Myśląc o miastach mamy na myśli zazwyczaj przestrzeń urbanistyczną, układ komunikacyjny, zespół instytucji publicznych społecznych, gospodarczych i kulturalnych. Traktujemy miasta jako organizm gospodarczy i miejsce zamieszkania ludzi.

Zatem, czy w takich warunkach możemy myśleć o przyrodzie, o przestrzeni przyrodniczej? Oczywiście. Poza funkcjami znaczącymi dla ludzi, miasto jest przestrzenią, w której toczy się „życie biologiczne”, następuje wymiana pul genowych, gdzie ciągi drzew są „autostradami bioróżnorodności”, a takie miejsca, jak miejskie jeziora, stawy, cmentarze, parki, skwery, a nawet parkingi przy galeriach handlowych są zajmowane przez najróżniejsze rośliny i zwierzęta. Świat przyrody po prostu z nami sąsiaduje. I rzecz w tym, by dobrze mu się przyjrzeć i docenić, bo finalnie jest „przydatny dla ludzi”, stosując tę najprostszą i najbardziej zrozumiałą argumentację. Widocznym, politycznym, wyrazem troski o miejskie środowisko, miejską przyrodę są programy ochrony środowiska, których elementami są: planowanie przestrzenne, gospodarka wodna i ochrona wód, gospodarka wodno-ściekowa,  ochrona powierzchni ziemi i gospodarka odpadami, ochrona powietrza, ochrona przed hałasem, zrównoważony rozwój sektora energetycznego, ochrona przyrody i różnorodności biologicznej, oraz gospodarka leśna. Wiele z nich odnosi się wprost do sfery przyrodniczej i określa oddziaływanie jej komponentów na środowisko człowieka oraz określa oddziaływanie człowieka na poszczególne elementy środowiska. Jednym z elementów takiego programu są cele i tzw. kierunki interwencji odnoszące się do bioróżnorodności i ochrony przyrody.

Najczęściej po stronie celów wskazuje się ochronę i zachowanie różnorodności biologicznej w formie ochrony gatunkowej lub ochrony siedlisk oraz tworzenie sieci obszarów chronionych, a także ochronę przyrody na obszarach nieobjętych żadną formą ochrony. Kierunkami interwencji mogą być wówczas: ochrona terenów i obiektów cennych przyrodniczo, zachowanie i poprawa jakości istniejących, tworzenie nowych terenów zieleni (w tym klinów zieleni i zabytkowych założeń zieleni), rozwijanie form ochrony przyrody (zarówno tych kompetencyjnie przypisanych administracji rządowej, jak i tych będących w zakresie działania samorządów), ochrona gatunkowa i zachowanie właściwej opieki nad zwierzętami w środowisku miejskim, czy zrównoważona gospodarka leśna z zachowaniem potencjału rekreacyjnego.

Oczywiście, programy ochrony środowiska obejmują aspekt wzmacniania bioróżnorodności również w innych obszarach – jak np. w gospodarce wodnej. Trudno unikać tego zakresu, skoro na terenie miast występują właściwie wszystkie (poza parkami narodowymi i krajobrazowymi) formy ochrony przyrody: obszary chronionego krajobrazu, rezerwaty, pomniki przyrody, obszary Natura 2000. Ale też, jak już wspomniałem wcześniej, na terenie miast występują inne rodzaje siedlisk, które nawet nieobjęte ochroną są przyrodniczo cenne: kliny zieleni, cieki wodne, zbiorniki wodne, parki i skwery miejskie, cmentarze itp. Dlaczego są takie cenne? Wynika to po prostu z charakteru siedlisk miejskich. Są zasiedlane przez gatunki zagrożone, które uznają, że miasta „odstraszają” ich naturalnych drapieżników. Nie ma co ukrywać, miasta nie są ideałem czystości i dzięki temu w miastach zwierzęta mają zagwarantowany bliski i łatwy dostępu do żywności. Stąd m.in. bierze się coraz liczniej[1]sza obecność dzików, różnych gatunków mew i ptaków krukowatych widocznych najczęściej przy osiedlowych śmietnikach i na składowiskach odpadów. Wiele gatunków, które dotąd unikały miast, zaczęło je zajmować dzięki przystosowaniu obiektów budowlanych na miejsca ich rozrodu. Są i takie, których poza miastami i innymi siedliskami ludzkimi nie spotkamy nigdzie indziej. Najbardziej widocznymi przykładami są wróbel czy jerzyk. Zwierzęta „wchodzą do miast” również dlatego, że to miasta zajmują ich naturalne dotąd siedliska. Niekontrolowany rozrost i suburbanizacja miast są niekorzystne nie tylko dla zwierząt i ich siedlisk, ale i dla innych komponentów środowiska: dla trwałości zasobów wodnych, jakości powietrza itp. W końcu miasta nie są „białymi plamami” na mapie ciągów ekologicznych, ale ich uzupełnieniem, kliny zieleni w dużych miastach są często swoistego rodzaju by-passami pomiędzy obszarami przyrodniczo cennymi spoza miast i tych w miastach. 25 Bardzo widocznym przykładem takich by-passów jest poznański system klinów zieleni układających się na mapie Poznania w układzie krzyża: północny (wzdłuż Warty, obszar Naramowic i Moraska), południowy (wzdłuż Warty obejmujący m.in. ujęcie wody na Dębinie), północno-zachodni (od Cytadeli przez Sołacz, po Strzeszyn i Kiekrz) oraz wschodni (wzdłuż Jeziora Maltańskiego i potem lasami przez Antoninek do Swarzędza). W tym systemie krzyżowym centrum, jądrem jest 100-hektorawy park Cytadela położony w centrum miasta. Dodatkowym elementem jest system fortów zasiedlanych przez nietoperze, które są objęte statusem Natura 2000. Skoro więc widzimy bogactwo przyrodnicze w miastach, warto się zastanowić nad tym, w jaki sposób tę przyrodę chronić i jak ją wpisywać w scenariusze rozwojowe miast? Jednym z najbardziej oczywistych jest stanowienie i ochrona fragmentów „naturalnej” przyrody w mieście – np. w formie rezerwatów czy użytków ekologicznych. Piszę o tym w cudzysłowie, bo pojęcie „naturalnej przyrody” może być bardzo umowne w miastach o silnie przekształconym środowisku, jednak istnieją takie obszary, które z metodycznego punkt widzenia spełniają warunki ochrony rezerwatowej. Ważne jest, by nie zapominać o ochronie przyrodniczych walorów zmienionych przez człowieka fragmentów przyrody (np. parków, cmentarzy, klinów zieleni), jak i ochronie stanowisk i miejsc przyrodniczych ukształtowanych przez człowieka (np. stanowisk lęgowych pustułek na wieżach kościołów, jerzyków na blokach mieszkalnych, ochrony lęgowisk mew i perkozów na sztucznych zbiornikach wodnych). Istnieją dwie metodyki ochrony przyrody – bierna i czynna. Definicyjne pojęcie ochrony biernej dotyczy ochrony przyrody polegającej na zabezpieczeniu obiektu od wpływów zewnętrznych i wstrzymaniu się od ingerencji, w pewnym okresie i pewnych miejscach. Ochrona czynna oznacza stosowanie zabiegów ochronnych – a więc czynną ingerencję – w środowisku na rzecz przywrócenia naturalnego stanu ekosystemów i składników przyrody lub zachowania siedlisk przyrodniczych oraz siedlisk roślin, zwierząt lub grzybów. W warunkach miejskich – zważywszy na stan siedlisk lub brak „dzikich” fragmentów przyrody – znacznie realniejszą i powszechniejszą będzie czynna ochrona przyrody. Narastająca presja inwestycyjna na obszary wolne dotąd od zabudowy powoduje, że formalne zabiegi ochroniarskie (ustanawia[1]nie form ochrony przyrody, wprowadzanie stref wolnych od zabudowy w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego, kształtowanie terenów zielonych przy innych inwestycjach) mają ogromne znaczenie. W warunkach miejskich pomocne dla ochrony przyrody może być łączenie funkcji ekologicznych z rekreacyjno- -turystycznymi, a więc używanie argumentacji nie-przyrodniczej w walce o ochronę terenów. Czasami ma to kluczowe znaczenie dla powodzenia całego przedsięwzięcia na rzecz ochrony. Inną, niezwykle ważną, okolicznością dla ochrony przyrody w miastach jest rewitalizacja obszarów zdegradowanych – nie zawsze jedyną alternatywą na takich obszarach muszą być inwestycje deweloperskie lub handlowe. Mamy w Polsce przykłady udanych rewitalizacji w kierunku tworzenia otwartych, publicznych przestrzeni parkowych lub leśnych, pełniących wówczas dodatkowe funkcje „płuc miasta”. Taki katalog uwarunkowań dla czynnej ochrony przyrody w mieście musi być uzupełniony o całkiem spory katalog zagrożeń – zewnętrznych i wewnętrznych. Do zewnętrznych pozwolę sobie zaliczyć:

  • Częste zmiany prawa ochrony środowiska i prawa polityki przestrzennej (warto wspomnieć, że dokonana kilka lat nieudolna nowelizacji prawa ustawy o ochronie przyrody doprowadziła do „likwidacja” użytków ekologicznych w miastach, co bezwzględnie wykorzystali inwestorzy zajmując nowe, wcześniej nieuprawnione do tego przestrzenie dla swych projektów);
  • Prowadzenie ponadgminnych inwestycji tranzytowych przez miasto (np. obwodnica, linie przesyłowe) – takie inwestycje są kłopotliwe nie tylko dla ochrony przyrody, ale w ogóle na polityki przestrzennej miast ze względu na ograniczone pola manewru ze strony samorządów;
  • Awarie przemysłowe – najczęściej czynnik niezaplanowany i nieprzewidziany co do miejsca, skali i skutków; Poważny, bo zależny w dużej mierze od polityki miast, jest katalog zagrożeń wewnętrznych:
  • Złe strategie i polityki (np. studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, gminny program ochrony środowiska), szkodliwe prawo miejscowe (m.in. plany zagospodarowania przestrzennego) – złe dokumenty strategiczne i planistyczne będące w gestii samorządów czynią wiele zła, bo sankcjonują złe nawyki, lekceważą realne problemy, nie zawierają rekomendacji na rzecz dobra wspólnego;
  • Presja deweloperska bez hamulców samorządowych, a czasami wręcz z ich przyzwoleniem, bezpowrotnie dewastuje nie tylko obszary przyrodniczo cenne, ale każdą przestrzeń w mieście, zabudowując ją betonowymi osiedlami, co tworzy kolejne problemy z gospodarowaniem wodami opadowymi, miejskimi wyspami ciepła, problemami komunikacyjnymi;
  • Brak koordynacji działań służb miejskich powoduje klincz, chaos decyzyjny i skutkuje najczęściej złymi decyzjami w sferze ochrony środowiska i ochrony przyrody;
  • Raporty oddziaływania na środowisko pisane na zlecenie inwestorów lub pisane z błędami – często się zdarza, że raporty, oceny oddziaływania na środowisko są pisane pod dyktando inwestorów, którzy chcą, by och opcje w takich dokumentach były potwierdzone. Dramatem polega na tym, gdy tacy inwestorzy znajdą na rynku ludzi o przyrodniczym przygotowaniu, którzy bezrefleksyjnie lub interesownie potwierdzają opcje inwestora ze szkodą dla środowiska;
  • Słabość organizacji przyrodniczych i ekologicznych – 26 silne organizacje obywatelskie, organizacje przyrodnicze posiadające kompetencje, wiedzę, przygotowanie prawne mogą być mocnym wsparciem dla działań ochronnych – nie tylko w zakresie interwencji, ale również podejmując partnerską współpracę z samorządami i współtworzących miejskie polityki środowiskowe. Organizacje słabe, nastawione populistycznie, nie są w stanie powstrzymać dewastacji środowiska i blokować szkodliwych inwestycji, a dodatkowo nie tworzą nowej jakości na rzecz ochrony przyrody. Konkludując, co robić? Istnieje całkiem spory katalog różnego rodzaju pomysłów związanych z czynną ochroną przyrody, w zakresie interwencji i kształtujących pozytywne rozwiązania dla przyrody w mieście. Poniżej wymieniam tylko kilka:
  • Zapisy w programach i politykach samorządowych – czas najwyższy porzucić przekonanie, że strategie, plany i programy to „dokumenty na półkę”. Mają one niebagatelne znaczenie dla kształtowania polityk miejskich w odniesieniu do ochrony przyrody. I nie są to tylko sektorowe programy ochrony środowiska, ale i ogólne strategie rozwoju, studia przestrzenne, polityki rozwoju gospodarczego, planu gospodarowania wodami – wszędzie tam można znaleźć sprawy odnoszące się, nawet pośrednio, do spraw ochrony przyrody. Wcześniejsze zainteresowanie się takimi dokumentami, współpraca z samorządami, możliwość wpisywania zagadnień ochrony przyrody ułatwia egzekwowanie tych zasad później i umożliwia sięganie po dofinansowanie zewnętrzne (warto pamiętać, że brak określonych zapisów może powodować brak możliwości ich finansowania);
  • Zapisy w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego – to czasami podstawa jakichkolwiek późniejszych działań ochroniarskich. Plany miejscowe przesądzają o charakterze zagospodarowania danej przestrzeni. Jeśli jest konkretny inwestor zainteresowany danym terenem, to od uchwalenia m.p.z.p. do początków inwestycji droga jest bardzo krótka, dlatego o pewne zapisy warto walczyć na tym etapie i nie czekać do momentu, w którym zostają tylko protesty – czasami kolorowe i krzykliwe, ale często już nieskuteczne;
  • Monitoring egzekwowania prawa krajowego i samorządowego – to też pomocne narzędzie w ochronie przyrody w miastach. Wiele działań samorządy tłumaczą zobowiązaniami prawnymi wyższego rzędu, warto więc angażować się w konsultacje prawne na etapie tworzenia projektów ustaw;
  • Nacisk społeczny i medialny często przynosi zamierzone skutki. Widocznym tego przykładem jest nacisk opinii publicznej i organizacji ekologicznych z żądaniem podejmowania przez rząd i samorządy zdecydowanych działań na rzecz eliminacji „miejskich smogów”. Skutkiem są zarówno rządowy program „Czyste powietrze”, jak i samorządowe programy finansowania wymiany pieców opalanych węglem. Obecnie pojawia się nowy „modny temat”: walka ze zmianami klimatu, ochrona drzew i zrównoważona gospodarka wodna. Są pierwsze samorządy, które wprowadzają standardy ochrony drzew, plany adaptacji do zmian klimatu. A to też efekt presji społecznej.
  • Edukacja ekologiczna – ta cały czas najtańsza i najbardziej skuteczna forma zmiany świadomości ekologicznej i przyrodniczej mieszkańców miast. Nie może być jednak ograniczona tylko do zajęć w szkołach, ale powinna przejawiać się w formie artykułów lokalnej prasie i programach telewizyjnych i radiowych, festynów i pikników, ale także regularnych zajęć / wykładów dla radnych i urzędników, bo to oni podejmują bieżące decyzje dotyczące spraw ochrony przyrody w miastach.

Może piszę to o oczywistościach, ale mając kilkunastoletnie doświadczenie pracy radnego w Poznaniu i kilkudziesięcioletnie już teraz doświadczenie zaangażowania w sprawy ochrony przyrody z perspektywy samorządowej, rządowej i pozarządowej wiem, że zapomina się o oczywistościach właśnie, tracąc wielokrotnie szansę na uratowanie cennej przestrzeni przyrodniczej, będącej jednocześnie cennym obszarem rekreacji, oraz walorów przyrodniczych miasta stanowiących niejednokrotnie atut promocyjny miasta.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!