Jak wyglądała codzienność widziana okiem fotografów dokumentalnych w Polsce Ludowej? Czy fotografia była jedynie zapisem, czy może również głosem sprzeciwu, czułym komentarzem i formą troski o świat, który nas otacza? O relacji człowieka z otoczeniem – zarówno naturalnym, jak i kulturowym – rozmawiamy z Adamem Pacholakiem z Muzeum Narodowego we Wrocławiu.
Katarzyna Kamyczek: W okresie PRL-u fotografia była często podporządkowana celom propagandowym. Jak wyglądało to w praktyce?
Adam Pacholak: Na pewno w okresie PRL-u, zwłaszcza w fotografii oficjalnej czy prasowej, chodziło o przedstawienie postępu i rozwoju – rozumianych przede wszystkim jako industrializacja, często kosztem środowiska. Przykładem mogą być chociażby zdjęcia Stefana Arczyńskiego wykopów w Turoszowie czy przemysłu w Wałbrzychu i Wrocławiu. Ten kierunek był szczególnie silny w okresie socrealizmu. Główny cel fotografii był wtedy jednoznacznie propagandowy – obraz postępu miał legitymizować władzę i uzasadniać jej działania. W okresie stalinizmu funkcjonował przecież słynny motyw „kobiet na traktorach”. Warto zauważyć jednak, że o wiele bardziej podkreślano rozwój miejski i odbudowę miast. Fotografia miała ukazywać modernizację, industrializację i planowe działania państwa.
Czy w późniejszych dekadach nastąpiła zmiana podejścia?
Po śmierci Stalina i „odwilży” pojawiły się nowe kierunki. Wyróżniłbym tu Kielecką Szkołę Krajobrazu z Pawłem Pierścińskim na czele. Tworzyli bardzo artystyczne widoki świętokrzyskich pól – niemal geometryczne kompozycje, które dziś można by porównać do estetyki znanej chociażby z Instagrama. Ale trudno tam znaleźć dzikie, nietknięte krajobrazy – to raczej ukształtowany przez człowieka teren, w który powoli wkracza przemysł.
Warto też odnotować dość odmienny projekt Pierścińskiego – fotoreportaż „Huta–Dom–Rodzina” z 1979 roku, zrealizowany na państwowe zamówienie. Teoretycznie miał pokazywać rozwój przemysłu w województwie kieleckim, ale w praktyce powstał bardzo wnikliwy obraz społeczności funkcjonującej na styku świata wiejskiego i miejskiego. Widzimy tam ludzi pracujących w nowoczesnej hucie, ale wracających na rodzinne obiady w dość tradycyjnych domach – ale już z telewizorem w kącie pokoju. To już nie była tylko propaganda – to była socjologia w obrazie.
Czy inni fotografowie również podejmowali temat relacji człowieka ze środowiskiem?
Zdecydowanie. U Zofii Rydet również dostrzegamy taką perspektywę – u niej najważniejszy był człowiek i jego najbliższe otoczenie, czyli mieszkania. W „Zapisie socjologicznym” to właśnie domy i ich mieszkańcy są kluczowym tematem. Choć cykl ten kojarzony jest głównie z obrazami szokujących warunków życia na wsi, warto pamiętać, że Rydet sportretowała też inne grupy – od miejskiej inteligencji po wiejskie dewocje. Nie chodziło jej tylko o dokumentację biedy, ale o uchwycenie relacji między człowiekiem a jego przestrzenią, przedmiotami, rytuałami codzienności.
A co z tematyką ekologiczną? Czy pojawiała się już w fotografii lat 70.?
Świadomości ekologicznej można szukać w działaniach niektórych artystów właśnie w latach 70., czyli kilka lat po publikacji słynnego raportu Klubu Rzymskiego. Dobrym przykładem jest Plener Ziemi Zgorzeleckiej z 1971 roku, zorganizowany pod hasłem „Nauka i sztuka w procesie ochrony naturalnego środowiska człowieka”. Co istotne, odbył się on na terenie intensywnie eksploatowanej kopalni węgla brunatnego Turów. Wzięli w nim udział wybitni artyści, m.in. Jan Chwałczyk, Wanda Gołkowska, Konrad Jarodzki czy Natalia LL. Ich projekty miały już awangardowy, konceptualny charakter i otwarcie komentowały stan środowiska.
Warto też wspomnieć o działalności Grupy Twórczej SEM – m.in. Stanisława Kulawiaka, Zbigniewa Bzdaka i Adama Rzepeckiego. W ramach akcji „Ślady” naklejali na płyty chodnikowe zdjęcia przedstawiające zagrożone gatunki roślin. Przechodnie, mimowolnie je depcząc, stawali się częścią tej instalacji – i jednocześnie uświadamiali sobie, jak łatwo niszczymy to, co kruche i zagrożone. To był bardzo mocny, ekologiczny gest, który korzystał z medium fotografii w zupełnie nowy sposób.
Ekologiczne tematy przejawiały się także w działaniach górnośląskiej Grupy Zoom. W 1974 wykonali akcję „Ochrona środowiska”. Fotomontaże przedstawiające okaleczoną przyrodę umieścili obok śmietnika miejskiego, puszczając w tle dramatyczny podkład dźwiękowy. Konfrontowanie fotografii z rzeczywistością i teatralizacja wydarzenia była emblematyczna dla ich działalności.
Czy można więc powiedzieć, że fotografia w PRL-u wykraczała poza dokumentację?
Z pewnością. Choć w wielu przypadkach fotografia pełniła funkcję dokumentacyjną czy propagandową, nie brakuje przykładów, w których stawała się formą krytycznego komentarza, środkiem wyrazu, a nawet narzędziem troski o człowieka i jego świat. To właśnie te obrazy – mniej znane, ale bardziej osobiste i wnikliwe – są dziś najciekawszym świadectwem epoki.