Pisanie o „walce” w dniach, kiedy wojna rosyjsko-ukraińska zawitała na polską ziemię nie jest może zbyt zręczne, ale nie o wojnie ma być, a o naszych językowych, wielokrotnie niewłaściwych, nawykach. I może właśnie wtedy – w kontraście z realną wojną – te nasze „walki” nabiorą właściwych proporcji.

Bo chcę napisać, już po wakacjach, po czasie odpoczynku, wyluzowania, zresetowania emocji, jak bardzo uderzyło mnie to jak często w życiu publicznym politycy, aktywiści, dziennikarze, publicyści (nad)używają określenia „walki”.

Walczymy o czystość języka polskiego, o czyste środowisko, o godne warunki życia, o lepszą edukację, o pamięć narodową, ze zmianami klimatu, o kanon lektur i prawdziwą historię… A czy zastanawialiście się kiedyś z kim ta walka?

Czy nie jest tak, że w swoim zapamiętaniu zaczynamy tracić z widoku sprawę, na której nam zależy, i skupiamy się na walce z ludźmi? Z tymi, który inaczej pojmują kanon lektur niż my sami; z tymi, którzy też chcą lepszej edukacji, ale trochę w innym formacie; z tymi, którzy czytają tak samo dużo jak my, ale coś innego?

Czy nie jest tak, że zamiast walczyć o czystość języka polskiego, powinniśmy zacząć uczyć (się) go lepiej; że zamiast walczyć o czyste środowisko i o poprawę warunków klimatycznych, powinniśmy raczej tworzyć sojusze na rzecz współpracy i tworzenia dobrych scenariuszy; że zamiast walczyć o nowy (lepszy) kanon lektur, powinniśmy raczej współpracować z ludźmi o różnych wrażliwościach, choć tak samo przekonanych, że dobre lektury są dobrym początkiem na resztę życia?

Piszę te słowa w trakcie XII Zjazdu Gnieźnieńskiego, który w tym roku skupił się na ważnych sprawach – wrażliwości społecznej, zobowiązaniach ekologicznych, drogach pokoju, ”ekonomii wspólnego domu”, nowych horyzontach idei solidarności. I tu nikt z nikim nie walczy, ani o nic nie walczy. Tu każdy rozmawia, przekonuje, debatuje, słucha i zachęca do słuchania. Tu nie ma języka walki, jest przestrzeń dialogu i (przyszłej) współpracy. Bardziej atmosfera budowy niż wojowania.

Tu dominują takie pojęcia jak „otwartość”, „pojednanie”, „odbudowa”, „odpowiedzialność”, „współpraca”, „rozwój integralny”. Słowa „walka” nie ma. Bo nikt tu nie chce z nikim walczyć, nikt tu nie chce o nic walczyć. Chce współpracy i budowy. Nie przeciwko ludziom, a jedynie przeciw złym sprawom. Nie przeciwko ludziom, a na rzecz lepszego jutra. A są tu poruszane bardzo trudne sprawy – pokój na Ukrainie, dewastacja środowiska, zmiany klimatyczne, problematyka migracji, ubóstwo itp., a więc sprawy, które w przestrzeni polityki są wielokrotnie przestrzenią walki – nie z problemami, ale z ludźmi.

Zatem nie o walkę chodzi – jakkolwiek brzmi to dobrze w uszach wyznawców ideologicznych kłótni – ale o trudną budowę nowych scenariuszy. Budowę nudną, żmudną, długotrwałą, bez błyskotliwych fajerwerków, ale za to dającą znacznie lepsze efekty niż „walka”.

PS. Dzień dobry po wakacjach!

 

zdj. Womanizer Toys | unsplash.com

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

sześć + 8 =