz prowadzić intensywne działania promocyjne, bo do zwycięstwa potrzeba tysięcy głosów.

W ten sposób wokół drzewa znów buduje się kapitał społeczny – ludzie współpracują, mobilizują się, proszą o głosy, działają razem. To konkurs, który łączy w sobie wątki ekologiczne, społeczne i kulturowe.

Potem to drzewo, które wygrywa w danym kraju, staje w szranki o tytuł Europejskiego Drzewa Roku.  W tym roku było głośno, bo…

…bo Hiszpanie bardzo chcieli, by wygrało ich drzewo, więc zaczęli się nabijać z naszego, polskiego kandydata. I wtedy nastąpiła mobilizacja z naszej strony. Tu  bardzo chciałbym podziękować społeczności internetowej skupionej wokół „Make Life Harder”, którzy mają prawie 2 miliony obserwatorów. Dzięki temu udało się zająć 1. miejsce. 

Które drzewo miało taką historię, że strasznie Pana poruszyła i długo Pan ją pamiętał?

Dużo ich było, ale… myślę o drzewie, które zdobyło mało głosów. To była topola w szpitalu, którą zgłosił z Łodzi młody człowiek, bardzo chory, który leżał w tym szpitalu. Zawsze się wzruszam jak o tym myślę, może dlatego, że ja byłem bardzo chorowitym dzieckiem i miałem swoje akacje przed domem. Leżałem cały czas w łóżku i te akacje, które widziałem przez okno, to był mój świat. I ten chłopak zgłosił tę topolę jako swoją przyjaciółkę, dlatego że tylko ją widział przez okno, leżąc cały czas, i to jest wzruszające.

Pan zaczął mówić o starych drzewach, o których teraz dużo się debatuje.

fot. Jan Huber / unsplash.com

Nerwowy się robię, kiedy to słyszę. Nawet nie trzeba być wielbicielem drzew tak jak ja, ale trzeba być w miarę rozsądnym człowiekiem, by już nie debatować nad tym, jest to tak oczywiste, że należy je chronić. Zostawmy w spokoju drzewa.

Zakładał pan Klub Gaja jeszcze w komunie.

To był element walki z komuną, ale to była organizacja nakierowana na ekologię i prawa zwierząt. Założyłem ją jeszcze pod ziemią w 88 roku. Od tamtego czasu słyszę wciąż to samo, od polityków, dziennikarzy. I jest dramat, bo niewiele się w ekologii zmienia. Jest zdecydowanie gorzej. Nie mam już ochoty mówić na ten temat, bo to jest po prostu niewiarygodne, co się dzieje.

Przykłady?

Nawet jeśli ktoś w ogóle nie interesuje się ekologią, przyrodą ani nawet polityką, to na pewno interesuje go, ile zapłaci za żywność. Czy jedzenie będzie zdrowe? Co w ogóle będzie miał na talerzu? To właśnie jest kryzys klimatyczny. Nasze wydatki będą dramatycznie rosnąć.

Nie chodzi tylko o to, że kawa czy czekolada podrożeją, jak często słyszymy w mediach — bez nich da się przecież żyć. Problem w tym, że wszystkiego będzie mniej. Nawet tak podstawowych produktów jak… ziemniaki.

Zmiany klimatu wpływają na każdy element naszego życia, bo wszystko, co mamy, pochodzi z przyrody. Nie ma rzeczy, której nie wzięlibyśmy z natury. Jest nam absolutnie niezbędna. A dziś, na naszych oczach, przyroda umiera, bo nie zdąża się regenerować.

Woda ucieka — przez zabetonowane miasta, przez susze. Mógłbym wymieniać przykłady w nieskończoność. Problem w tym, że wszyscy to wiemy, ale prawie nikt nie podejmuje działań.

To dodam tylko… ekstremalne upały. 

Starsi ludzie i małe dzieci nie będą w stanie wytrzymywać takich temperatur. My po prostu nie jesteśmy do tego przystosowani — jesteśmy mieszkańcami Europy Środkowej.

Mam zresztą wrażenie, że kultura komercji niszczy nawet te kraje, które jeszcze w latach 80. dobrze sobie radziły. Na przykład pamiętam, jak byłem w Indiach w tamtych czasach: herbatę podawano w małych glinianych kubeczkach, które pod wpływem ciepła rozpuszczały się i wracały do ziemi. Dziś wszędzie króluje plastik, który generuje gigantyczne ilości odpadów. Szkoda gadać…

Wróćmy do lasu.

Drzewa znikają – stare, młode, bo ludziom jest potrzebna przestrzeń, by zarabiać pieniądze. To jest walka o przestrzeń. Zwierzęta jeszcze mają jakieś szanse, bo mogą gdzieś uciec. A drzewa? Trzeba je chronić, sadzić, zakładać ogrody. My jako „Klub Gaja” najwięcej teraz zakładamy przez cały czas parków i ogrodów. To jest teraz nasza nowa idea. Stwierdziliśmy, że to ma sens. Jeszcze póki możemy, mamy siły, to zakładamy. 

I edukujecie.

fot. Olena Bohovyk / unsplash.com

Musimy kulturowo zmienić nasz styl życia. Konsumpcjonizm się nie sklei z przyrodą. Zapominamy, że to, co jest dobre dla ziemi, jest dobre dla ludzi. W szkołach, przedszkolach z dzieciakami robimy grządki podwyższone, żeby jeszcze sobie jakieś jarzyny posadzili.

Ma pan swoje ulubione drzewo?

Mieszkam na wsi w Beskidzie Małym i mam przed oknem klona jawora, ale gigantycznego. W swojej okolicy mam trzy ukochane drzewa, to jest moja święta trójca. Dwa z tych drzew uratowałem przed wycięciem. Nad rzeczką mam bardzo starą wierzbę, którą uratowałem, ona się zwaliła na samochód córki. Nie pozwoliłem jej wyciąć, więc wciąż jest! Do kompletu jest jeszcze gigantyczna lipa, którą też widzę z okna przy drodze, którą do połowy ścięto, bo sąsiedzi mówili, że trzeba drogę wyprostować, bo jest tam lekki zakręt. Ją też uratowałem.

Jakim drzewem byłby pan, gdyby była taka możliwość?

To trochę może zbyt metafizycznie zabrzmi, ale na pewno nie chciałbym rosnąć w samotności, czyli chciałbym, żeby tych drzew było kilka, ale chyba chciałbym, żeby to było w jakimś miejscu typu pustynia albo tuż pod szczytami. Jak się regiel górny kończy i zaczynają się skały. Takie, żeby być w takiej troszkę dramatycznej sytuacji, która przypomina o kruchości życia, przemijaniu. Albo mógłbym rosnąć gdzieś na pustyni lub na kolorowej skale. Tak jak w Izraelu. Taki widok przypomina mi o sile, którą daje samotność. A jakim konkretnie drzewem mógłbym być? Lubię wszystkie!

Pana drzewa się porozumiewają ze sobą? Pan to jakoś czuje?

Nie wiem, czy czuję, czy nie czuję, ale jestem przekonany, święcie, że natura się ze sobą porozumiewa. Kiedy chodzę po lesie zimą, to drzewa nie chcą w ogóle mieć jakiegoś kontaktu. Są w bardzo głębokim śnie. Na wiosnę znowu się czuje, że one też nie chcą rozmawiać, bo są zainteresowane sobą. Po prostu te soki, te liście, to jest taka energia. Najlepiej z drzewami porozumieć się jesienią. Jak już wszystko zrobią, co do nich należy, a jeszcze nie zrzucają liści. To jest taki okres, kiedy się czuje, że wtedy drzewa są szczęśliwe.

Co wtedy mówią?

Drzewa zawsze mówią mi to samo, że zbawi nas skupienie, milczenie. Że to, co dzieje się wokół nas, to jest za dużo. One się niby nie ruszają, ale to pozory. Cały czas rusza je wiatr i to, co się dzieje w korzeniach. Las, no może poszczególne drzewa zawsze mówią do mnie  to samo: „Skup się, chłopie, skup się, to wszystko będzie w porządku”.

Tu i teraz?

Tak, żeby być skupiony, żeby nie być rozproszonym w świecie, w który jest kompletny bałagan. Bo wtedy ucieka życie. Ucieka to, co jest najważniejsze. Czyli to, co się dzieje wokół. Bez względu, czy jest się w lesie, czy w centrum miasta. Bądź skupiony.

Drzewa są pokorne poprzez to, że  się dopasowują do cyklu pór roku?

Nie, to nie jest dobre słowo. Drzewa nie są uległe. Są potężne, jak się chce z drzewem wygrać, to trzeba mieć  piłę elektryczną czy inną. One są po prostu częścią wszechświata. Są siłą trwania.

Przytula się pan do drzew?

Częściej się im kłaniam. Oddaję szacunek. To moje królestwo. Ale zdarza się, że przytulam się do starych sosen. Do dębów już rzadziej.

 

Jacek Bożek (ur. 1958) – polski działacz ekologiczny, założyciel i przewodniczący Klubu Gaja, jednej z najbardziej rozpoznawalnych organizacji ekologicznych w Polsce, z filiami także w Holandii i Wielkiej Brytanii. Już w latach 80. prowadził prywatną szkołę hathajogi w Wilkowicach, a jego zaangażowanie wykraczało poza ochronę przyrody – działał również na rzecz praw Tybetańczyków, m.in. wydając biuletyn Wolny Tybet. Brał udział w kluczowych akcjach protestacyjnych, takich jak sprzeciw wobec budowy elektrowni jądrowej w Żarnowcu czy zapory w Czorsztynie. Za swoje zasługi został uhonorowany wieloma nagrodami, m.in. nagrodą Polcul Foundation (2000) za działalność na rzecz kultury i ochrony środowiska oraz tytułem „Człowieka Roku Polskiej Ekologii” (2002). W 2014 roku otrzymał Zielony Czek w kategorii „edukacja ekologiczna dzieci i młodzieży” za programy takie jak „Zaadoptuj rzekę” czy „Święto Drzewa”, kształtujące pokolenie „Eko XXI wieku”. Nadal aktywnie działa na rzecz ochrony środowiska i praw człowieka. Działacz opozycji antykomunistycznej. W 2011 odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za budowanie społeczeństwa obywatelskiego. Laureat Społecznego Nobla Ashoki.

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

2 + siedem =