Doprawdy trudno pisze się o sprawach publicznych w atmosferze zagęszczającej się kłótni politycznej – zwłaszcza pod koniec kampanii wyborczej, gdy każde nierozważnie zapisane zdanie może zostać uznane za sprzyjanie „tym” czy „tamtym”. Zwłaszcza tuż przed ciszą wyborczą.

Ale paradoksalnie to właśnie polityka zainspirowała mnie do napisania o wartości, której w niej samej zaczyna dramatycznie brakować: o szacunku do innego.

Szacunek to wartość trudna do uchwycenia – bo jak właściwie ją opisać? Jako akceptację cudzych poglądów? Jako respekt dla odmienności? Jak?

Może szacunek to po prostu uważność wobec istnienia innego – uznanie czyjejś obecności: osoby, ale też istoty, poglądu, świata. Może to przyjęcie faktu istnienia czegoś lub kogoś bez potrzeby rozumienia, kontrolowania czy oceniania.

Szacunek nie musi oznaczać zgody ani podziwu, ale może być postawą, która uznaje obecność. W tym sensie przyjęcie szacunku jako fundamentu relacji między ludźmi wymaga pokory – odłożenia na bok przekonania, że jesteśmy lepsi, na rzecz otwartości.

Ale szacunek – i to chciałbym dziś podkreślić najmocniej – pozwala przestać traktować się jak wrogowie. Może nadal będziemy przeciwnikami, ale porzucimy wrogość. To właśnie takie „obniżenie temperatury” w relacjach pozwala wsłuchać się w inne poglądy, inne intencje, inne powody takiego, a nie innego postępowania.

Dzisiejszy przeciwnik może się okazać jutrzejszym sojusznikiem – albo przynajmniej życzliwym obserwatorem. Mnie osobiście, jako osobie zajmującej się ochroną środowiska, zdarzało się przeżyć momenty, w których moi adwersarze po rozmowie stawali się trwałymi sojusznikami w działaniach na rzecz przyrody. Świadomie nie podaję nazwisk ani szczegółów – nie wiem, czy główni bohaterowie tych sytuacji życzyliby sobie ich upublicznienia.

Jeśli ktoś w to nie wierzy, niech przypomni sobie, jak kilka lat temu przeciwko budowie kopalni odkrywkowej w Niemczech protestowali ramię w ramię chrześcijanie, broniący kościoła przeznaczonego do wyburzenia, i „lewaccy ekolodzy” walczący o ochronę środowiska. Sojusz był możliwy, bo obie strony uznały siebie co najwyżej za przeciwników. „Lżejsza” kategoria niechęci pozwoliła zbudować porozumienie w sprawie ważnej dla obu stron.

Szacunek – tego brakuje dziś w polityce. Ale nie może go zabraknąć w naszych codziennych relacjach.

Nim więc – i to mój apel – pokłócisz się z kimś „na śmierć i życie”, pomyśl, że jutro być może będziesz musiał się z nią czy z nim dogadać. I to w sprawie ważniejszej niż kolor flag niesionych na manifestacjach.

Bo demokracja, ekologia i zrównoważony rozwój, wszystkie razem, potrzebują nie tylko głosów i emocji – ale przede wszystkim ludzi, którzy potrafią ze sobą rozmawiać. I współpracować. Nawet – a może zwłaszcza – gdy się różnią.

 

 

 

fot. Tushar Rathour / https://unsplash.com/@tushar5

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

trzynaście + siedemnaście =