Powyższy tytuł jest tytułem piosenki rockowej formacji Pidżama Porno, głosem generalnego sprzeciwu wobec wojnie, jako niebezpiecznej zabawy opętanych ludzi.

To co od kilkunastu dni dzieje się na Ukrainie potwierdza sens tych słów – wbrew temu, co twierdzą niektórzy politolodzy, stratedzy i analitycy, wojna rzeczywiście nie jest naszym stanem naturalnym, wojna nie rozwiązuje absolutnie żadnych problemów, ale je potęguje i mnoży.

Wojna przestała być abstrakcyjną historią rodem z amerykańskich filmów i coraz bardziej zwietrzałym wspomnieniem II wojny światowej, a stała się przejmującym świadectwem współczesnych trudnych czasów.

Cierpienie ludzi i zniszczenie mienia, zwiększające się skażenie środowiska oraz narastające poczucie bezradności sprawiło, że wielu ludzi już tak ciężko doświadczonych covidem ponownie popadło w depresję i rezygnację.

Czy świat się kończy? Nie. Gdzieś obok obrazków dymiących budynków i dźwięków wojennego warkotu widać bezgraniczną nadzieję noszoną na ramionach tych, którzy rzucili się na pomoc Ukraińcom. Widać ją na twarzach – mimo wszystko – uśmiechniętych dzieci, które umknęły z wojennego kotła. Widać ją w zacieśniających się nagle – i dobrze! – przyjaźniach polsko-ukraińskich. Wielu z nas pogrążonych w bezsensownych politycznych kłótniach odkryło ponownie sens wspólnoty i współdziałania.

Są to wartości bezcenne, których dzisiaj nie widzimy i nie doceniamy, ale jutro – gdy to wszystko się skończy – będziemy je pielęgnować jak cenną roślinę.

Jest takie powiedzenie, z którym się zgadzam, że bohaterem nie jest ten, kto wywołuje wojny, ale ten, kto umie zachować pokój. Szczepan Twardoch w niedawnej swej wypowiedzi uznał, że hasło „stop wojnie” jest obelgą dla walczącej Ukrainy, zarzucając postawom pacyfistycznym naiwność i służalczość wobec Rosji.

Jednak nie o naiwnym pacyfizmie tu myślę, ale o takiej pewnej postawie, która dostrzega wartość pokojowego rozstrzygania sporów, która kładzie nacisk na porozumienie i dialog.

Wojna te głosy tłumi i daje poklask dla wojennego pokrzykiwania. Nawoływanie do pokoju brzmi dziś przynajmniej jak żałosny dowcip, jednak nie jest ono wołaniem do Ukraińców o złożenie broni i bezczynnego poddania się złu, które kroczy po ich kraju, a wołaniem o pokój jako jednej z największych wartości ludzkości.

Nawoływanie o pokój nie ma być wywieszeniem białej flagi przed złem, ale długofalową pracą nad budową dobrej przyszłości – szacunku człowieka do człowieka, szacunku człowieka do dzieła Stworzenia.

Nawoływanie do pokoju to wspólny głos płynący dziś z wielu świątyń i miejsc kultu. To realne wypełnianie dziedzictwa papieża Jana Pawła II. To głos obecnego papieża Franciszka, który w tegoroczną Środę Popielcową mówił: błagamy Boga o pokój, którego ludzie nie są w stanie zbudować o własnych siłach

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!