Nie dla  każdego tegoroczne wakacje będą miłym wspomnieniem. Ucieczka z zagrożonych hoteli, niekiedy tylko z małymi pakunkami pod ręką to trauma na długie lata.

 

Płonące południe Europy – Grecja, Chorwacja, Italia, Turcja – dało się we znaki nie tylko turystom. Ucierpiały miejscowości turystyczne, ale i te umiejscowione poza szlakami turystycznymi, pola, lasy. Ucierpiały lokalne gospodarki, zginęli ludzie. Takie obrazy są wyraźną ilustracją dla rozdziału najnowszej historii świata pt. zmiany klimatu, których jednak nie każdy rozumie i nie dopuszcza do myśli.

Dziś, parę tygodni po wakacjach, wielu zapomniało już o tym dramacie, na który zresztą nałożył się kolejny – katastrofalne powodzie – ale musimy pamiętać, że zaskutkował on negatywnie nie tylko na regiony, w których to wszystko się działo, ale i na całe kraje. I nie tylko „na chwilę”, ale odbił się negatywnie na długie lata. Być może do wielu tych miejsc na długo nie dostaniemy się na wakacje – i być może dla niektórych będzie to namacalny dowód na to, że stało się coś złego.

My, w Polsce, teoretycznie daleko od tego wszystkiego, nie odczuwamy tego prawie wcale, ale poczucie spokoju może być bardzo złudne. Bo podobne zagrożenia mogą „przyjść” do Polski.

Dlaczego?

Nasłuchując tego, co wydarzyło się w Grecji słychać, że czynnikiem komplikującym sytuację i zwiększającym zagrożenie – poza czynnikami zmian klimatu, coraz bardziej odczuwalnymi – jest problem z wodą.

U nas zmiany klimatyczne nie spowodowały jeszcze masowego deficytu wody, one problem spotęgowały. W dużej mierze odpowiedzialna jest za to fatalna, jednostronna melioracja, grabieżcza eksploatacja zasobów wodnych przez energetykę i górnictwo węgla brunatnego, a w końcu zła polityka przestrzenna skutkująca likwidacją i zabudową terenów bagiennych, wodonośnych, miejscami zbyt forsowna wycinka lasów, czy w końcu zła polityka inwestycyjna skupiona na irracjonalnych regulacjach i grodzeniu tamami rzek, kanalizowaniu deszczówki zamiast rozwiązań retencyjnych.

To wszystko jest najlepszym scenariuszem na katastrofę podobną do tej w Grecji. Ogromnych pożarów, znanych nie tylko z południa Europy, ale z Kalifornii, Kolumbii Brytyjskiej, czy Szwecji, u nas na szczęście jeszcze nie ma, ale trudno nie wyobrazić sobie skali zniszczeń u nas.

Wakacje z perspektywą ucieczki przed pożarami?

Ubytki wody skutkują nie tylko pożarami, ale i (czasowymi) wyłączeniami dostępu do wody w miejskich wodociągach – w przeciągu paru ostatnich lat mieliśmy w kraju przynajmniej parę takich wypadków. I to na kilka dni!

Wakacje bez dostępu do bieżącej wody?

Deficyt wody powoduje, że obniża się lustro wody i zanikają jeziora, które z kolei powodują wycofywanie się turystów i zapaść w lokalnej turystyce. Jest w Wielkopolsce rzeka, która jeszcze z siedem lat temu była regionalną atrakcją dla turystyki kajakowej, a dziś jest pustym rowem wypełnionym cegłami i wspomnieniami o niedawnej jeszcze radości z pływania.

Wakacje nad zanikającymi jeziorami i rzekami?

Deficyt wody zagraża … elektrowniom, które bez wody nie działają. Blackouty energetyczne z powodu braku wody – brzmi nieprawdopodobnie? Do czasu.

Wakacje o świeczce?

Ale nie tylko. Brak wody może być czynnikiem zapalnym dla konfliktów zbrojnych. I to nie tylko „daleko”, na Bliskim Wschodzie, ale i bliżej, w Europie. Mało kto wie, że jakiś czas temu doszło do „kontrowersji dyplomatycznych”, że tak to łagodnie ujmę, między paroma krajami UE o Dunaj, o to, kto co powinien robić (albo czego nie robić), by nie dewastować zasobów wodnych tej ogromnej rzeki i jej dorzecza.

Bezpieczne wakacje z żołnierzami na ulicach?

Dość świadomie kreślę negatywne scenariusze, jednak nie po to, by straszyć i dołączać go grona „wiecznych malkontentów”, ale by wywołać refleksję na temat zjawisk tylko na pozór niepowiązanych.

Ochrona środowiska – takie małe powakacyjne przypomnienie – to troska o nasze najbliższe otoczenie, o jakość zamieszkiwania, ale i – jak się okazuje – troska o jakość naszego odpoczynku.

Wiele przed nami do zrobienia, nic nie jest jeszcze przesądzone i wbrew temu, co mówią „straszacy”, nie stoimy na przegranej pozycji. Jeszcze możemy zrobić wiele dla uratowania ludzkości. Czego życzę po wakacjach bardzo serdecznie.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!