Od momentu, gdy zacząłem zajmować się tubylczymi filozofiami szacunku do Ziemi, od kiedy zacząłem zajmować się ekologią integralną, wśród wielu ważnych spraw, do trzech przykładam szczególną wagę.
Nadzieja. Wśród wielu zagrożeń jedno jest szczególnie niebezpieczne, bo niewidoczne: odbieranie ludziom nadziei. Nadzieja jest niekiedy jedynym motywatorem do jakiegokolwiek działania. Motywuje i pcha do przodu i wzmacnia odwagę. Całe zaangażowanie na rzecz środowiska jest działaniem ku nadziei, na rzecz poprawy jutra. Odbieranie ludziom nadziei, straszenie tym, że za trzydzieści lat świat się skończy bywa nieskuteczne, a na pewno jest nikczemne. Brońmy nadziei!
Miejsce człowieka na Ziemi. Istnieje spór między dwoma poglądami: że człowiek jest równy innym stworzeniom; i że Bóg postawił człowieka z centrum tego świata jako najważniejszą istotę.
Jak dla mnie, bez względu na to jaką perspektywę przyjmiemy, człowiek tak mocno jest powiązany z każdym innym elementem natury, że naruszenie tej równowagi grozi zachwianiem stabilności natury i ludzkości; wywyższanie się człowieka ponad naturę powoduje dewastację środowiska na masową skalę, co obserwujemy obecnie. Nawet słynna maksyma „czyńcie sobie ziemię poddaną” nie jest przyzwoleniem do kreowania rzeczywistości według ludzkiego widzimisię i niszczenia Ziemi bez konsekwencji, ale zawiera się w nim zaproszenie do przyjęcia przez człowieka roli ogrodnika, pasterza, opiekuna ziemi.
Relacje międzyludzkie. Po to, by skutecznie zająć się sprawami poprawy warunków życia trzeba mieć ułożone relacje z ludźmi. Nie zajmie się skutecznie żadnym problemem ekologicznym ten, kto jest skłócony z ludźmi, kto nosi i sieje nienawiść w stosunku do ludzi. Przyjaźń do zwierząt i roślin zawsze jest poprzedzona przyjaźnią (lub choćby szczerą sympatią) do ludzi. Osoba kłótliwa nigdy nie stworzy szerokiego forum współpracy na rzecz środowiska. Kłamca nigdy nie przekona kłamstwami innych do swojego poglądu…
Wiele razy o tym mówiłem, wiele razy pisałem. Uważam, że te trzy sprawy fundamentalnie określają moje poglądy na życie i są inspiracjami do pracy.
I teraz wyobraźcie sobie moje radosne zdziwienie, gdy uświadomiłem sobie, że dokładnie to samo mówią i myślą inni, znacznie ode mnie ważniejsi, mający znacznie szerszy wpływ na świadomość tych, którzy ich słuchają.
Jedną z nich jest dr Lyla June Johnston, tubylcza uczona, muzyk i naukowczyni z pochodzenia Nawaho, Szejenka z domieszką krwi europejskiej. Jesteśmy znajomymi na Facebooku i dzięki temu mam szansę obserwować ją od dawna. Zachwycam się jej twórczością muzyczną (posłuchajcie jej utworów na YouTubie!) i uważnie wsłuchuję się w to, co mówi o prawach Indian, o wspieraniu młodzieży, o tradycyjnych praktykach zarządzania ziemią oraz leczeniu traumy międzypokoleniowej i międzykulturowej.
Jest uznaną naukowczynią, która połączyła w swej aktywności studia ekologii człowieka na Stanford, a jednocześnie studia z pedagogiki tubylczej i tradycyjnego światopoglądu.
To właśnie ona niedawno napisała u siebie: Bycie prawdziwie człowiekiem oznacza bycie w komunii z naszymi nie-ludzkimi krewnymi. To właśnie czyni nas ludźmi. Naszą rolą na Ziemi zawsze było bycie rękami i nogami Stwórcy, ogrodnikiem, dozorcą, opiekunem równowagi ziemi. Żaden inny gatunek nie może zrobić tego, co my możemy zrobić, tak jak my, ludzie, nie możemy zrobić tego, co robi pszczoła, co robi bóbr, co robi dąb. Wszyscy mamy swoją unikalną rolę, a naszą jest wykorzystanie tych przeciwstawnych kciuków i mózgów, aby służyć ziemi.
Czytałem to przesłanie kilka razy, by mieć pewność, że zrozumiałem ją dobrze. I to powiedzenie, że rolą człowieka na Ziemi jest „bycie rękami i nogami Stwórcy, ogrodnikiem, dozorcą, opiekunem równowagi Ziemi”. Czysta ekologia integralna, ogromna pokora do relacji człowieka z cała naturą!
Drugim ważnym w niniejszych rozważaniach jest papież Leon XIV. Jego przedstawiać specjalnie nie muszę, ale cytat z początków jego pontyfikatu nie nabrał jeszcze wielu zasięgów: Pokój zaczyna się od nas, od sposobu, w jaki patrzymy na innych, słuchamy innych, mówimy o innych.
Ten cytat na jednej z grup na Facebooku zamieścił z kolei równie znany o. Andrzej Szustak OP.
Przyjazne spoglądanie na innych, mówienie z szacunkiem, wsłuchiwanie się w głosy innych – jakie to wspaniałe, prawda?
Mam tę ogromną satysfakcję słuchać brzmienia swoich poglądów u innych – nie dlatego, że są bardziej znani i znaczący, ale dlatego, że dobrze jest, gdy wielu myśli podobnie. To daje nadzieję (nadzieję!) na lepszą przyszłość, na współdziałanie na wielu forach, na wzajemne zrozumienie przyszłości ponad podziałami, ponad granicami, ponad filozofiami, nadzieję na wzajemne zrozumienie i szacunek.
I to zwiększa poczucie dobrej misji.
Fotografie:
Lyla June Johnston – screeny z jej utworów („North Star” i „All Nations Rise”)
Cytat z Leona XIV – Leoniaki / FB