Mogę trochę pośmieszkować? Wybaczcie, ale nie umiem się powstrzymać… Chcę nawiązać do „kampanii histerii”. Co to takiego? To takie akcje medialne, najczęściej podejmowane przez polityków i powielanie przez usłużnych im publicystów, które wałkują jakiś temat do granicy histerii właśnie.

Przyznam, że nie wiem czy istnieje pojęcie „kampanii histerii”, więc może będę pierwszy który takie ustanowi, ale problem jest poważny. Chodzi o to, że są osoby „o dużych zasięgach” w socialmediach, które potrafią namieszać ludziom w głowie posługując się nieprawdą, półprawdą i odwracaniem uwagi od istoty problemu.

Przykład pierwszy: pamiętacie słynną kampanię ośmieszania jednej z nowych dyrektyw unijnych, by nakrętki plastikowe w całej UE były fabrycznie przytwierdzone do opakowania od napoju z tworzyw sztucznych? Przez pewien czas internet oblatywały zdjęcia pokazujące czerwone nosy zgniatane przez owe „okrutne zakrętki” i całą argumentacją pomstującą na równie okrutną i bezmyślną Unię Europejską. Były też zdjęcia pokazujące dwóch kowbojów w więzieniu, kiedy jeden pyta: „za co siedzisz?”, a drugi odpowiada: „odrywałem nakrętki od butelki”.

I wszystko to w wykonaniu tych, którzy uważają się za potomków zwycięzców spod Grunwaldu, obrońców Wiednia i innych wspaniałych momentów polskiej historii. Odwołują się do wspaniałych zwycięstw polskiego oręża, a nie potrafią poradzić sobie z maleńką zakrętką, którą wystarczy mocno odgiąć, butelkę obrócić na bok i po problemie.

Przykład drugi: histeria wokół rzekomego przymusu produkcji żywności „z robaków”. Jedni politycy zwyzywali od „marksistowskich pomiotów” innych polityków tylko dlatego, że uroili sobie w głowie, że Polska po podpisaniu deklaracji do raportu C40 Cities o zaangażowaniu miast w eliminację czynników oddziałujących negatywnie na klimat, rzekomo będzie zmuszona wyeliminować produkcję mięsa.

Tym razem potomkowie zwycięzców spod Kircholmu i Chocimia zasiedli do ogromnych steków, wołowiny, kurczaków, wielkich kufli piwa i wielkich porcji ziemniaków ogłaszając obronę „tradycyjnej polskiej kuchni”. Zrobili sobie fotki i wrzucili do internetu. Nie moje zmartwienie o ich stan zdrowia, ale mam nadzieję, że ktoś im powie co im się gdzie odłoży przy takiej diecie. Żeby nie było: jadam mięso, czasami popijam winem, ale nie robię z tego patriotycznej jazdy.

Takich kampanii histerii w polskiej przestrzeni medialnej było znacznie więcej. I wiele z nich dotyczyło spraw środowiska i klimatu w duchu udowodniania, że „ekologia to lewactwo”, a zmian klimatu nie ma.

Jeden z elementów kampanii drwin w sprawie „dyrektywy nakrętkowej”

Można podśmiechiwać się z niskiego poziomu wiedzy polskich polityków i usłużnych im publicystów, ale – już poważniej mówiąc – warto sobie powiedzieć szczerze: kłamstwo powielane wielokrotnie bez żadnej odpowiedzi urasta do rangi prawdy.

I tu zaczyna się problem.

Gniotą cię zakrętki? Nie segreguj. To bez sensu. Nie chcesz „jadać robaków”, kupuj mięso, jak najwięcej mięsa… Uważasz, że ekologia to ideologiczny wymysł nawiedzonych urzędników, miej ich w nosie, pal plastikami w piecu – wara urzędnikom od naszych spraw… Nie moje to słowa, ale wyobrażam sobie taką narrację w gronie osób, które są podatne na manipulacje.

Znowu wraca problem jakości debaty, jakości edukacji i problem „chodzenia na skróty”. Czym lepsza edukacja i czym bardziej rzeczowa debata, tym mniejszy wpływ na świadomość społeczną będą mieli „rycerze XXI w.”. Czy wam też to przeszkadza?

 

 

Fot. https://unsplash.com/@tepapa

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

9 − pięć =