Bałtyk to nie tylko miejsce letniego wypoczynku, ale złożony, wrażliwy ekosystem, którego przyszłość stoi pod znakiem zapytania. Dr Iwona Pawliczka, kierowniczka Stacji Morskiej im. prof. Krzysztofa Skóry Uniwersytetu Gdańskiego w Helu, gdzie znajduje się znane fokarium. opowiada o presji turystycznej i nowych wyzwaniach związanych z rozwojem inwestycji wiatrowych na morzu.
Choć wielu z nas kojarzy morze przede wszystkim z wakacyjnym wypoczynkiem, Bałtyk skrywa znacznie więcej niż tylko piaszczyste plaże i fale. To ekosystem delikatny, różnorodny, a zarazem coraz bardziej zagrożony działalnością człowieka. Jednym z miejsc, które od lat uświadamiają jakie człowiek tworzy zagrożenia dla naszego morza jest Stacja Morska im. Profesora Krzysztofa Skóry Uniwersytetu Gdańskiego w Helu.
To tutaj prowadzone są badania nad biologią i ekologią ryb strefy przybrzeżnej, nad rzadkimi gatunkami oraz biotopami Bałtyku. W Stacji wykonywane są badania bałtyckich ssaków morskich – od fok i morświnów, po delfiny i wieloryby, które czasem trafiają na nasze wody i wybrzeża. Placówka pełni też ważną rolę w ochronie przyrody: prowadzi program rehabilitacji chorych i osłabionych fok, szczególnie szczeniąt, które dzięki fachowej opiece mają szansę wrócić do swojego naturalnego środowiska.
Działalność edukacyjna Stacji obejmuje zarówno studentów, jak i szeroką publiczność poprzez różnorodne formy – od zajęć terenowych i seminariów, po cieszące się ogromnym zainteresowaniem fokarium, które otwiera oczy odwiedzającym na potrzeby i problemy morskich ssaków.
O tym, dlaczego Bałtyk potrzebuje dziś adwokata bardziej niż kiedykolwiek, i dlaczego właśnie Stacja Morska jest miejscem, gdzie ta rozmowa powinna się odbyć – opowiada kierowniczka tej unikalnej placówki.
Katarzyna Kamyczek: Co na przykład chciałaby Pani poprawić, gdyby miała Pani magiczną różdżkę?
Iwona Pawliczka: Żebyśmy my, jako szeroko rozumiana opinia publiczna, zdawali sobie sprawę, że każda nasza obecność nad morzem, każda wizyta nad rzeką spływającą do morza, ma ogromne znaczenie dla stanu tego ekosystemu. To, jak się zachowujemy, jak korzystamy ze strefy brzegowej i plaż, jest kluczowe. Niestety wciąż nie szanujemy faktu, że tam mieszka przyroda — traktujemy te miejsca jako wyłącznie naszą strefę rozrywki i rekreacji. Jako mieszkanka Helu widzę ogromną presję turystyczną, ruch samochodowy, intensywne użytkowanie Półwyspu. To najbardziej widoczne problemy, ale nawet najmniejsze działania, takie jak sprzątanie po sobie, mają znaczenie. Każdy wyrzucony na plaży czy do wody śmieć to realne zagrożenie dla przyrody. Potrzebne są też większe działania, na poziomie polityki i gospodarki, by chronić Bałtyk.

Aktualnie liczą się pieniądze, władza, komu w głowie natura.
Turystyka to absolutnie dominująca dziedzina nad polskim morzem. Widać to szczególnie po sezonie letnim, gdy miejsca turystyczne niemal wymierają — nie ma tam alternatywnej działalności gospodarczej. Cały region jest uzależniony od dochodów z turystyki.
Coraz szerzej ingerujemy w morze, np. poprzez inwestycje wiatrowe.
Tak, intensywnie zagospodarowujemy morze, m.in. poprzez planowane morskie elektrownie wiatrowe. Polska jest na Bałtyku jednym z liderów. Te inwestycje mają dużą skalę i choć są planowane daleko od brzegu, mogą mieć poważne skutki, zwłaszcza dla organizmów podwodnych.
Elektrownie wiatrowe są planowane z dala od brzegu, więc bezpośredni wpływ na foki jest minimalny. Za to mogą szkodzić morświnom, które polegają na dźwięku do komunikacji i orientacji. Zakłócenia powodowane przez hałas podwodny generowany podczas instalacji mogą zagrozić ich przetrwaniu. Ten aspekt jest często pomijany w wydawanych decyzjach.
Czy ktoś konsultował się z Wami, aby uniknąć szkód przy inwestycjach?
Nikt bezpośrednio się do nas nie zwrócił, choć uczestniczyliśmy w opracowywaniu wytycznych dla inwestorów, które mają pomóc administracji w ustalaniu warunków realizacji projektów. Jak to będzie wyglądało w praktyce i czy wytyczne będą przestrzegane — tego nie wiemy.
O lasach się mówi, a o morzu raczej tylko w kontekście wraków.
Zgadza się — dyskusje dotyczą raczej wraków czy braku dorsza. Mało mówi się o życiu w Bałtyku, jego wrażliwości i roli w naszym życiu. Morze, podobnie jak lasy, produkuje tlen i podtrzymuje ekosystem, który dzielimy z innymi gatunkami, ale jest często zapominane. Bałtyk powinien mieć swojego rzecznika i armię edukatorów, którzy pokażą, jak ważne jest dla nas to morze. Dziś jest jakby niezaopiekowany, choć na to zasługuje.
Biolożka morza, specjalizująca się w badaniach biologii i ekologii ssaków morskich oraz interakcji z człowiekiem. Absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi na kierunku oceanografia, specjalności oceanografia biologiczna. Doktorat z oceanologii z zakresu biologii i zagrożeń dla morświna w polskich wodach Bałtyku obroniła na Uniwersytecie Gdańskim.
(*) Dr Iwona Pawliczka: Jest adiunktem i nauczycielem akademickim na Uniwersytecie Gdańskim oraz kierownikiem uniwersyteckiej jednostki terenowej – Stacji Morskiej im. prof. Krzysztofa Skóry w Helu, która realizuje projekty badawcze i edukacyjne ze szczególnym uwzględnieniem oddziaływania człowieka na środowisko morskie.
Zajmuje się badaniami i czynną ochroną bałtyckich ssaków, realizując projekty w międzynarodowych zespołach naukowych oraz edukacją, propagującą zrównoważone użytkowanie zasobów morza, w szczególności chroniące jego różnorodność biologiczną. Liderka projektów angażujących naukę obywatelską w badania i ochronę morskiej przyrody, z sukcesem budujących społeczne postawy pro-przyrodnicze i angażujących społeczeństwo w pozyskiwanie wiedzy naukowej i ratowanie gatunków morskich i ich siedlisk.
fot. tytułowa: Ant Rozetsky | unsplash.com