Styczeń 2025
7 stycznia 2025 roku nagłówki gazet krzyczały: „Hollywood w ogniu”, „Płoną wille gwiazd w Malibu”. Oczy całego świata skierowały się na Los Angeles, gdzie dzikie pożary pochłaniały warte miliony dolarów domy celebrytów.
Początkowo mieszkańcy LA nie wpadli w panikę. W końcu pożary to w Kalifornii nic nadzwyczajnego. Tak się przynajmniej wydawało dopóki sytuacja nie zaczęła wymykać się spod kontroli.
Ponad 18 000 budynków zostało uszkodzonych lub całkowicie zniszczonych. Co najmniej 200 000 osób opuściło swoje domy. Mieszkańcy doświadczali problemów z oddychaniem, a liczba ofiar śmiertelnych wyniosła 30 osób. Straty ekonomiczne oszacowano na 50 miliardów dolarów. Najwięcej szkód wyrządziły dwa potężne pożary: Eaton Fire w Altadenie oraz Palisades Fire w Pacific Palisades, które udało się całkowicie ugasić dopiero po ponad 20 dniach.
Po wszystkim w Altadenie
Minęło pięć miesięcy. Udaliśmy się do Altadeny, jednego z miejsc najbardziej dotkniętych przez ogień. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to olbrzymia liczba pozostawionych spalonych aut, widocznych na każdym rogu.
Niebezpieczne odpady zostały już usunięte. Trwa usuwanie gruzów. Udało się oczyścić dopiero połowę wszystkich spalonych posesji. Prace potrwają najpewniej kolejne długie miesiące.
Wyniki badań jakości powietrza wróciły do norm, jednak odnotowano wciąż podwyższone poziomy metali ciężkich: ołowiu, arsenu, chromu i niklu. Niektóre podmuchy wiatru niosą ze sobą drażniący zapach spalenizny. Wzdłuż pustych ulic widać granice ognia. Wypalone do fundamentów posiadłości sąsiadują z domami, które ogień oszczędził.
Kiedy świat już powoli zaczął zapominać, ludzie, którzy stracili cały dobytek, wciąż nie mają do czego wrócić. Nocują u rodzin lub znajomych, czekając na decyzje firm ubezpieczeniowych. Niektórzy mieszkają w kamperach postawionych na gruzach swoich spalonych domów.
Naturalne zjawisko
Pożary w Kalifornii są zjawiskiem naturalnym. Dominującym ekosystemem południowej części stanu jest chaparral – formacja roślinna, dla której ogień odgrywa kluczową rolę ekologiczną. Występowanie wielu gatunków roślin tworzących te zbiorowiska jest wręcz uzależnione od pożarów. Ich kiełkowanie pobudzane jest przez ogień, a młode rośliny korzystają z większego dostępu do światła i substancji odżywczych. Większość roślinności zawiera w sobie olejki eteryczne, które są bardzo łatwopalne. Dodatkowo chaparral często występuje na stromych zboczach, gdzie płomienie rozchodzą się błyskawicznie.
Roślinność potrzebuje około 10 lat na zregenerowanie się do stanu sprzed pożaru. Dawniej ogień w tych rejonach wybuchał co kilka dekad. Obecnie pożary występują znacznie częściej, co niszczy chaparral, zamiast go odnawiać.
Anatomia katastrofy
Choć ogień jest naturalnym elementem kalifornijskich ekosystemów, działalność człowieka sprawia, że pożary są częstsze, silniejsze i trudniejsze do opanowania.
To, co wydarzyło się w styczniu bieżącego roku w Los Angeles, to jak w przypadku większości takich katastrof szereg zbiegów okoliczności.
Paradoksalnie wszystko zaczęło się od deszczu. Intensywne opady zimowe, związane z klimatycznymi wahaniami, przyczyniły się do wzrostu bujnej roślinności. Gdy nadszedł długi okres suszy, cała ta zielona masa stała się łatwopalnym paliwem.
Do tego doszły silne wiatry Santa Ana. We wtorek 7 stycznia odnotowano porywy osiągające nawet 160 km/h. Suche, gorące powietrze rozprzestrzeniało iskry na duże odległości, tworząc kolejne ogniska. Silny wiatr uniemożliwiał loty gaśnicze i utrudniał akcję ratunkową. Choć prognozy zapowiadały jego osłabnięcie, wysoka temperatura i niska wilgotność utrzymywały zagrożenie. Łącznie spłonęło ponad 57 tysięcy akrów terenu.
Zmiany klimatyczne prowadzą do bardziej ekstremalnych zjawisk: dłuższych susz, wyższych temperatur, przesunięcia sezonu pożarowego i nagłych zmian pogodowych. To wszystko zwiększa ryzyko gwałtownych, trudnych do opanowania pożarów. Na sytuację wpływa także sposób zarządzania gruntami, rozrost zabudowy w rejonach zagrożonych oraz starzejąca się infrastruktura, wrażliwa na ekstremalne warunki pogodowe. Działania człowieka zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio tworzą warunki, w których ogień nie tylko powstaje łatwiej, ale też rozprzestrzenia się szybciej i z większą siłą.
Badanie przeprowadzone przez naukowców z Lawrence Livermore National Laboratory w 2023 roku wykazało, że niemal cały niedawny wzrost powierzchni pożarów można przypisać antropogenicznym zmianom klimatu. Symulacje wpływu człowieka dały średnio o 172% większe spalone powierzchnie niż w przypadku symulacji opartych na naturalnych wahaniach Zespół oszacował, że między 2031 a 2050 r. średni zasięg pożarów w Kalifornii może wzrosnąć o kolejne 52%.
To nie koniec
Nie wiadomo, co wznieciło płomienie – czy były to wadliwe instalacje elektryczne, niedogaszony papieros, czy coś zupełnie niezależnego od człowieka. Jedno jest pewne: pożary były i będą. Są wpisane w ten rodzaj ekosystemu. Staną się niestety częstsze i bardziej niszczycielskie – przez zmiany klimatu, przez rolę, którą gra w nich człowiek. Znajdą się tacy, którzy powiedzą, że nic nie możemy z tym zrobić, że jest to naturalna siła, większa od nas. W całej tej mieszance czynników i przyczyn istnieją składniki, na które nie mamy wpływu. Są jednak też takie, które możemy mitygować.
I właśnie na tym musimy się skoncentrować – na działaniach, które spowalniają zmiany klimatu, na lepszym planowaniu przestrzennym, dbaniu o bezpieczeństwo mieszkańców i zwiększaniu świadomości społeczeństwa. Im bardziej ograniczymy czynniki, które potęgują katastrofy, tym rzadziej będziemy świadkami takich właśnie “zbiegów okoliczności”, jak w styczniu 2025 roku w Los Angeles.
Źródła
https://www.ca.gov/lafires/track-progress/
https://www.britannica.com/plant/chaparral
https://www.scientificamerican.com/article/los-angeles-fires-indisputably-fueled-by-climate-change/
https://www.sfchronicle.com/weather/article/hydroclimate-whiplash-wildfire-california-20034331.php
https://www.scientificamerican.com/article/explosive-palisades-fire-fueled-by-santa-ana-winds/