Dominika Szaciłło. Jedenaście lat temu założyła grupę w mediach społecznościowych, do której większość z nas należy – „Uwaga, śmieciarka jedzie!”. Dzięki niej ponad milion osób ratuje rzeczy przed śmietnikiem. Kolejnym krokiem Dominiki było powołanie fundacji, z którą pragnie zmienić system zarządzania odpadami w Polsce.
Katarzyna Kamyczek: Skąd wziął się pomysł na inicjatywę „Uwaga, śmieciarka jedzie”?
Dominika Szaciłło: Wychowałam się w domu artystów i przedsiębiorców, w którym wysokiej jakości przedmioty „pięknie” się starzały i można ich było używać całe życie. Między innymi dlatego studiowałam wzornictwo przemysłowe na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Pewnego dnia z kuchennego okna, zobaczyłam, że ktoś wystawił obok śmietnika używane, ale piękne, stare drewniane krzesła. Nie były mi potrzebne, a jednocześnie nie mogłam znieść myśli, że miałyby skończyć na wysypisku. Kiedy uświadomiłam sobie, że nie ma żadnego systemu ratowania „odpadów” przed zmarnowaniem, postanowiłam wykorzystać wiedzę i doświadczenie projektantki, żeby znaleźć sposób na ratowanie rzeczy, które dla dotychczasowych właścicieli straciły wartość.
Na czym polega działanie lokalnych grup “śmieciarkowych”?
W grupie można dać post o tym, że przy śmietniku jest przedmiot, który nadaje się jeszcze do użycia. Można też oddawać rzeczy bezpośrednio z domu. Ważne, że mogą to być przedmioty niepełnowartościowe, takie, jakie normalnie wyrzucilibyśmy do śmieci. Czy każda grupa jest taka sama? Ogólne zasady są podobne, ale czasem różnią się niuansami. W niektórych można również szukać, pytać, czy ktoś nie ma do oddania konkretne rzeczy.
Ile ton rzeczy Polacy wyrzucają rocznie?
Rozmawiamy o recyklingu przedmiotów, bo one trafiają na nasze grupy. Jest tego około 90 ton dziennie. To statystyki z naszych grup, do których należy około miliona osób. Bardzo chciałabym przeprowadzić badania, żeby podliczyć ile śmieci w śmieciach jest tak naprawdę śmieciami.
Wyrzucamy na potęgę!
Jesteśmy bogatym społeczeństwem, pozbywamy się rzeczy, których nie potrzebujemy. Żyjemy w czasach konsumpcjonizmu, ciągle chcemy nowego. A tak naprawdę wcale ich nie potrzebujemy. Choć nie jest tak źle (Dominika śmieje się). W 2022 roku GUS odnotował spadek odpadów komunalnych aż o 1,9% w stosunku do roku 2021? Nastąpiło zmniejszenie ilości wytworzonych odpadów komunalnych na jednego mieszkańca Polski z 360 kg w 2021 r. do 355 kg w 2022 r.! To aż o ok. 255 tys. ton mniej! Czekamy z niecierpliwością na dane za 2023! Już niedługo powinny być! To, co robimy ma wpływ, co widać choćby po tych liczbach, które wcale nie są aż tak niskie. Dla wyobrażenia sobie na przykładzie – 255 tys. ton to: prawie 2 125 płetwali błękitnych, czyli najcięższych zwierząt świata, prawie 42 500 słoni albo też 9 443 703 703 żab! No właśnie, gdzie jest w tym NASZ WPŁYW? W 2023 roku w grupach śmieciarkowych oddano komuś innemu lub zabrano spod śmietnika ok. 35 tys. ton rzeczy.
Nadal wstydzimy się mieć coś używanego?
Jest mnóstwo rzeczy, które nie są jeszcze śmieciami. Zamiast wyrzucać, można je przywrócić do życia. Próbować naprawiać czy używać w jakiś inny sposób. Ja tak naprawdę działam w zakresie prewencji powstawania śmieci. Nie mamy sztabu pracowników, wolontariuszy, by pisać do gmin, miast, by powstały miejsca, gdzie rzeczy, których ktoś chce się pozbyć, mogłyby być zostawiane. Trzeba też zmienić prawo, by coś, co nazywamy odpadami, można było sprzedać. Powinny też powstać specjalne firmy posiadające odpowiednią koncesję na przeprowadzenie procesu odzyskiwania rzeczy. Obecnie lądują one na naszych grupach albo na charytatywnych bazarkach.
Jak to wygląda na świecie?
We Francji jest na przykład Circular Park, gdzie dobre rzeczy są odbierane przez organizacje społeczne. Mają siedziby, gdzie jeśli potrzeba naprawiają przedmioty, a potem sprzedają. Dzięki temu powstają nowe miejsca pracy. W Polsce jeśli samemu nie zadbasz o przekazanie rzeczy innym, nikt tego za ciebie nie zrobi. Problem widzę w tym, że kiedy rzecz, zgodnie z prawem, trafi do PSZOK to jest odpadem i aby odwrócić jej status wymaga to koncesjonowanej firmy. Druga sprawa: jeśli PSZOK (*) naprawi rzecz i będzie ona, przykładowo dla kogoś niebezpieczna lub w najgorszym wypadku może zagrozić życiu lub zdrowiu nowego właściciela to PSZOK jako sprzedawca bierze za to odpowiedzialność. PSZOKi nie są instytucjami biznesowymi, więc wiąże się to z za dużym ryzykiem względem zysku, którego nikt od nich nie wymaga.
Do przemyślenia jest też kwestia sprzedaży. Nie ma w tym nic złego, ale handlarze demotywują wolontariuszy pracujących w miejscach, które oddają rzeczy za darmo. Przed nami bardzo dużo pracy w temacie recyklingu rzeczy z drugiej ręki. To wymaga wymyślania jak działać, , żeby to miało sens.
Wspomniałaś o naprawianiu rzeczy… rzemieślników coraz mniej.
Stać nas na więcej rzeczy, nie stać nas na stratę czasu. Godzina ludzkiej pracy kosztuje masę pieniędzy, więc każda naprawa to jest tak naprawdę nieopłacalna. Specjalistów jest coraz mniej, ale gdyby mogli zarabiać na tym, to by byli. Do tej pory nikomu się nie opłacało naprawiać, ale teraz chcemy do tego wrócić. Im dłużej nic nie będzie się działo w temacie śmieci, które jeszcze nimi nie są, czyli nie będzie zmian prawnych, systemowych, to nic z tego nie będzie. Jeżeli nie przeniesie się kosztów naprawy tych rzeczy, utylizacji, przywracania ich do ponownego użycia na producentów, to nie będzie za co sfinansować ich drugiego życia. Obecnie jeżeli masz naprawić jakąś rzecz, a możesz kupić sobie zupełnie nową, za tą samą cenę, albo nawet taniej, no to pytanie po co?
Może o zmianach mentalnych trzeba mówić, póki co?
Możemy, tylko jaka tu jest siła przebicia? Powtarzamy, że kolejny ciuch, buty to nie tylko marnowanie surowców, zanieczyszczenie środowiska, ale i wpływ na zmiany klimatyczne związane z produkcją tej gigantycznej ilości rzeczy, które lądują w śmieciach. Ludzie mówią dużo o ekologii, a potem lecą samolotem na wakacje.
Brakuje świadomości?
Tak. Ilość CO2, które samolot wypuszcza w powietrze, jest gigantyczna, ale to nie jest jak śmieci, które po prostu widzimy. Tak samo jest, jeżeli trzymasz… ja sama tak robię, niepotrzebne pliki w chmurze czy maile. Używając internetu, zużywasz energię, która nie jest w 100% produkowana ze światła, tylko jest robiona na surowcach odnawialnych, które się skończą, tak? A oprócz tego wypuszczają CO2 do atmosfery. Nasze świadome wybory, działania mają ogromne znaczenie. Natura ludzka jest taka, że chcemy mieć nowe rzeczy, że chcemy pojechać w podróż i tak dalej.
Bez systemowych rozwiązań nie damy rady?
Myślenie, że pójdę do pana szewca i naprawię buty, jest OK. Możemy dużo, bo na śmieciarce uratowaliśmy 35 tysięcy ton rzeczy. Natomiast to wszystko musi być połączone od górnie z przepisami. Badania pokazują, że ludzie zaczęli się zajmować recyklingiem i dzielić śmieci normalnie u siebie w śmietniku, dopiero jak pojawiły się kary finansowe. Niestety są najskuteczniejsze.
Co ciekawego można znaleźć na śmieciarce?
Aktualnie mało chodzę po śmietnikach i nie zbieram rzeczy, ponieważ już nie mam u siebie miejsca. Zresztą teraz mieszkamy w gospodarstwie, więc nas bardziej interesują kamienie albo zrębka (Dominika śmieje się). Uwielbiam, kiedy na grupy śmietnikowe trafiają suknie ślubne, które dziewczyny przekazują sobie od ślubu do ślubu. W ogłoszeniach pojawiają się ubrania, meble, zabawki, książki, jedzenie, dziwne i niespotykane przedmioty. Zdarzają się perełki, choćby z okresu PRL. Przedmioty używane, mniej lub bardziej zniszczone, czasem nietrafiony obiad dostarczony do domu czy bilety do teatru na spektakl za 3 godziny… Pojawiają się osoby, które meblują się i urządzają, korzystając wyłącznie z przedmiotów pozyskanych poprzez grupę. Samo przeglądanie ogłoszeń jest interesujące. Jak w lustrze przeglądają się trendy i zainteresowania, a niekiedy dowcipne opowieści związane z oddawanymi rzeczami.
(*) PSZOK – punkt selektywnego zbierania odpadów komunalnych, to miejsce na terenie gminy, w którym mieszkańcy mogą pozostawiać odpady, których nie można oddać w ramach co miesięcznej zbiórki odpadów organizowanej w workach i pojemnikach.
Wywiad przeprowadziła: