Wiktora A. Ciesielska i Piotr Niemczewski to ludzie, którzy udowadniają, że dla pasji nie ma rzeczy niemożliwych. W środku zimy wybrali się do Patagonii, by z kamerą towarzyszyć projektowi rewildingu – aktywnej walki o przywracanie dzikiej przyrody. Surowe warunki, zamknięte drogi i nieprzyjazna pogoda nie odstraszyły ich, a wręcz przeciwnie – zachęciły do działania. W sercu Parque Patagonia byli świadkami niesamowitych scen: ataków drapieżników, codziennej walki o przetrwanie i niefiltrowanej bliskości natury. To doświadczenie zmieniło ich perspektywę – w świecie przyrody człowiek jest jedynie obserwatorem, a nie jego centralnym punktem.

 

Katarzyna Kamyczek: Jak to się stało, że wylądowaliście w samym sercu Patagonii w Argentynie?

Wiktora A. Ciesielska: We wrześniu rozpoczęłam studia magisterskie na kierunku Wildlife Documentary Production na University of Salford. Od tego momentu mój świat nabrał tempa – to był intensywny, pełen wyzwań czas, ale to, co najważniejsze i najbardziej ekscytujące, było dopiero przede mną. Aby ukończyć studia i zdobyć tytuł magistra, musiałam stworzyć krótki film dokumentalny. Mogłam wybrać coś prostego, temat, który mogłabym zrealizować na własnym podwórku. Ale… Piotrek rzucił myślą: “Kto wie, kiedy znów będziemy mieli taki pretekst i okazję, żeby zrobić własny film w dowolnym miejscu na świecie? Zróbmy coś, o czym zawsze marzyliśmy.” Zaczęłam szukać tego czegoś – i znalazłam. Wkrótce potem jeden z moich licznych maili trafił do fundacji Freyja, która zaoferowała mi niezwykłą szansę: realizację filmu w ich nowym parku, zlokalizowanym w samym sercu Patagonii w Argentynie. Park ten powstał dzięki współpracy z organizacją Rewilding Argentina – spadkobiercą działań słynnej Tompkins Foundation. Dla kontekstu: historia Tompkinsów to niezwykła opowieść o ratowaniu przyrody, którą możecie poznać w dokumencie Nat Geo „Wild Life”. To dla mnie okazja, o której nawet nie śmiałam marzyć – stworzenie filmu na samym krańcu Ameryki Południowej.

Piotr Niemczewski: Takiego projektu nie da się zrealizować samemu. Freyja i Rewilding Argentina zapewniły nam transport na terenie Argentyny, dostęp do terenowego samochodu, zakwaterowanie w bazie El Unco i przede wszystkim wsparcie lokalnych przewodników, tropicieli i specjalistów od ochrony dzikiej przyrody. Ogromną pomoc otrzymaliśmy również od producentów i dystrybutorów sprzętu filmowego, którzy w ramach współpracy barterowej zapewnili nam kluczowe elementy naszego sprzętu, takie jak obiektywy, baterie, mikrofony, statyw czy dron. Od marki Jack Wolfskin dostaliśmy zestaw zimowych ubrań i butów dostosowanych do patagońskich warunków.

Natomiast największe wsparcie finansowe, dzięki któremu udało się ten projekt oderwać od ziemi otrzymaliśmy od ponad 260 darczyńców na platformie Zrzutka.pl. Ogłaszając zbiórkę na naszych mediach społecznościowych absolutnie nie spodziewaliśmy się aż takiego odzewu. To był znak, że temat Rewildingu i Parku Patagonia może zafascynować nie tylko nas.

 

Jesteście filmowcami, myślicie obrazami. Jaki z podróży najbardziej został wam w głowie?

Wiktora A. Ciesielska:  Opowiem o dwóch! Po ponad 40 godzinach w podróży dotarliśmy do Argentyny. Wyszliśmy z lotniska, wsiedliśmy do taksówki i rozpoczęliśmy sześciogodzinną podróż w głąb kraju. Byłam wykończona, oczy same mi się zamykały, a głowa nie do końca nadążała za tym, gdzie jestem i co się dzieje. Po 30 minutach drogi, jadąc wzdłuż wybrzeża oceanu zobaczyliśmy wieloryby. Tryskały wodą na horyzoncie. Niedługo później musieliśmy się zatrzymać, gdy przed naszym autem przechodziły guanako i nandu. Te pierwsze chwile w Patagonii, gdy walczyłam ze zmęczeniem, by chłonąć każdą chwilę, były jak sen na jawie. To uczucie i obrazy zostaną ze mną na zawsze.

I drugi: Pierwsze spotkanie z pumą to moment, którego nigdy nie zapomnę. Szliśmy kanionem z naszym przewodnikiem, wiedząc, że jest gdzieś w pobliżu. Poprzedniego dnia nie udało nam się jej odnaleźć, więc emocje były jeszcze większe. Patrzyłam przez lornetkę na skaliste ściany kanionu, kiedy nagle coś przykuło mój wzrok. Puma. Patrzyła prosto na mnie. I jakoś nie potrafiłam uwierzyć, że naprawdę ją widzę. Aż mrugnęła i wtedy do mnie dotarło, że to wcale nie sztuczny obrazek, a ona naprawdę tam jest i dzieli nas tylko kilkanaście metrów.

Piotr Niemczewski: Kondory andyjskie to największe ptaki drapieżne świata. Zazwyczaj widzieliśmy je szybujące wysoko nad naszymi głowami, jednak wieczorami wracały do wąwozów, w których na co dzień nagrywaliśmy. Kiedy wracaliśmy do bazy po zachodzie słońca, często na skalnych półkach kilkanaście metrów nad nami można było dostrzec sylwetki tych wielkich ptaków. Siedziały tam bez ruchu, w ciszy obserwując nas z góry. Było coś niezwykłego w widoku tych ciemnych “postaci” wielkości siedzącego człowieka, wyłaniających się z półmroku tak blisko nas. Przypominały trochę ponure gargulce wiszące na gotyckich budynkach. Budziły w nas lekki niepokój ale i respekt dla tego dzikiego miejsca, do którego wyraźnie nie pasowaliśmy. Kręciliście i nagrywaliście wywiady z osobami pracującymi w projekcie, czyli naukowcami. Wydaje się, że to osoby mało medialne skupione na działaniu w naturze. Trudno było coś z nich wyciągnąć? Jaka wypowiedz, myśl w kontekście wiadomo środowiska zrobiła na was największe wrażenie, a może zaskoczyła.

 

W czasie wyjazdu dużo pracowaliście z naukowcami. Łatwo było?

Wiktora A. Ciesielska:  Naukowcy często mają stres i niepewność wypisaną na twarzy, kiedy podchodzimy do nich z kamerą. Nie ma w tym nic dziwnego, w końcu wybierając tę ścieżkę kariery, raczej nie zakłada się występowania w świetle obiektywów. Mimo to, zawsze chętnie z nami współpracują i dają z siebie wszystko. Myślę, że w środowisku naukowym powoli rośnie świadomość, jak ważną rolę mogą odgrywać media. W dzisiejszych czasach nawet social media mają realny wpływ na działania społeczne. Jeśli chcemy, by ludzie angażowali się w projekty ochrony środowiska i je wspierali, muszą o nich usłyszeć, a naszym zadaniem jest je pokazać w jak najlepszy sposób. Zawsze staram się stawiać pracę naukowców na pierwszym miejscu i być jedynie cichym obserwatorem. Rozumiem, że nasza obecność z kamerą może być dla nich wyzwaniem. Dlatego nigdy nie naciskam – daję im czas, by się do nas przyzwyczaili, i pokazuję, że jesteśmy tam, by pomóc, bo szczerze interesuje nas ich praca. Z czasem sami zaczynają się otwierać, i tak było również tym razem. Po paru dniach nie tylko nagrywaliśmy ich pracę, ale staliśmy się jej częścią. Rozmowy z osobami zaangażowanymi w ten projekt otworzyły mi oczy na kwestie ekonomiczne i społeczne związane z ochroną przyrody, które wcześniej nie przyciągały mojej uwagi. Okazuje się, że ochrona środowiska to coś więcej niż ogradzanie terenów i przywracanie zagrożonych gatunków. Fundacje działające w Patagonii kreują zupełnie nowy model gospodarki. Miejscowi otwierają biznesy związane z turystyką, promując przy tym swoją kulturę i tradycję. Myśliwi, którzy kiedyś polowali na pumy dla zysku, zostają przewodnikami i tropicielami. W ten sposób lokalne społeczności zaczynają dostrzegać chronione obszary i dziką przyrodę jako szansę, a nie problem. To okazja do tworzenia miejsc pracy i rozwoju regionu. Dzięki temu rośnie poparcie społeczne i polityczne dla tworzenia parków narodowych i przywracania dzikiej przyrody.

 

Rewilding, czyli „przywracanie dzikości”, to strategia ochrony przyrody, która skupia się na odbudowie naturalnych procesów ekologicznych i regeneracji zdegradowanych ekosystemów.  Jakie historie udało wam się uchwycić kamerą i co najbardziej poruszyło was podczas pracy nad projektem? Wiadomo, że to główny temat waszego filmu, ale czy możecie zdradzić, na czym szczególnie wam zależy w tej produkcji?

Wiktora A. Ciesielska:  W obliczu rosnącej populacji ludzkiej, naszego wpływu na bioróżnorodność i zmiany klimatu, myślę, że nadszedł czas na bardziej aktywną walkę o przyrodę, a Rewilding może być jej częścią. I to jest to, co mnie zaintrygowało. Rewilding to nie tylko nowy sposób ochrony przyrody, to też nowa perspektywa na to jak powinniśmy działać – będąc aktywną częścią ekosystemu do momentu, aż procesy przyrodnicze powrócą do swojej pierwotnej równowagi.

Piotr Niemczewski: W bazie El Unco codziennie działo się coś ekscytującego. Każdego ranka członkowie zespołu wychodzili w teren z nowym zadaniem do wykonania. Od monitorowania populacji pum, przez badanie Coypu, zakładanie obroży GPS, aż po transport i opiekę nad guanaco wybranymi do translokacji. Przez 12 dni mieliśmy okazję dokumentować wszystkie te starania i spędzić czas z każdym członkiem zespołu. Ci ludzie spędzają wiele miesięcy z dala od swoich rodzin i domów w nieprzyjaznych warunkach, wykonując ciężkie, czasami niebezpieczne zadania. Każdy z nich ma swoją własną unikalna historię o tym, jak wylądowali w sercu Patagonii i dlaczego podjęli się takiego wyzwania. Co ich wszystkich łączy, to ogromna motywacja i wiara w skuteczność rewildingu. Wszyscy są pełni pasji i fascynacji patagońską przyrodą. Wierzą, że ich praca pozwoli odbudować ten ekosystem, stworzyć nowy park narodowy i podzielić się tą przyrodą z innymi. Mocno zapadły mi w pamięć momenty, kiedy ktoś wracał z terenu po zebraniu materiału z fotopułapek i wszyscy zbierali się wokół laptopa żeby obejrzeć co udało się uchwycić. To były momenty pełne radości i wspólnej ekscytacji. To wtedy widzieli jak ich podopieczni, zwierzęta którym pomogli wrócić na te tereny, radzą sobie w dziczy, polują, wydają potomstwo czy zasiedlają nowe zakątki parku. Właśnie takie sceny budowały przesłanie naszego filmu. Pokazując nie tylko, że rewilding działa, ale że wystarczy niewielki zespół ludzi z pasją i precyzyjnym planem działania, by odbudować ekosystem na niezwykle dużym terenie.

 

Jakie były największe wyzwania przy realizacji filmu w tak wymagających warunkach? Ze zdjęć, które publikujecie widać było, że było zimno.

Piotr Niemczewski: Niewiele osób przyjeżdża do Patagonii w środku zimy. Surowe warunki nie pozwalają na zwiedzanie, trekking czy nawet wyprawy samochodowe. Drogi są zamykane, bo małe miasteczka nie mają zasobów, by regularnie odśnieżać setki kilometrów tras biegnących przez Parque Patagonia. Ale właśnie te niekorzystne warunki, w pewnym sensie zachęciły nas do realizacji tego projektu. Po pierwsze, krajobrazy zaśnieżonej Patagonii to niezwykły widok, który właśnie ze względu na trudny dostęp rzadko uwieczniany jest na zdjęciach czy filmach. Zima dała nam unikalną perspektywę na ten region. Po drugie, zima może odstraszyć ludzi i powstrzymać od odwiedzania parku, ale dla dzikich zwierząt to czas dużej aktywności, ciągłych zmian, migracji i intensywnej walki o przetrwanie. A ta walka nadzorowana jest przez jedynych ludzi obecnych w Parque Patagonia w tym okresie, czyli zespół fundacji Rewilding Argentina. To właśnie ich pracę chcieliśmy udokumentować. Już samo dotarcie do bazy EL Unco było problematyczne. Po godzinie jazdy po częściowo przysypanej i oblodzonej drodze krajowej 40, musieliśmy założyć łańcuchy na koła naszego pickupa i ostatnie 5 km przebrnąć po gruntowej drodze przykrytej 30 centymetrami śniegu. Nie obyło się bez kilkukrotnego zakopania, zgubienia łańcuchów czy momentów stresu. Głęboki śnieg utrudniał również poruszanie się po górach i kanionach pieszo. Szczególnie w te dni, gdy nagrywaliśmy tropienie pum, musieliśmy pokonywać ponad 10 km dziennie ze sprzętem na plecach. Zimno było wyzwaniem nie tylko dla naszych ciał, ale i dla sprzętu. Niskie temperatury powodują spadek napięcia w bateriach i powerbankach, skutkując szybszym rozładowywaniem. Do tego, sam dostęp do prądu był ograniczony. Nasza baza El Unco, w której mieszkaliśmy razem z zespołem Rewilding Argentina, nie była podłączona do sieci elektrycznej. Panele słoneczne na dachu wytwarzały prąd wyłącznie w ciągu dnia. To oznaczało, że musieliśmy mieć wystarczająco zestawów baterii, żeby połowa ładowała się w ciągu dnia w bazie, a połowa wystarczała nam na cały dzień nagrywania w terenie. Obserwacja i filmowanie zwierząt w tak dzikim i odległym miejscu to zupełnie inne doświadczenie niż wizyta w polskim lesie czy parku narodowym. Tutaj zwierzęta średnio przejmują się obecnością człowieka, a ciągła walka o przetrwanie toczy się praktycznie na naszych oczach. Ptaki drapieżne atakują swoje ofiary tuż przed naszymi obiektywami, rozszarpane przez pumę guanako pojawiają się na szlaku z dnia na dzień, a grupy kondorów zbierają się przy nich. Lisy biegają między stadami guanako, a na szczytach wąwozu przechadzają się strusie nandu. Ta bliskość dzikiej przyrody i doświadczenie jej niefiltrowanej, intensywnej codzienności dało mi zupełnie nową perspektywę. Perspektywę, w której człowiek nie jest w centrum uwagi, a jedynie stoi na uboczu i jest świadkiem wszystkich naturalnych wydarzeń.

 

Jakie znaczenie w procesie regeneracji ekosystemu mają kluczowe gatunki, takie jak guanako czy pumy? Jak ich ochrona i obecność wpływają na cały system?

Wiktora A. Ciesielska:   Ekosystemy funkcjonują jako złożone sieci zależności między organizmami. Każdy gatunek pełni określoną rolę. Różnorodność wspiera stabilność, odporność i zdolność ekosystemów do regeneracji. Mamy tu do czynienia między innymi z efektem kaskady troficznej, czyli zjawiskiem w którym zmiany w gatunkach na wyższych poziomach troficznych np. pum wpływają na inne poziomy troficzne, prowadząc do ogromnych zmian w ekosystemie. Pumy regulują liczebność gatunków niższych w łańcuchu pokarmowym, takich jak guanako. Jeśli drapieżnicy są obecni, guanako muszą ograniczać swoją aktywność i wybierać bezpieczniejsze miejsca żerowania. Ogranicza to nadmierne żerowanie w jednym obszarze, pozwalając roślinności się zregenerować. W przypadku niewystarczającej liczebności pumy, populacja roślinożerców może wzrosnąć do poziomu, w którym nadmiernie eksploatują roślinność, prowadząc do degradacji siedlisk i gorszych warunków dla innych organizmów. Dlatego jeśli chcemy stworzyć stabilny i samowystarczalny ekosystem, kluczowe jest odbudowanie populacji dużych drapieżników i roślinożerców.

 

W jaki sposób rewilding w Parku Patagonia może stać się inspiracją dla podobnych projektów w Polsce lub Europie? Czy są uniwersalne lekcje, które można zastosować w innych regionach?

Wiktora A. Ciesielska:  Jak pięknie powiedział nam Emanuel Galetto z Rewilding Argentina, koordynator ds. Ochrony w Parku Patagonia: jesteśmy częścią przyrody i powinniśmy szukać sposobów na pozytywne połączenie z nią. Rewilding jest jednym z takich sposobów. Myślę, że najważniejszą lekcją, jaką możemy wynieść z tych działań, jest to, że one naprawdę działają. Takie projekty wspierają bioróżnorodność, zwiększają odporność ekosystemów na zmiany klimatyczne i rozwijają ekoturystykę. Przynoszą one korzyści nie tylko przyrodzie, ale i lokalnym społecznościom.

 

Jak Waszym zdaniem społeczność lokalna w Argentynie wpływa na proces rewildingu i jakie są jej relacje z projektem? Czy współpraca między ludźmi a przyrodą jest trudna?

Wiktora A. Ciesielska:  Współpraca między ludźmi a przyrodą nie jest łatwa. Wymaga wprowadzenia zmian, a jak wiadomo, zmiany nie są czymś, co lubimy. W Argentynie jest jednak wielu ludzi, którzy popierają ten projekt, a niektórzy z nich zmienili swoje poglądy o 180 stopni. Kiedyś polowali na gatunki, które teraz aktywnie pomagają chronić. Nie wszyscy jednak podchodzą do tego entuzjastycznie. Wciąż istnieją konflikty wynikające z obaw o zmiany w stylu życia czy potencjalne straty finansowe. W takim przypadku kluczowa staje się komunikacja, pokazanie, że istnieje możliwość znalezienia wspólnej drogi.

 

Piszecie w swoich social mediach, że macie ogrom materiału i montaż trwa.

Wiktora A. Ciesielska:   Mamy już pierwszy owoc naszej pracy – 12-minutowy film krótkometrażowy, który ilustruje problem rozciągających się na setki tysięcy kilometrów ogrodzeń, pozostawionych po ranczach, i ich wpływ na migrujące guanako. Film już wkrótce będzie dostępny do obejrzenia przez fundację Freyja i Rewilding Argentina. Na pewno damy znać, kiedy to nastąpi. Jak wspominaliśmy, materiałów mamy znacznie więcej i chcemy stworzyć film pełnometrażowy, obejmujący szerzej temat rewildingu. Przygotowujemy się do przedstawienia naszych materiałów i całego pomysłu różnym dystrybutorom. Chcemy rozeznać się, jak wiele możemy zdziałać. Jest to niestety czasochłonny proces i nie mamy pewności, co uda nam się osiągnąć. Wiemy na pewno, że film powstanie i puścimy go w świat. Tylko nie wiemy jeszcze jak.

 

Czy planujecie dalsze projekty związane z rewildingiem lub szeroko rozumianą ochroną przyrody? Film z Patagonii  to początek większego wspólnego cyklu?

Wiktora A. Ciesielska:   Odkąd zaczęłam swoją przygodę z tworzeniem filmów przyrodniczych, zauważyłam, że najbardziej ciągną mnie historie ludzi i ich relacji z naturą. Nie mogę od tego uciec, ale też nie zamierzam. W Patagonii jest jeszcze mnóstwo niezwykłych historii do opowiedzenia. Oczywiście, chciałabym tam wrócić i opowiedzieć ich jak najwięcej. Nie wiem, czy jest mi to pisane, ale u nas w Europie też się dużo dzieje. W międzyczasie pracujemy nad filmem o translokacji wodniczki, projekcie Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków. Jest to historia przełomowego przedsięwzięcia mającego na celu ochronę jednego z najrzadszych ptaków śpiewających w Europie. Film planujemy dokończyć na wiosnę przyszłego roku i myślę, że będziemy kontynuowali szukanie podobnych historii.

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

4 + jedenaście =