Z wielką uwagą obserwuję wzrastającą popularność sztucznej inteligencji. To, w największym skrócie, zautomatyzowany system tworzenia i przekazywania informacji, narzędzie tworzenia modeli i programów symulujących – choć częściowo – zachowania inteligentne, wiedzę i rozpoznawanie zjawisk i pojęć.

Obserwuję jak łatwo AI (z ang. artificial intelligence) wchodzi w nasze codzienne życie. Z jednej strony wsłuchuję się w zachwyty gorących zwolenników AI, a z drugiej – z taką samą uwagą – przysłuchuję się tym, którzy wieszczą złe strony tego zjawiska.

Wierzę, że AI będzie znakomitym narzędziem do planowania systemów komputerowych lub pomocnym narzędziem dla nowoczesnej medycyny, ale też dostrzegam zagrożenia np. dla twórczości muzycznej, literackiej czy nauk społecznych, gdzie co bardziej cwani będą używać AI by zdobywać doktoraty i profesury.

Finalnie, może się okazać, że żaden ze scenariuszy – ten dobry i ten zły – się nie sprawdzi albo sprawdzą się oba, jednocześnie. Ale fakt faktem, AI to już normalna rzeczywistość, również w Polsce. A te dziwne apele Elona Muska i innych miliarderów o to, by zatrzymać na pół roku (?), bo „zaawansowana sztuczna inteligencja może stanowić głęboką zmianę w historii życia na Ziemi” i o to, by nadać im rządową i międzynarodową kontrolę, nie są raczej podyktowane autentyczną troską o przyszłość Ziemi, a parawanem dla wyścigu o przyszłość – najwyraźniej jego ekipa zaspała na pierwszym etapie….

Ale jest w tym apelu pewna racja, że do rozwoju AI ludzkość powinna podchodzić z ostrożnością, bo puszczona na żywioł będzie źródłem dezinformacji i być przyczynkiem do „utraty kontroli nad cywilizacją”.

Nie wiem, na ile większym zagrożeniem jest masowa automatyzacja pracy i zastąpienie ludzi przez maszyny (bo to już, za przyzwoleniem ludzi, już się odbywa bez AI – patrz automatyzacja kas w sklepach), czy bardziej owa dezinformacja skutkująca złymi wyborami politycznymi, życiowymi.

Wyobrażam, że nieuczciwi spece od AI będą wmawiali nam, że nie ma „globalnego ocieplenia”, że nie ma wycinki Amazonii, że nic złego z Ziemią się nie dzieje, tak jak z drugiej strony inni będą siać fatalistyczne scenariusze bliskiego końca, odbierające nam nadzieję i demotywujące do działań na rzecz ochrony środowiska. Szarlatani będą działać po obu stronach. Jakie „będą”, już działają…

Zaczynam rozumieć nastroje rewolucji luddycznej, dziewiętnastowiecznego ruchu społecznego, którego przedstawiciele niszczyli krosna w proteście przeciwko zmianom w przemyśle i uprzemysłowieniu (a więc i jednoczesnego zniszczenia rzemiosła) procesów produkcji. A jednocześnie nie bardzo wiem, jak mógłby wyglądać taki współczesny luddyzm A.D. 2023…

Jest w tym wszystkim pewna dobra strona – że ludzkość zacznie doceniać wykształcenie oparte na rzetelnym przekazie, że odbuduje się tradycyjny przekaz i kultury, że nowego znaczenia nabierze autentyczna duchowość odwołująca się do źródeł każdej kultury. AI, jak wszystko stworzone przez człowieka, nie musi oznaczać końca świata. Kształt AI i nasza przyszłość będzie taka, jak sami sobie ją zaprojektujemy. Mamy tę przewagę nad luddystami, że wiedza i obieg wiadomości są obecnie znacznie większe niż te dwieście lat temu.

Tak jak nóż może jednocześnie służyć do krojenia chleba i zabijania, tak jak samoloty umożliwiają przemieszczanie się ludzi z kontynentu na kontynent i jednocześnie służą do przerzutu bomb, tak AI może człowiekowi pomagać lub mu zaszkodzić. Wszystko zależy od tego jakimi treściami i intencjami ją zasilimy.

Dlatego tak bardzo jest potrzebny powszechny ruch ludzi dobra, pokory, radości i nadziei. Bez tego ludzkość zginie i żadna AI nie będzie do tego potrzebna.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!