I znowu Ostatnie Pokolenie wyszło na ulice. I znowu się do nich przykleiło. I znowu z tego kompletnie nic nie wynika. Z coraz większym smutkiem spoglądam na radykalne akcje grup Ostatniego Pokolenia, które ostatnio zablokowały ruchliwe arterie Warszawy. Parę miesięcy temu naśmiewałem się z nich, potem byłem na nich zły, a teraz został mi tylko smutek.

Nie znam doradców Ostatniego Pokolenia, nie znam ich przywódców – ich strona internetowa jest bardzo enigmatyczna – ale widzę jak coraz gorzej oddziałują na opinię publiczną w Polsce.

Zamierzeniem Ostatniego Pokolenia (OP) jest zwrócenie uwagi na „katastrofę klimatyczną” i wywarcie presji na rządzących, by strumień pieniędzy przeznaczonych na autostrady przekierować na wzmocnienie transportu publicznego.

Jakkolwiek postulaty wzmacniania transportu publicznego czy zwrócenie uwagi na problem ze zmianami klimatu uważam za mądre, to jednak retoryka i aktywność OP zawodzi; pomijam już oczywisty fakt, że blokując ruchliwe ulice w stolicy działacze OP potęgują zanieczyszczenie powietrza w mieście.

Poza emocjami nie ma nic

Agresywna postawa OP nie tylko odwraca uwagę od głównego problemu, jakim są zmiany klimatu, ale tworzy wrażenie, ze wcale nie o problem chodzi, a o zwykłe awanturnictwo, potęgowane poczuciem „młodzieżowego focha” na wszystko dookoła. W relacjach z akcji ulicznej w Warszawie młodzi aktywiści zostali – poza jedną wypowiedzią – pokazani jako kolorowe dziwadła. Żaden z naukowców opisujący problem zmian klimatycznych ostatecznie nie wsparł ich akcji. Jakby chcąc powiedzieć: problem jest, ale blokowaniem ulic nic nie wskóramy.

Bo to nie jest żadne rozwiązanie. Nigdy nie rozumiałem i nie zrozumiem sensu rzucania zupą pomidorową (czymkolwiek!) w Słoneczniki Van Gogha, zalewanie (czymkolwiek!) warszawskiej Syrenki czy przerywania koncertów, a teraz blokowania ulic, by tylko ogłosić frazę o „katastrofie klimatycznej” i – jeśli zdążą – swe bieżące żądania. Pytani dlaczego to robią zazwyczaj odpowiadają, że jeśli nie powstrzymamy „katastrofy” to wówczas nie będzie żadnych dóbr kultury, bo świat będzie niezdatny do zamieszkania. I już nieważne czy wszystkie wskazane przykładowo akcje są autorstwa OP czy innych grup, bo zaczęło się kojarzenie antykulturowego awanturnictwa właśnie z OP.

Tak, uważam, że niszczenie dóbr kultury, do których próbujemy przyrównywać dobra natury, bez względu na intencje, jest jednak awanturnictwem. Uważam, że trzeba przyrównywać wartość natury do dóbr kultury, dzięki temu pokazujemy wymierną wartość tego, co zazwyczaj jest dla wielu „zwykłymi drzewami” czy „zwykłym jeziorem”. Nikt nie nazwie Wawelu „zwykłą stertą cegieł”, a wizerunku Mony Lisy „kupą farbek”. Jeśli więc z szacunkiem odnosimy się do dóbr natury, z taką samą atencją winniśmy się odnosić do dóbr kultury. Bez takiego obopólnego, równego traktowania dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego niczego ni osiągniemy. Niczego.

Mam wrażenie, że poza protestami OP nie ma pomysłu na swoją działalność. Uważam bowiem, że działają przeciwskutecznie: nie tylko wywołują gniew przeciwników, denialistów klimatycznych czy ewidentnych przeciwników wszystkiego, co ma „eko” w nazwie, ale zniechęcają też potencjalnych sojuszników i tworzą dystans. Czy przekonali kogoś do zmiany zachowań? Czy spowodowali, że ktoś sięgnął po źródła naukowe opisujące rzeczywistość? Czy ktoś z powodu ich akcji zmienił plany konsumpcyjne? Moim zdaniem nie.

Pomijam, że coraz częściej słyszę, że czasy skuteczności straszenia przed zmianami klimatu minęły. Dziś ta narracja jest odrzucana, wypierana, co ma podobno swoje określenie w psychologii. Jednak gorszym efektem aktywności OP jest zniechęcenie, demotywacja.

Dziś potrzeba takich emocji, które zachęcą do działania, które zmotywują i nakreślą ścieżkę naprawy. Nie, nie namawiam do naiwnej bezmyślności, jednak retoryka OP nie zachęca do żadnej refleksji. Poza emocjami nie ma tu nic.

Jest potrzebna nadzieja

Jeśli uwierzymy, że „nie ma przyszłości”, że „jesteśmy ostatnim pokoleniem”, to znaczy, że się poddaliśmy, że oddajemy pola antyśrodowiskowym łotrom, korporacjom i politykom. Że to wszystko, co udało się osiągnąć choćby w ostatnich 30. latach, pójdzie na marne.

Jeszcze jedno: pojęcie „katastrofa klimatyczna” konsekwentnie zapisuję w cudzysłowie. To kolejny problem w publicznej debacie o tym, z czym mamy do czynienia. Wystrzegam się radykalnych, zbyt przedwczesnych, pewnikiem rysowanych scenariuszy. Nie wiem czy jest już aż tak źle, by rysować scenariusze katastroficzne, czy jeszcze jest mimo wszystko szansa, że wyjdziemy na prostą. Wiele razy ludzkość stała na krawędzi i za każdym razem cofała się w straceńczym pędzie. Jest nadzieja, że może będzie im tym razem. Ale po to potrzeba drogowskazów którędy zmierzać, a nie straszyć scenariuszem pożaru w zamkniętym kinie.

Nie znajdziecie mnie Państwo wśród tych, którzy wieszczą, że „za 30 lat świat się skończy”, bo wierzę, że przez zaangażowanie ludzi zajmujących się środowiskiem i klimatem ten scenariusz się nie sprawdzi. A wtedy, za te 30 lat, gangsterzy antyklimatyczni wyciągną te wypowiedzi i powiedzą: widzicie, dziś miał skończyć się świat, a ptaki nadal śpiewają i woda cały czas płynie; byliście kłamcami! Internet pamięta wszystko i nie chciałbym, by ponure wieszczenia o końcu świata przysłużyły się na rzecz argumentacji antyklimatycznej.

Na razie aktywność i postawy OP obciążają samych aktywistów. Jednak smutno mi się robi, gdy widzę młode twarze pełne nadziei na to, że może będzie lepiej (gdy zmienimy zachowania), a sami tej nadziei odmawiają innym. Smutno robi się, gdy widzę młodych ludzi, których za chwilę nazwą ekoterrorystami i „bezmyślnymi głupkami”, jeśli już tego nie słyszą. Ich retoryka domagająca się gwałtownych zmian doprowadzi do tego, że widząc brak natychmiastowych efektów ich akcji zrezygnują z dalszej działalności społecznej zasilając zbyt liczne grono cyników.

Wcale nie musimy być ostatnim pokoleniem, ale to, jak będzie wyglądać przyszłość zależy od nas. Stąd moje zaproszenie do pozytywnej aktywności, a nie bezproduktywnego lamentowania.

 

 

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

dziewiętnaście + dwa =