Gdy oddajemy się jakimś miejscom, one zwracają nam siebie z powrotem; im lepiej je poznajemy tym więcej udaje nam się w nich zasiać nasion wspomnień i skojarzeń czekających na nasz powrót. Nowe miejsca z kolei darowują nam nowe myśli, nowe możliwości. Odkrywanie świata to jeden z najlepszych sposobów odkrywania umysłu, a w wędrówce przemierzyć można je oba
(Rebecca Solnit)
Gdy wybieram się na jakąś wycieczkę (a uwielbiam wycieczki), nieważne czy chodzi o wyjazd za granicę, czy nad pobliskie jezioro, mój zainteresowany Tata zadaje mi pytanie: „A dlaczego właśnie tam?” A ja wtedy zawsze odpowiadam: „Bo to jest. I czeka na mnie”.
Nie jestem naukowczynią, limnolożką, hydrolożką, ani przyrodniczką. Nie studiowałam geografii, kartografii, turystyki, ani historii. Mam humanistyczno-artystyczne wykształcenie. Na co dzień zajmuję się głównie projektowaniem graficznym i prowadzeniem autorskiego Sklepu z cytatami. Współtworzę też ekologiczno-społeczne przedsięwzięcie – Po-Dzielnię (pierwszy tego typu freeshop w Polsce). Z zapałem (jakoś nie gasnącym) prowadzę też od paru lat bloga o robieniu różnych rzeczy po raz pierwszy.
Lubię wędrować i pływać, gubić się po wsiach i lasach, włóczyć po łąkach i polanach sąsiadujących z jeziorami. Uwielbiam wycieczki w dzikie, w naturę. Lubię nad jeziorem poćwiczyć jogę. Każdego dnia lubię spotkać choćby jedno stare drzewo. Zasadniczo nie lubię skądkolwiek wracać tą samą drogą. Staram się żyć ekologicznie. Włóczenie się jest dla mnie poznawaniem świata i siebie, pływanie w jeziorach to oczyszczanie głowy, wodna medytacja i bycie gościem w przyrodzie (wyczytałam, że jeziora mają ogromny wpływ na cały system przyrodniczy).
Mój jeziorny projekt jest przedsięwzięciem przede wszystkim artystyczno-edukacyjno-turystycznym, z cechami ekologiczno-przyrodniczo-społecznymi. A zaczął się od tego, że w 2019 roku narysowałam dla siebie na brystolu mapę wielkopolskich jezior, bo miałam potrzebę uporządkowania swoich wycieczek. I niepokoił mnie stan tych wód – ich wysychanie widać gołym okiem. Narysowałam mapę, której nigdzie się nie kupi; na której nie ma żadnych niepotrzebnych kolorów, nadmiaru różnego rodzajów dróg, torów kolejowych i innych nieistotnych szczegółów takich jak hotele, szkoły czy lotniska. Nie zaznaczyłam też na tej mapie cmentarzy, pałaców, zamków i synagog, żeby mnie nie rozpraszały. Nie wpisałam wielu wiosek. Z rzek zaznaczyłam tylko Wartę. Nawet niektórych ważnych dróg nie widać. To bardzo uboga mapa. Nie zaliczyłabym zajęć z kartografii, mimo że bardzo kocham mapy. Kilka niebieskich, niedokładnych plam na białym brystolu.
Okazało się jednak, że ta niedoskonała mapa się spodobała – najpierw mojej serdecznej koleżance Marii Krześlak-Kandziorze, którą zabrałam nad jezioro, a ona potem napisała o tym artykuł do portalu Kultura u Podstaw. A następnie dziennikarzowi Adamowi Robińskiemu, który na łamach „Tygodnika Powszechnego” mianował mnie Panią Jeziora. Aż w końcu Festiwal Malta zorganizował konkurs „Woda jest tobą“, więc moja sąsiadka Marta napisała do mnie: „Daria, przecież ty jesteś wodą, to konkurs dla ciebie!“. No i rzeczywiście, okazał się dla mnie. Udało mi się go wygrać (razem z kilkoma innymi osobami) i dzięki temu powstała strona jeziorawielkopolski.pl. To na niej umieszczam efekty swoich wycieczek w dzikie. Taka forma pozwala na dotarcie do szerszego grona odbiorców.
Moja mapa na północy kończy się na Obornikach, a na południu w okolicach Kórnika. Do każdego narysowanego przeze mnie jeziora da się dojechać z Poznania autem maksymalnie w godzinę.
Projekt jest otwarty – cały czas dopisuję kolejne notatki. Przede wszystkim jeżdzę sprawdzać niebieskie punkty na mapie, weryfikować czy profesjonalne mapy nie kłamią. Rewiduję te wody. Upewniam się, czy istnieją, czy są jeziorem, czy rybnym stawem, czy są czyste, czy zimne, czy otoczone lasem, czy przepływają przez nie rzeki, czy koncertują tam ptaki, czy widać gołym okiem jak obniża się poziom wód (niepokojące zjawisko), czy są tam dzikie plaże, czy śmiecą tam rybacy i inni (przy okazji sprzątam tyle, ile udźwignę), czy można by tam zostać na noc i nie spotkać nikogo, czy dopłynę wpław na koniec jeziora… Notuję te wszystkie uwagi, a także robię zdjęcia – wożę ze sobą tabliczkę z napisem „To jezioro też wyschnie“. Fotografuję się z nią w wodzie. To mój mały, osobisty wkład w problem kryzysu klimatycznego. Czasami zostawiam też nad wodą tabliczki z prośbą, by nad jeziorem nie śmiecić. Ponadto z samego brzegu nagrywam dyktafonem minutę brzmienia jeziora.
Uwielbiam pływać w piance (wyobrażam sobie wtedy, że mam wielorybią skórę). Nie rozstaję się też z płetwami i pływacką bojką (z suchą kieszenią!). Sezon moczenia się w wodzie zaczynam przeważnie w czerwcu, gdy zrobi się ciepło, a kończę na początku października, gdy moja wielorybia skóra zaczyna być zbyt cienka.
Niezbyt mnie interesują jeziora wpisane w tkankę miejską (ale też je opisuję). Bo co to wtedy za włóczęga w dzikie, co to za wyprawa, gdy wcale nie wyjeżdżasz z miasta, gdy spotykasz więcej ludzi niż drzew. Dla wielu osób jezioro w mieście to duża atrakcja, ale ja wolę te poza miastami. Do jeziora trzeba dotrzeć, trzeba zabłądzić, trzeba się przedrzeć przez wsie, krzaki, polne drogi i łąki. Trzeba natrafić na zamkniętą bramę, szlaban, słupek albo zwalone drzewo i szukać innej drogi dojścia do wody. To jest właśnie dla mnie włóczęgowskie oswajanie przestrzeni, to jest bycie w przyrodzie i docieranie do celu, w którym sama droga jest ważna.
Nie rozpisuję się o turystycznej infrastrukturze, można na mojej stronie znaleźć linki do profesjonalnych map, które pomogą dotrzeć do celu. A linki do Wikipedii i innych źródeł pomogą zgłębić dane hydrologiczne, morfometryczne i inne dotyczące jezior (jeśli takie
w sieci znalazłam). Mam nadzieję, że niedługo te treści na stronie ubogacą hydrolodzy.
Moja narracja o jeziorach jest swobodna i wrażeniowa. Przygotowałam też serię infografik, które porządkują podstawowe (z mojego punktu widzenia) dane jezior. Można je znaleźć przy opisie każdego akwenu.
Mętna woda nie zawsze oznacza brudną wodę (czasami roślinność powoduje mętnienie). Infografika „lepiej nie pływać tu wpław” niekiedy wiąże się z zakazem kąpieli, a czasami jest moją sugestią, że po prostu lepiej do wody nie wchodzić, bo nie jest boska.
Umieściłam też na stronie listę znaczników (tagów), dzięki którym można porównać które jeziora mają cechy wspólne (np. na moje oko i palec – czystą wodę). W obszarze mojej mapy jest około stu pięćdziesięciu zbiorników wodnych. Przez pierwszy rok (do momentu premiery strony 8.07.20) udało mi się odwiedzić około sześćdziesięciu i opisać przeszło czterdzieści cztery.
Chciałabym przez kolejne lata przepłynąć pozostałe niebieskie wody.
Czasami mam problem z napisaniem o jakimś jeziorze, z dwóch powodów. Po pierwsze z powodu historycznego. Zasadniczo żyjemy na cmentarzyskach, nie zawsze i nie wszędzie to sobie uświadamiamy. Nie jestem historyczką, ale mam poczucie, że ten kontekst jest ważny. Po drugie z powodu ekologiczno-przyrodniczego, związanego z wysychaniem
i zanieczyszczeniem wód. Wiemy, że do wysychania jezior przyczynia się działalność człowieka – kryzys klimatyczny, zła melioracja, kopalnie odkrywkowe, nadmierne rolnictwo, wycinka drzew itd. Ciężko jest jednak znaleźć informacje o przyczynach mętnej/brudnej wody konkretnych jezior. Chciałabym to wiedzieć. Oficjalnie bada się raczej tylko większe zbiorniki, bo na badanie mniejszych nie ma pieniędzy (informacja od hydrologa). Wizyta na stronie Głównego Inspektoratu Sanitarnego uświadomiła mi jak wiele może być rodzajów zanieczyszczeń jeziornej wody (od oczyszczalni ścieków, przez zrzuty wód pochłodniczych, spływy powierzchniowe z pól uprawnych, zrzuty ze stawów hodowlanych, wodę z urządzeń melioracyjnych, nieoczyszczone wody deszczowe, po prywatne, nielegalne zrzuty zanieczyszczeń).
Zależy mi na tym, by moja strona się rozrastała: nie tylko dzięki kolejnym peregrynacjom, ale i dzięki nawiązaniu współpracy z przyrodnikami, biologami, hydrologami, historykami, czy turystami, którzy dodaliby do projektu coś od siebie. Dlatego zachęcam do komentowania postów i włączenia się w tę jeziorną historię. Może w którymś opisie jeziora przeoczyłam ważne historyczne treści związane z tym miejscem? Albo nie napisałam o niezwykłym przyrodniczym zjawisku tych okolic? Może któreś jezioro zasługuje na przyjrzenie się jemu z perspektywy, której nie uwzględniłam? Może przez okolice, o których piszę, przebiega ciekawy szlak turystyczny, o którym warto wspomnieć?
Staram się nawiązać współpracę z gminami, na których terenie są jeziora, które opisuję. Być może z tej kooperacji zrodzą się kolejne inspiracje jak rozwijać ten projekt. Swoją fachową pomoc zaoferowały też Wody Polskie, więc bardzo się cieszę, że na stronie pojawią się naukowe informacje od hydrologów. Kontaktuję się też z przyrodnikami i ekologami. Na stronie niebawem pojawi się nowa zakładka “Susza”, by problem wysychania jezior (kryzysu klimatycznego) był podkreślony wyraźnie.
Ostatnie dwa lata uświadomiły mi, że Wielkopolska wcale nie jest taka sucha, jak myślą na przykład niektórzy z północy naszego kraju, skąd pochodzę. Sama byłam zaskoczona, gdy narysowałam swoją mapę, że występuje na niej aż tyle niebieskich plam. Niektóre jeziora zaskakują mnie bajecznym otoczeniem drzew i pól, pomysłowymi pomostami, niezwykłą ilością ptaków albo czystą wodą, a niektóre rozczarowują nieprawdopodobną ilością śmieci, nieciekawą okolicą, czy wodą tak mętną, że nie muszę jej dotykać, by wiedzieć, że tego akwenu nie przepłynę wpław.
Polecam wam znaleźć swoją własną ścieżkę do jeziora (pamiętajcie o odpowiednich butach na mokradła – ja mam w sezonie letnim zawsze silikonowe sandały). Nade wszystko namawiam was do błądzenia i wędrowania w okolicach jezior. Naprawdę mamy w zasięgu ręki przyrodnicze cuda. Warto mieć ze sobą na włóczędze lornetkę, notes, jajko na twardo
i kakao albo dobrą herbatę w termosie. Gubienie się w przyrodzie jest najlepsze.