Wpierw poczułem to na swojej skórze, choć nie umiałem tego nazwać. Potem wyczytałem o tym w mądrych periodykach, ale nie przywiązywałem do tego żadnej istotnej uwagi. Aż mnie oświeciło.

Każdy z nas, angażujący się w działalność społeczną, ma do czynienia z ludźmi notorycznie niezadowolonymi. Nic im nie pasuje. W dziedzinie ochrony środowiska głos niezadowolenia jest stałym jej elementem. W sumie nie ma się co dziwić, bo rzeczywistość prowokuje do takich zachowań.

Jednak skala marudzenia w ostatnich latach jakby się zwiększyła. I to długo przed pandemią! Zaczęło się narzekanie na wszystko. Za ciepło – źle, za zimno – źle, słońce – źle, deszcze – źle. W mieście są podlewane trawniki – źle, bo susza, nie są podlewane – źle, bo susza. Dokładnie tak, tym samym argumentem (tu np. „susza”) można kwitować dwa różne działania.

W erze Facebooka fala narzekania wylała się szerzej. Nie ma dnia, bym nie napotkał „klasycznego” marudzenia i niezadowolenia – czegokolwiek by to nie dotyczyło.

Zdarzyło mi się pewien weekend spędzić bez dostępu do telefonu i Internetu – brak zasięgu – i zorientowałem się, że jestem spokojniejszy, łagodniejszy, że więcej spraw mnie cieszy, a na facebookowy zalew chamstwa po ponownym podłączeniu reaguję jakby spokojniej.

Parę tygodni później przeczytałem o toksycznych osobach zatruwających mózgi współtowarzyszom pracy, aktywności społecznej. Było wprost napisane, że ta ich toksyczność dosłownie zatruwa mózgi, na podobieństwo zatrucia smogiem!

Gdy w jednej z gazet przeczytałem o syndromie NC, Nieprzejednanie Cierpiącej / Cierpiącym, zorientowałem się o co chodzi. NC to nikt inny jak osobnik, który choć niepozorny, wyglądający niewinnie i słabowicie, potrafi przez 5 minut tak zatruć atmosferę, że poczujemy się po pięciu minutach bardziej zmęczeni niż po ośmiu godzinach pracy lub tonie przewalonego węgla na podwórku (przepraszam za węglowe porównanie w Zielonym Pokoju).

NC to osoby, które na powszechne zmartwienia znajdą swoje, jeszcze mocniejsze. Na każdą dolegliwość kolegi lub koleżanki ona znajdzie trzy inne, większe i mocniejsze. NC to osoba, która kryje w sobie, mimo pozornej delikatności i spokoju, prawdziwy demon agresji i frustracji.

Normalną cechą normalnych osób jest pomagać i wspierać. Jednak NC nie ma zamiaru korzystać z rad innych, co wówczas straciłaby na znaczeniu. Nasze rady nie pomagają – nie dlatego, że nie są trafne, tylko właśnie dlatego, że są. Gdyby ich posłuchała, groziłoby jej, że poczuje się lepiej. NC nie chcą niczego kupić w naszym pomocowym sklepiku – to z kolei Natalia de Barbaro, psycholożka, na łamach „Wysokich Obcasów” z 31 sierpnia 2019 r.

Czy jest wyjście? Wiać, gdzie pieprz rośnie! Jeśli NC jest koleżanką siedzącą dziesięć biurek dalej w open spasie, podjęłabym jedną serdeczną próbę udzielenia informacji zwrotnej, a jeśli nie przyniesie to skutku (co raczej pewne), trzymałabym się z daleka. Jeśli jednak znajdziesz się i będziesz się znajdować w bezpośrednim polu rażenia NC, nie dawaj się wciągnąć w tę grę.

Oświeciło mnie, gdy zorientowałem się ile osób w szerokim kręgu moich znajomych świadomie zatruwa emocje innych. Zorientowałem się, że nie ma sensu nastrajać ich pozytywnie, bo to nie działa. Mało tego, optymista w takim gronie jest ostro atakowany, tak mocno, że zaczyna rodzić się w nim poczucie winy, że coś źle robi!

Nawiązując jeszcze raz do idei pomocowego sklepiku, można wyobrazić sobie taki dialog: – Czy mogę w czymś pomóc? […] – Nie, dziękuję, tylko się rozglądam. Tylko sobie chodzę i wypuszczam nozdrzami toksyny

Takie toksyny nie pozostają obojętne na nasz organizm. Nieświadomie nasiąkamy malkontenctwem na rodzaj smogu. Nasz mózg zaczyna nasiąkać tą trucizną i zaczynamy się zmieniać w tak samo marudzącą osobę. Co zatem? Detoks? Czasami trzeba, ale łatwiej w ogóle się tym nie truć.

Ochrona środowiska wymaga optymizmu, wymaga wytrwałości, zaparcia i silnej wiary, że to, co robimy, ma sens. W przeciwnym wypadku polegniemy pokonani nie przez złe koncerny, absurdalne przepisy prawa, ale przez marudzące otoczenie, że robimy coś za wolno, za późno i w ogóle nie tak.

Trzonem wszystkich dobrych zmian są optymiści albo realiści z silnym przekonaniem, że świat można zmieniać na lepsze (więc w sumie też optymiści). Najlepszą radą – i nie tylko na najbliższy weekend – jest ta, by unikać toksycznych ludzi!

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!