W jednym z numerów tygodnika Polityka pojawił się rysunek Jana Kozy – na załączonym obrazku – ilustrujący dzieci lepiące bałwana z resztek świątecznych dań. Jako rysunek satyryczny miał rozbawić, i słusznie, ale dla mnie stał się przyczynkiem do dwóch refleksji zgoła odmiennych: od pewnego czasu zimy są bezśnieżne i mamy problem z marnowaniem żywności.

Przepraszając Autora rysunku, dopowiem nieco o tym drugim smutnym wątku (choć finalnie taki nie będzie). Tym bardziej, że w powszechnej świadomości problem marnotrawienia żywności – i skali zjawiska – raczej nie istnieje.

Gdy mówiłem o tym problemie w kilku wielkopolskich szkołach średnich wzbudziłem zdziwienie. No bo jak to, chcemy być eko, oszczędzamy wodę, oszczędzamy energię, segregujemy śmieci, dbamy o zwierzęta, a jednocześnie … wyrzucamy żywność. Czy można w ogóle o tym zagadnieniu mówić w kontekście spraw ekologicznych? Jak najbardziej. Ale po kolei…

Zacznę od cytatu z artykułu w numerze 1. Magazynu Drzewo Franciszka: Kilkadziesiąt lat temu gospodynie domowe sporządzały zaczyn na ciasto ‚przyjaciel’. Zaczyn należało podzielić na kilka części. Jedna zostawała dla gospodyni, a pozostałe należało oddać bliskim. Zaczyn rósł w ciepłym domu przez kilka dni. Cała rodzina z niecierpliwością czekała na przysmak, którego nie było można dostać w żadnym sklepie. W obecnych czasach, w naszej kulturze promowane jest to, co można dostać szybko. Jedzenie, nie zawsze zdrowe, jest na wyciągnięcie ręki. Wszystko można kupić bez problemu, i to często po bardzo niskiej cenie (Agata Wójcik, „Nie marnuję żywności”).

Żywność dostaniemy nie tylko w restauracji, barze, na stacjach benzynowych, ale również – jako przekąski – w aptekach lub sklepach budowalnych. Właściwie wszędzie. Właśnie ten żywieniowy dobrobyt, ten nadmiar żywności powoduje, że nie doceniamy wartości żywności, że nam tak spowszedniała, że staliśmy się mniej wrażliwi na fakt jej marnowania.

A marnujemy strasznie dużo. Raport Federacji Polskich Banków Żywności z 2018 r. potwierdza: 42% ankietowanych Polaków przyznało się do wyrzucania żywności; 35% osób wyrzuca jedzenie kilka razy w miesiącu.

 Dlaczego?

Najczęstszymi powodami wyrzucania żywności są przegapienie daty ważności produktu, w dalszej kolejności robienie zbyt dużych zakupów, zbyt duże porcje przygotowywanych posiłków, również brak wiedzy na temat prawidłowego przechowywania żywności. Dalej są to: zakup złego jakościowo produktu czy niewłaściwe przechowywanie produktów. Albo też „zwykły” brak pomysłu na ich wykorzystanie. Wyrzucamy wszystko, najczęściej wyrzucamy pieczywo, owoce, mięso, warzywa, jogurty i ziemniaki, ale i niedojedzone kawałki pizzy, sery, wylewamy soki, mleko.

Te powyżej wskazane, to są przyczyny występujące po „naszej stronie”, konsumentów. Ale za marnotrawstwo żywności odpowiadają też producenci żywności i jej dystrybutorzy. Ich staraniem nie jest dbanie o nasze zdrowie – to tylko slogany – ale dbałość o najlepszą sprzedaż. Stąd mnogość pięknych opakowań żywności, chwytliwych haseł, czy walka o najlepszą dla sprzedawalności lokalizację produktów na półkach sklepowych, czyli na wysokości oczu przeciętnego konsumenta.

Wielu sprzedawców nie interesuje się rozwiązaniami, jak wykorzystać żywność, która nie nadaje się do sprzedaży, w koszty wliczają wyrzucenie podobno 20 procent od razu (niekiedy w ogóle nie wykładając jej na półki).

Problem jest na tyle poważny, że analizy mówią o tym, że w Polsce jedna osoba marnuje każdego roku przeszło 250 kg żywności! Jedna osoba!

Czy teraz uwierzycie mi Państwo, że to poważny problem?

Skutki

Marnowanie żywności to nie tylko problem gospodarczy, ale również społeczny i ekologiczny. Obserwuję taki mechanizm: zwiększa się konsumpcja żywności – wzrastają ceny żywności. Nie miejmy złudzeń: producenci żywności wiedzą, że akurat żywność jest artykułem pierwszej potrzeby. Bez tego – i wody – nie żyjemy. Wychodzą więc z założenia, że podnoszenie cen żywności jest procederem w miarę bezkarnym.

Oczywiście wzrost cen żywności powoduje, że przed wieloma konsumentami powstaje bariera dostępności cenowej większości produktów i zaczyna się kupowanie żywności tańszej, ale i gorszej gatunkowo. Kupując gorsze, „śmieciowe jedzenie”, zaczynamy chorować, zaczynają się problemy, których nie dostrzeżemy od razu, ale po wielu latach.

Skutki ekologiczne są równie dramatyczne. Wzrasta ilość niesegregowanych odpadów. Żywności nie da się wysegregować jak papieru, plastiku czy szkła. Wielokrotnie żywności nie można składować na kompostownikach – powstaje masa, której nie można nawet spalić! Żywność ląduje w lasach, rowach, na składowiskach…

Niektóre ośrodki analityczne wskazują, jako skutek, na zwiększenie produkcji gazów cieplarnianych (ponad 20% produkcji gazów dotyczy produkcji, przetwarzania oraz transportu żywności), zwiększenie zużycia wody (ok. 1 kg wołowiny wyrzuconej do kosza to zmarnowanych 5 – 10 ton wody), zwiększenie zużycia energii związanej z wyprodukowaniem żywności.

Zaryzykuję taką tezę: gdyby cała wyprodukowana na świecie żywność była przez ludzkość konsumowana, to można byłoby powiedzieć: OK, zużycie wody i energii to (szkodliwy) koszt cywilizacyjny, który ludzkość ponosi jednak dla wyżywienia się. Ale żywność marnujemy. Marnujemy więc wodę, energię i emitujemy szkodliwe gazy w powietrze.

Co robić?

Marnujemy żywność, marnujemy zasoby środowiska, zwiększamy skalę biedy. Czy to sytuacja bez wyjścia? Nie, jeśli odważnie spojrzymy w zachowania samych siebie. Problem marnowania żywności to może jeden z problemów, gdy obok rozwiązań systemowych ogromną rolę odgrywają zachowania indywidualne i ich suma.

Sylwia Pawera-Pelińska z zespołu Drzewo Franciszka i Fundacji Zakłady Kórnickie napisała kilka lat temu poradnik o tym, jak nie marnować żywności. Zaczęła od prywatnej refleksji: dlaczego ja NIE CHCĘ  marnować żywności. Nie zaczęła od tego, że „trzeba”, „że tak nie wolno”, że „to obowiązek”. Zachęciła czytelników, by spojrzeli na siebie w lustrze i sami sobie odpowiedzieli dlaczego oni nie chcą wyrzucać żywności.

Pierwsza refleksja w tym katalogu: Moja sytuacja finansowa nie pozwala na marnowanie tego, co zostało kupione. Uznała, bardzo słusznie, że marnowanie żywności o marnowanie własnego czasu na zakupy i przygotowywanie żywności, którą „za chwilę” się wyrzuci, i własnych pieniędzy. Druga refleksja: To nieetyczne. Ja wyrzucam jedzenie, podczas gdy inni ludzie cierpią głód. To wbrew pozorom niezwykle ważna refleksja. Nadmiar żywności powoduje, że stępia się nasza wrażliwość na fakt marnotrawienia żywności, na krzywdę i biedę innych. Owszem, powszechność dostępu do żywności powoduje, że zakres głodu radykalnie się skurczył. Ale jednak głód nie został całkowicie wyeliminowany z mapy świata. Kto nie wierzy, niech przeczyta Głód Martína Caparrósa… Trzecia refleksja: Szanuję środowisko, a każdy produkt spożywczy przeznaczony do utylizacji to emisja gazów do środowiska. Otóż to! Najkrócej mówiąc, oszczędzanie i niemarnowanie żywności to działanie jak najbardziej proekologiczne!

Skoro już mamy świadomość problemu i jego skali, zróbmy krok dalej. Zastanówmy się dlaczego MY wyrzucamy. I znów oddajmy głos Sylwii: Dlaczego i co najczęściej wyrzucamy? Jak wygląda żywienie mojej rodziny (ile to osób, jakie mają nawyki żywieniowe, ile jedzą, jak często jedzą, jak często jedzą w domu, a jak często w restauracjach?)? Czy lubię gotować, co gotuję najczęściej i jakie produkty do tego wykorzystuję i co najczęściej w związku z tym magazynuję w spiżarni? W jaki sposób robię zakupy (kiedy kupuję najczęściej, jak często, co najczęściej wybieram, czy zwracam uwagę na datę ważności, czy biorę opakowane w folię, czy wolno opakowane, czy robię listę zakupów, itp.)?

I jak? Co myślicie o sobie teraz?

Byśmy nie kończyli tych refleksji w nieciekawych nastrojach, spójrzmy na to, co możemy zrobić, by minimalizować te złe nawyki.

Lista zakupów jest moim najlepszą rekomendacją! Lista powoduje, że wcześniej wszystko przemyśleliśmy i że nasze zakupy przynajmniej w 95 procentach są trafione. Pamiętajmy! Sprzedawcy nie martwią się o nasze zdrowie, ale o wyniki swojej sprzedaży i dlatego najlepsze swoje towar kładą na sklepowych półkach na wysokości naszego wzroku. Pokusa jest wielka. I nawet, jeśli jej ulegniemy, ulegniemy w minimalnym stopniu, a finalnie mniej wyrzucimy.

Planowanie jadłospisu na kilka dni do przodu to element tworzenia listy. Dzięki temu jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, czy większą część nadchodzącego tygodnia spędzimy w domu i będziemy w związku z tym więcej jedli, czy może zdarzy się nam częściej jadać w restauracjach lub przelotem między spotkaniami w barach. Wówczas kupujemy mniej. Kupujemy mniej – mniej wyrzucamy.

Kupowanie mniejszej ilości żywności – to druga rekomendacja. Może częściej zdarzy się nam chodzić do sklepu, ale też mniej wyrzucać.

Nie od dziś wiadomo – i to kolejna refleksja – że taniej nie zawsze znaczy lepiej. Wielokrotnie jest tak, że tańsza jest żywność gorszej jakości. Warto czytać składy produktów (i analizować jaki wpływ na nasz organizm ma określony produkt lub jego brak), bo może się okazać, że dziś kupujemy i jemy taniej, a jutro będziemy cierpieć zdrowotnie. Przy czym tego „dziś” i „jutro” nie można rozpatrywać dosłownie, a może zdarzyć się, że minie kilkadziesiąt lat, gdy zaczniemy chorować i wtedy mało kto będzie pamiętać, że to efekt „oszczędności” żywieniowych.

Znakomitym sposobem ograniczania masy wyrzucanej żywności to oddawanie jej  potrzebującym. Napisałem trochę wcześniej, że powszechny dostęp do żywności ograniczył zjawisko głosu. Jednak nie wyeliminował go całkowicie. Spójrzmy uważniej dookoła siebie. Może się okazać, że ktoś jednak potrzebuje naszej takiej pomocy.

Właśnie dzielenie się posiłkiem, ten powrót do idei „przyjaciela”, o którym wspominałem na początku jest tą wartością, która wykracza poza granicę „zwykłej pomocy”. Wszak jedzenie kojarzy się z celebracją, jest sposobem na nawiązywanie relacji z ludźmi. Przecież każda randka kończy się, lub zaczyna, w restauracji lub kawiarni; każde ważne wydarzenie rodzinne, ze świętami, imieninami, urodzinami włącznie jest związane z poczęstunkiem.

Szanowanie jedzenia, poza realną ekologią, ma wymiar głęboko kulturowy. Warto tę tradycję szanować.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!