Międzynarodowy Panel ds. Zmiany Klimatu (ang. IPCC) w opublikowanym 28 lutego br. raporcie przedstawił perspektywę skutków zmiany klimatu na całym świecie wywołanych antropogeniczną emisją tzw. gazów szklarniowych (takich jak: dwutlenek węgla, metan czy podtlenek azotu) do atmosfery. Dla naszego regionu ta zmiana oznacza takie zjawiska, jak wzrost temperatury powietrza i ilości opadów nawalnych oraz coraz częstsze i dotkliwsze susze.

Innymi słowy, coraz cieplejsze powietrze będzie powodować coraz intensywniejsze parowanie, a przewidywany tylko nieznaczny wzrost opadów powoduje, że deficyty wody będą narastać. Wspomniane wcześniej coraz częstsze opady nawalne dodatkowo skomplikują tę sytuację. Taka przyszłość wymaga od nas równoczesnego przeciwdziałania zmianie klimatu poprzez redukcję emisji gazów szklarniowych oraz adaptacji do już postępującej zmiany klimatu.

Zmiana klimatu jest obserwowana także w miastach i jest to szczególne wyzwanie, ponieważ na terenach zurbanizowanych fale upałów, deficyty wody czy silne opady potrafią w bezpośredni sposób zagrażać zdrowiu, a nawet życiu ich mieszkańców. Wybetonowane i często pozbawione roślinności ulice czy skwery to miejsca, w których fale upałów mogą być szczególnie dotkliwe z racji ekstremalnie wysokich temperatur, które pojawiają się w pozbawionych wody, a tym samym procesu parowania miejscach. Warto tu dodać, że uszczelnione nieprzepuszczalnymi materiałami powierzchnie podczas silnych opadów nie chłoną (czyli nie zatrzymują) wody, powodując gwałtowne jej odpływy.

22 czerwca 2021 r. Poznań doświadczył potężnej ulewy, podczas której silnym podmuchom powietrza towarzyszył olbrzymi opad (poznańskie IMGW zanotowało w tym dniu 64 litry na metr kwadratowy), to poskutkowało licznymi podtopieniami wielu ulic i budynków. Po tym zdarzeniu media pełne były informacji na temat zalanych miejsc, kolejny raz okazało się, że niektóre części miasta nie są przygotowane na tak ekstremalne opady. Można by powiedzieć, że jest to skutek nieodpowiedniej konstrukcji czy zaniedbań ze strony osób/instytucji zajmujących się utrzymaniem infrastruktury przeciwdeszczowej w mieście, jednak zalaniu uległy także tereny, na których budynki pojawiły się niedawno. Kolejny raz w przestrzeni publicznej pojawiły się pytania o stan i skuteczność systemów kanalizacyjnych, przyjęło się bowiem myśleć, że każ[1]da większa ilość wody w naszym mieście jest problemem, którego rozwiązanie polega przede wszystkim na szybkim odprowadzeniu jej do rzeki – czyli na pozbyciu się wody. Takie podejście do nagle pojawiających się olbrzymich ilości wody w mieście w zasadzie nie powinno dziwić – przez wiele lat obowiązywało przekonanie, że nadmiar wody w naszym otoczeniu trzeba jak najszybciej usunąć. Jednak w czasie coraz częstszych okresów suszy i opadów na walnych, dotychczasowe postrzeganie gospodarki wodnej w mieście wymaga zdecydowanej zmiany. W przeciwnym wypadku należy liczyć się z tym, że zmiana klimatu będzie wystawiać funkcjonowanie miasta na coraz cięższe i kosztowniejsze próby.

Bilans wodny można stosunkowo łatwo zrozumieć poprzez analogię z bilansem naszych finansów. Jeśli przyjmiemy, że opad jest odpowiednikiem naszych dochodów, to wodę odpływającą kanałem lub ciekiem z naszego otoczenia można porównać do straty, znika ona „niewykorzystana” ze środowiska. Określenie „strata” zostało tutaj użyte celowo, ponieważ woda opadowa powinna być wykorzystana przede wszystkim w procesie parowania roślin. W ten sposób nie tylko zadbamy o odpowiedni stan i rozwój zieleni, ale także poprawimy mikroklimat miasta. Oczywiście najkorzystniejszym rozwiązaniem jest zasilanie roślin (w okresach bezopadowych) wykorzystując wodę już wcześniej zgromadzoną podczas opadów. Tu dochodzimy do pojęcia retencji, czyli zdolności środowiska do przechowywania wody. Szukając analogii z naszym domowym budżetem, retencja stanowi nasze oszczędności, które możemy wykorzystać w czasie, gdy nie osiągamy dochodów. Z takiego rozumienia bilansu wody w mieście łatwo wywnioskować, że miasto w czasie coraz większych zaburzeń bilansu wodnego powinno funkcjonować jak swego rodzaju gąbka, gromadząca wodę podczas opadów oraz zasilająca rośliny w okresach bezdeszczowych. W ten sposób takie chłonne miasto staje się bardziej odporne zarówno na opady nawalne, jak i na susze.

Miejskie tereny zielone, oprócz swoich niewątpliwych walorów rekreacyjnych czy klimatotwórczych, stanowią element, który dysponuje dużym potencjałem retencyjnym. Poznań uchodzi za bardzo zielone miasto na tle innych polskich ośrodków, jednak należy zauważyć, że intensywny w ostatnich latach rozwój oraz zagęszczanie zabudowy miejskiej doprowadziły do bezpowrotnego znikania terenów zielonych. Zwykle mówiąc o miejskich terenach zielonych mamy na myśli uporządkowane przestrzenie parkowe, które zostały ukształtowane zgodnie z potrzebami mieszkańców. Nie pamiętamy jednak, że w naszym otoczeniu znajdują się obszary zieleni powstałe w miejscach, w których w naturalny sposób gromadziła się woda. Są to torfowiska występujące w naturalnie powstałych zagłębieniach terenu lub wzdłuż cieków wodnych, które oprócz wody (torf zawiera jej zwykle ponad 90%) kumulują olbrzymie ilości węgla organicznego. Opisując takie miejsca, używamy często określenia nieużytki, co dodatkowo sugeruje małą wartość tych terenów. Ich negatywny odbiór wzmacnia też fakt, że jako tereny pozbawione szczególnej uwagi stają się dzikimi wysypiskami odpadów, a często też miejscami, w których spożywa się alkohol. Patrząc z tej perspektywy, aktywność deweloperska na takich obszarach może wydać się wręcz skutecznym sposobem na ich „ucywilizowanie”. Jednak należy pamiętać, że wraz z budowlanym przekształceniem takich obszarów nasze miasto traci swój już i tak słaby potencjał retencyjny – staje się stopniowo coraz bardziej bezbronne w obliczu postępującej zmiany klimatu. Poza tym osuszanie tych terenów powoduje rozkład zgromadzonej materii organicznej, a w konsekwencji emisję CO2 do atmosfery. W ten sposób osuszane torowisko paradoksalnie staje się ekosystemem wzmacniającym globalne ocieplenie.

Wspomniana wyżej koncepcja miasta gąbki w wielu opiniach powinna być realizowana głównie poprzez budowę sztucznych zbiorników retencyjnych, a zupełnie zapomina się w nich o miejskich torfowiskach. Dodatkowo takie mokre miejsca dysponują bogatą (choć często zaburzoną poprzez presję człowieka) bioróżnorodnością. Przykładem takiego miejsca jest dolina rzeki Górczynki, która, choć dziś w fatalnym stanie, po przeprowadzeniu zabiegów renaturyzacyjnych może stać się jednym z obszarów naturalnej retencji wody w Poznaniu. Trzeba też pamiętać, że wysiłek – zarówno techniczny, jak i ekonomiczny – potrzebny do wykorzystania tych naturalnych zbiorników wodnych jest zdecydowanie mniejszy od działań prowadzących do stworzenia sztucznego zasobu wodnego w mieście. W ten sposób dbałość o, a nie izolowanie takich terenów, to najłatwiejsza droga do wzmocnienia odporności naszego miasta na zmianę klimatu. Niezbędne do tego są przede wszystkim inwentaryzacja terenów podmokłych oraz program przywracania tych terenów miastu zamiast traktowania ich jak trudnych do zagospodarowania nieużytków, których od wielu lat nie umieliśmy docenić, powodowani myśleniem umocowanym w starym antropocentrycznym sposobie myślenia. Jeśli o to nie zadbamy, Poznań stanie się miastem, w którym szansa na wykorzystanie naturalnej retencji zostanie niewykorzystana, a postępująca zmiana klimatu i tak zmusi nas do wdrożenia zdecydowanie droższych i mniej naturalnych rozwiązań technicznych. Innymi słowy, znowu będziemy naprawiać poczynione przez nas błędy.

 

Prof. dr hab. Bogdan Chojnicki - pracownik Pracowni Bioklimatologii, Katedry Ekologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Wykładowca, recenzent, promotor oraz popularyzator wiedzy na temat interakcji między klimatem, ekosystemami i człowiekiem, a także działań służących zapobieganiu oraz adaptacji do zmiany klimatu. Realizator projektów krajowych i zagranicznych dot. bilansów wodnych i węglowych ekosystemów lądowych. Członek rady naukowej portalu naukaoklimacie.pl, członek komitetu naukowego Koalicji Klimatycznej, przewodniczący Oddziału Poznańskiego Polskiego Towarzystwa Geofizycznego.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!