Tatry stanowiące od zarania państwowości Polski i Węgier granicę strefową między tymi krajami były z czasem, wraz z rozwojem osadnictwa, coraz bardziej eksploatowane z obu stron: północnej i południowej. Od połowy XIV stulecia, Tatry po stronie polskiej zostały włączone do niegrodowego starostwa nowotarskiego, czyli kompleksu dóbr królewskich na Podhalu.
W czasach przedrozbiorowych, długoterminowa eksploatacja poszczególnych terenów tatrzańskich uzależniona była od decyzji monarchy. Królowie polscy wystawiali przywileje na prowadzenie tam prac górniczych, niekiedy też je inicjując i finansując. Ponadto, w nadawanych podhalańskim sołtysom przywilejach, znajdowały się m.in. zapisy, uprawniające ich do użytkowania niektórych obszarów, głównie na potrzeby wypasu trzody czy połowu ryb w potokach.
Decyzje, w sprawach mniejszej wagi, mogli też podejmować starostwie nowotarscy. Na wypas określonej liczby owiec i bydła oraz pozyskanie drewna wydawali oni chłopom pozwolenia wieloletnie i jednorazowe. Na podobnych zasadach, po I rozbiorze Polski, jeszcze przez pół wieku, udzie[1]lały je również władze austriackie. Z początkiem XIX w. zaborca przystąpił do wyprzedaży poszczególnych części starostwa nowotarskiego. W pierwszej kolejności, Jan Homolacz kupił, położone koło Zakopanego, zakłady hutnicze w Kuźnicach i Dolinie Kościeliskiej. Kontynuując tym samym wydobycie rudy i produkcję wyrobów żelaznych, zapoczątkowane w czasach I Rzeczypospolitej. Jego następcy prowadzili dalej tę działalność, aż do r. 1869.
W polskiej części Tatr Zachodnich, wydobycie rud metali; zrazu kruszcowych, tj. miedzi i srebra (ze śladowymi ilościami złota), prowadzone było od połowy XV wieku. Niewielkie zasoby, a poza tym wysokie koszty eksploatacji spowodowały, że ich wydobycie i przetwarzanie stało się nieopłacalne, co doprowadziło do zaprzestania tej działalności, jeszcze w latach 30. XIX w. Gdy pozyskiwanie rud kruszcowych stopniowo zanikało, zaczęło się nasilać wydobycie, zasobniejszych od poprzednich, rud żelaza. Surowiec przerabiany był w kuźnickim zakładzie hutniczym. W procesie wytapiania i przetwarzania metalu, zarówno z rud kruszcowych jak i żelaza, niezbędnym surowcem był węgiel drzewny. Stąd przez wieki prowadzono intensywny wyrąb lasów tatrzańskich (regli), aby pozyskane drewno przerabiać w mielerzach na to paliwo. Ponieważ las, w warunkach górskich, odnawia się bardzo powoli, w Tatrach powiększały się obszary bezdrzewne. Przez co, ogołocone zbocza wydane zostały na pastwę erozji gleby. Pogłębiał ją też coraz bardziej intensywny wypas owiec.
Sama działalność górniczo-hutnicza również nie była obojętna dla krajobrazu i przyrody tatrzańskiej. Z chwilą, gdy ona ustała, w latach 70. XIX w. pozostawiła po sobie hałdy odpadów mineralnych i żużla, sztolnie i szyby kopalniane, urządzenia i budynki przemysłowe oraz sieć niepotrzebnych już prawie nikomu dróg. Poważny uszczerbek w populacji zwierzyny tatrzańskiej powodowało kłusownictwo. Proceder ten uderzał zwłaszcza w dwa endemiczne podgatunki – tj. świstaka i kozicę. Pierwszy zauważył ten problem w 1851 r. Ludwik Zejszner. Za początek działań na rzecz ich ochrony należy uznać r. 1865, kiedy dwaj miłośnicy Tatr, prof. Maksymilian Siła-Nowicki i ks. Eugeniusz Janota, rozpoczęli szeroko zakrojoną akcję przeciwdziałania temu zjawisku. Zabiegali w tym celu o poparcie towarzystw naukowych, Kościoła i urzędów państwowych, a także prowadzili kampanię informacyjną na łamach prasy.
Ks. Janota w krakowskim „Czasie” zwracał uwagę, że łowienie świstaków ma swoją przyczynę w ludowej tradycji o rzekomych właściwościach leczniczych świstaczego sadła. Odpowiedzialnością za wybijanie kozic obarczał zarówno kłusowników góralskich, polujących na nie dla mięsa i zarobku, jak i przedstawicieli „sfer wyższych”, którzy uprawiali myślistwo dla przyjemności. Nowicki i Janota wydali anonimowo broszurę-odezwę: Upomnienie Zakopianów i wszystkich Podhalanów, aby nie tępili świstaków i kóz. Podkreślali Ochrona przyrody w Tatrach Polskich Jerzy M. Roszkowski 18 w niej m.in.: Wybijanie do nogi świstaków i kóz ani chluby, ani pożytku rzetelnego i uczciwego wam nie przynosi, owszem jeżeli nie zapobiegniecie temu ohydnemu gospodarowaniu nikczemnych ludzi po halach i turniach, świat będzie musiał myśleć, żeście dzikimi barbarzyńcami [!]
Przeprowadzona sprawnie akcja informacyjna odbiła się w społeczeństwie szerokim echem. Pozwoliło to Sile-Nowickiemu i Janocie utworzyć w 1866 r., finansowaną przez siebie, straż myśliwską. Składała się ona z dwóch „nawróconych” polowacy: Jędrzeja Wali i Macieja Sieczki, którzy zaniechali swego dotychczasowego procederu. Straż ta funkcjonowała w oparciu o rozporządzenie ministerialne z 1852 r., dotyczące zwalczania kłusownictwa. Jej działalność ograniczona była jednak tylko do dóbr Edwarda Homolacza. Po kilku latach, w 1868 r., Sejm Krajowy we Lwowie wydał ustawę o ochronie świstaków i kozic, co umożliwiało działanie strażników na całym obszarze Tatr, w granicach Galicji. Posiadłości ziemskie na Podhalu, nazywane „państwem zakopiańskim”, lub też dobrami „Zakopane – Kościelisko”, w 1889 r. nabył hr. Władysław Zamoyski”. W Tatrach do dóbr tych należały najpiękniejsze ich części, tj. m.in.: zakopiańskie lasy reglowe, Dolina Kościeliska, okolice Giewontu, Gęsiej Szyi i Morskiego Oka. Łączny obszar lasów w „państwie zakopiańskim” wynosił 5 462 ha.
Zakupu dóbr zakopiańskich Zamoyski nie dokonał dla własnych korzyści. W tym przypadku zadecydowało jego przekonanie o konieczności wspierania „sprawy narodowej”. Do tego wymiaru urosła kwestia sprzedaży tych dóbr, co miało związek z ochroną tatrzańskich lasów przed ich całkowitą zagładą, a także zapobieżeniem przejścia ich w niepolskie ręce. Poprzedni właściciel Zakopanego – Magnus Pelz, prowadzący nieudolną i rabunkową gospodarkę, zbankrutował i dlatego dobra te zostały wystawione na przymusową licytację. Odbyła się 9 lutego 1888 r. w Nowym Sączu, z udziałem tylko jednego uczestnika, przedsiębiorcy z Nowego Targu – Jakuba Goldfingera, który je nabył po cenie wywoławczej. Osoba nowego właściciela – dzierżawiącego tartak i dwie papiernie w Zakopanem – wróżyła jak najgorzej resztkom lasów, jakie się jeszcze ostały w tych dobrach. Jednak, ze względu na niedociągnięcia proceduralne, przetarg ten został unieważniony. Stwarzało to szansę załatwienia kwestii własności tej części Tatr z uwzględnieniem ochrony ich przyrody.
O posiadanie tych terenów usilnie zabiegał także ks. Chrystian Hohenlohe, właściciel dóbr jaworzyńskich, położonych w węgierskiej części Tatr – a jednocześnie zapalony myśliwy, znany z bardzo często organizowanych i szeroko zakrojonych polowań, z udziałem wielu uczestników. O skali jego myśliwskiej pasji świadczyła ustawiona w Dolinie Hawraniej (czyli w Tatrach Bielskich) stela upamiętniająca zabicie przez księcia tysięcznej kozicy. Gdyby doszło ówczas do rozszerzenia jego posiadłości o dobra zakopiańskie, mógłby wtedy znacznie ucierpieć stan zwierzyny tatrzańskiej.
W przypadku urzeczywistnia się dążeń Hohenlohego, jeszcze bardziej niebezpieczne było jednak to, że już wcześniej, gdyż od 1881 r., rościł on sobie pretensje do wschodniej części Doliny Rybiego Po[1]toku, gdzie położone jest słynne Morskie Oko. Na dodatek jego żądania popierały władze węgierskie, ponieważ rozszerzenie posiadłości Hohenlohego miało zmienić w tym rejonie granicę państwową na korzyść Królestwa Węgierskiego, kosztem Galicji. Zakup przez Hohenlohego dóbr zakopiańskich, które sięgały aż do Morskiego Oka, znacznie by więc ułatwiło osiągnięcie tych celów. Możliwość utraty Morskiego Oka, cieszącego się sławą „najpiękniejszego zakątka Polski”, a także wystawienie na sprzedaż dóbr zakopiańskich, bulwersowały społeczeństwo polskie, zwłaszcza środowisko Towarzystwa Tatrzańskiego. Panujące wówczas nastroje wspominał po latach znany dendrolog i jeden z pionierów ochrony przyrody w Polsce − prof. Stanisław Sokołowski: powstała żywa obawa − pisał − o całkowite wytępienie lasów i zamianę Tatr Polskich na pustynię.
W tej sytuacji, starano się nie dopuścić, by te dobra przeszły w obce ręce, a na dodatek osób, których dążenia źle wróżyły, jak nie przyrodzie tatrzańskiej to integralności historycznego terytorium państwa polskiego. Jedną z ważniejszych inicjatyw, która narodziła się w wśród działaczy Towarzystwa Tatrzańskiego, było powołanie fundacji pod nazwą „Towarzystwo Obrony Tatr Polskich”, stawiającej sobie za cel kupno tych dóbr dla „ochrony ich krajobrazu od zniszczenia, pod hasłem zamiany Tatr na Polski Park Narodowy”. Jednocześnie zabiegano również o to, aby dobra te kupiło państwo austriackie. Zwolennikiem takiego rozwiązania był m.in. Antoni Góralczyk, pełniący funkcję komisarza inspekcji leśnej. Jestem przekonany – stwierdzał on – że gdyby Zakopane nabył p. Goldfinger, lub jemu podobny przemysłowiec, wtedy w niedługiej przyszłości doczekamy się rozparcelowania tych dóbr, w miejsce jednego właściciela, będziemy mieć setki, a każdy z nich będzie usiłował nabyty las wyeksploatować, zamienić na nagie pastwisko lub halę – i tym sposobem owe dla oka urocze, a dla kultury krajowej ze względów klimatycznych tak ważne góry, zamienione zostaną w pustynie, po których nawet turysta nie będzie miał chęci stąpać. Zgłaszano w sprawie ratunkowego kupna dóbr zakopiańskich także inne projekty, niekiedy mało realne. Wszystkie te jednak usiłowania spełzły na niczym. Wobec tego, zaczęto szukać jakiegoś majętnego i świadomego narodowych powinności Polaka, który by kupił powtórnie wystawione na licytację dobra i doprowadził tatrzańskie lasy do poprzedniego stanu, a także obronił Morskie Oko. Kilku potencjalnych nabywców, spełniających te warunki, z różnych powodów nie podjęło się jednak tego zadania. Na szczęście takiego rodaka udało się znaleźć – był nim właśnie hr. Władysław Zamoyski.
Na odbywającej się 9 maja 1889 r. licytacji, która obfitowała w dramatyczne momenty, Zamoyski, poprzez swojego pełnomocnika, nabył znacznie już zdewastowane dobra zakopiańskie. Zwycięstwo hrabiego w rywalizacji o kupno terenów tatrzańskich zostało przyjęte przez społeczeństwo polskie z ulgą i zadowoleniem. Poza licznymi telegramami i listami gratulacyjnymi, które napłynęły na jego ręce, oficjalne podziękowanie złożyła mu też delegacja Towarzystwa Tatrzańskiego. Po dopełnieniu wszystkich formalności, związanych z przejęciem tego majątku, których załatwianie zajęło jeszcze ponad rok, Zamoyski zatrudnił fachowych leśniczych i przystąpił do zalesiania przetrzebionego pasa regli, których stan był zatrważający, na skutek rabunkowej gospodarki prowadzonej przez poprzednich właścicieli. Nadmierne wyręby spowodowały inwazję kornika drukarza, co pociągało za sobą dalszą degradację lasów i stoków górskich. Jednocześnie unikał nowych wyrębów, drewno pozyskiwał jedynie z tzw. „cięć sanitarnych” oraz likwidował skutki ataku kornika i klęsk żywiołowych. Ponadto utworzył straż leśną, co przyczyniło się do ograniczenia kłusownictwa i kradzieży drewna. Cieszyła go świadomość, że jego lasy się odbudowywały, a dochody – jak mawiał – zostawały na pniu […] dla dobra narodu i pokoleń. Wielokrotnie też podkreślał, iż jest tylko dożywotnim administratorem swych własnych majątków i musi je nienaruszone przekazać rodakom.
Wysoki obecnie stan zadrzewienia polskich Tatr zawdzięczamy w dużym stopniu właśnie Zamoyskiemu. Jego racjonalna gospodarka leśna, w tym także ochrona zwierzyny, prowadzona m.in. według wskazówek prof. Stanisława Sokołowskiego i przy pomocy fachowego personelu, została doceniona już pod koniec XIX stulecia. W 1894 r., za wysoką jakość swoich sadzonek, został bowiem na Wystawie Krajowej we Lwowie uhonorowany Złotym Medalem c.k. Ministerstwa Rolnictwa. Z biegiem lat, kiedy efekty jego pracy stawały się coraz bardziej widoczne, zyskał także uznanie w sferach naukowych, które oceniły jego działalność za przełomową w dziejach ochrony przyrody tatrzańskiej. Wyrazem tego uznania było przyznanie mu w 1902 r. honorowego członkostwa Galicyjskiego Towarzystwa Leśnego. Oprócz wielu oczywistych korzyści z tych zalesień, należy również wskazać właściwość zatrzymywania przez roślinność wody (tzw. zjawisko retencji). Podhalu już nie zagrażają w takim stopniu powodzie, jak się to zdarzało w drugiej połowie XIX i pierwszej połowie XX w. Ponadto – co ma również ścisły z tym związek, a odgrywa szczególnie ważne rolę dzisiaj, gdy „rynna zakopiańska” jest znacznie bardziej zaludniona i zurbanizowana niż w czasach Zamoyskiego – ówczesne zalesienia przyczyniły się do tego, że obecnie na Podtatrzu nie brakuje w gospodarstwach domowych wody.
Po odzyskaniu niepodległości, Zamoyski pragnął by praca jego życia złożoną została w ofierze dla zmartwychwstałej Polski. Niebawem rozpoczął przygotowania do powołania Fundacji Zakłady Kórnickie, której zapisał „dla celów nauki, oświaty i kultury” cały majątek. Jeszcze za jego życia, 16 lutego 1924 r., na ręce prezydenta Stanisława Wojciechowskiego złożono projekt ustawy o jej powołaniu. Zamoyski zanotował wówczas: Dziś najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Nie mam już nic. Cztery miesiące później (20 czerwca) podpisał w Śremie akt rejentalny o zrzeczeniu się majątku na rzecz Fundacji. Dwa dni przed śmiercią Hrabiego, 1 października 1924 r., Rada Ministrów zaaprobowała projekt ustawy. Sejm przyjął ją 30 lipca 1925 r. Hr. Władysław Zamoyski zmarł 3 października 1924 r. We wspomnieniu pośmiertnym, prof. Stanisław Sokołowski napisał: Wspaniałomyślny Fundator zasłużył sobie […] u całego Narodu, a zwłaszcza u nas leśników, na wdzięczność i niewygasającą nigdy pamięć, […] a imię hr. Zamoyskiego wśród tych, którzy dla leśnictwa polskiego się zasłużyli, na pierwszym stanie miejscu. Lasy tatrzańskie, przejęte zostały w 1933 roku od Fundacji Zakłady Kórnickie, przez Lasy Państwowe i weszły w skład Parku Przyrody, utworzonego w 1939 r., decyzją Ministra Rolnictwa. Następnie, po II wojnie światowej, włączone je do Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN), powołanego rozporządzeniem Rady Ministrów z 1954 r. Należy podkreślić, że mniej więcej połowa obecnego obszaru TPN to dawna własność hr. Zamoyskiego.
Obecnie TPN zajmuje powierzchnię 21 197 ha i obejmuje całe Tatry Polskie. Po stronie słowackiej sąsiaduje z nim Tatranský Národný park (TANAP), zajmującym obszar 74 284 ha. Jest to niezwykle istotne dla przyrody tatrzańskiej, gdyż dzięki temu może być ona chroniona na podobnych zasadach po obu stronach granicy. Wśród wielu zadań, które spoczywają na TPN-ie, do najważniejszych należy odbudowa dawnej, zróżnicowanej struktury leśnej. Polega to na stopniowym zastępowaniu monokulturowych „nasadzeń” świerkowych, przede wszystkim sadzonkami buka, jodły oraz jaworu. Na stan przyrody niebagatelny wpływ wywiera ruch turystyczny. Rocznie przez Tatry Polskie przewija się bowiem około 2,5 mln turystów. Najwięcej z nich odwiedza Morskie Oko, Dolinę Pięciu Stawów Polskich i Kasprowy Wierch. Niestety wielu pozostawia po sobie śmieci, a także chodzi poza wyznaczonymi szlakami, głośnym zachowanie płoszy zwierzynę i generalnie nie przestrzega regulaminu Parku. Przeciwdziałają temu, a także nadal zdarzającym się przypadkom kłusownictwa, odpowiednie służby TPN, a zwłaszcza Straż Parku.
Wśród chronionych w TPN roślin jest między innymi limba, kosodrzewina, krokus (szafran spiski), dziewięćsił bezłodygowy, litwor arcydzięgiel, szarotka i sasanka alpejską, a także relikty z epoki lodowcowej: dębik ośmiopłatkowy i wierzba żyłkowana. Wśród żyjących tu zwierząt wymienić można, obok wspomnianego już wyżej świstaka i kozicy, także niedźwiedzia brunatnego, jelenia szlachetnego, sarnę europejską, łasicę, rysia; z ryb – pstrąga potokowego, lipienia; a z ptaków – orła przednie[1]go, cietrzewia, pluszcza korduska oraz pomurnika i płochacza halnego.