„Pani widzi krzesło, ławkę, stół – a ja rozdarte drzewo”. Te słowa autorstwa Agnieszki Osieckiej, z piosenki zatytułowanej „Na zakręcie” wykonywanej w oryginale przez Krystynę Jandę, a ostatnio przez Marka Dyjaka, dotyczą oczywiście dylematów egzystencjalnych człowieka, ale czytane „wprost” mogą posłużyć za punkt wyjścia do poniższego artykułu. Nie ma przecież w większości mebli bez drzew, bez drewna uzyskanego z tych drzew, bez towarzyszących temu procesów „rozdarcia”, obróbki czy różnego rodzaju uszlachetnienia tego surowca.

Polskie meblarstwo drewnem bowiem stoi – przeważają meble z drewna i materiałów drewnopochodnych (płyty wiórowe, MDF, sklejka drewniana) i chociaż zdarzają się meble z rattanu, technorattanu, metalu czy tworzyw sztucznych to jednak dla większości z nas meble kojarzą się właśnie z drewnem. Drewno jest materiałem cenionym od wieków, surowcem ponadczasowym, mającym wiele za[1]stosowań i równie wiele zalet. Spośród różnych gatunków drewna do produkcji mebli wykorzystuje się zwłaszcza siedem z nich: dąb, buk, jesion, sosnę, modrzew, świerk i orzech. Przykładowo – twardy, trwały dąb o ładnym, ciepłym kolorze ma jednak wadę w postaci właśnie swej twardości, która utrudnia obróbkę oraz w postaci koloru, który łatwo ciemnieje zwłaszcza pod wpływem kontaktu z wodą. Słynne na dworach w Polsce i szerzej w Europie w XVI-XVIII wieku „meble gdańskie” (produkowane nie tylko w Gdańsku, ale również Elblągu i Toruniu, w okresie późnego renesansu i baroku), były wytwarzane właśnie z dębu, ale także z drewna orzechowego i bukowego. Buk z kolei idealnie nadaje się też do produkcji mebli giętych (z których również słyniemy jako kraj – warto tu wspomnieć choćby takie ośrodki meblarskie, jak Radomsko czy Jasienicę), gdyż łatwo poddaje się obróbce hydrotermicznej i gięciu – poprzez działanie gorącej wody (warze[1]nie) lub pary (parzenie). Wilgoć i wysoka temperatura uplastycznia drewniane włókna zwłaszcza drewna bukowego (w mniejszym stopniu dębu, jesionu czy brzozy) i można im nadać prawie dowolny kształt w specjalnych formach, następnie susząc w odpowiednich suszarniach. Jesion wybierany jest z powodu barwy, struktury i twardości zbliżonej do dębu, często służy więc za imitację dębu. Sosna (podobnie jak i świerk) pozwala wyprodukować najtańsze meble z litego drewna. Przez swoją powszechność występowania w polskich lasach (prawie 60% powierzchni leśnej w kraju) jest bowiem tania, ale nie jest już tak wytrzymała jak inne gatunki drewna. Jest drewnem miękkim i dlatego łatwym w obróbce, ale też i podatnym na różnego rodzaju uszkodzenia już w trakcie eksploatacji. Świerk, który zajmuje tylko 6% powierzchni leśnej, jest również zaliczany do materiału względnie taniego, chociaż zdecydowanie mniej popularnego. Modrzew natomiast to drewno dużo bardziej szlachetne, bardzo ładne, o różowo-czerwonym kolorze, wytrzymałe prawie jak dąb. Orzech z kolei to już prawdziwy rarytas jeśli chodzi o produkcję mebli, częściej stosowany jako fornir a nie lite drewno ze względu na swą prawdziwą piękność, usłojenie i ciemną barwę ale i mocno ograniczoną populację występowania.

Meble możemy dzielić według bardzo różnych kategorii. Firma doradcza KPMG w swoim Raporcie „Rynek meblarski w Polsce 2017” wprowadziła podział na 9 różnych kategorii, które według ich popularności wśród decyzji zakupowych Polaków przedstawiały się następująco: meble do pokoju dziennego, meble kuchenne, meble do sypialni (w każdej z tych kategorii co najmniej co trzeci badany dokonał zakupu mebli w okresie trzech latach poprzedzających badanie), dalej meble tapicerowane wypoczynkowe, meble ogrodowe oraz meble dziecięce i młodzieżowe (co najmniej 20% badanych dokonało zakupu tego rodzaju mebli we wskazanym okresie) oraz meble do zabudowy.  W każdej z tych kategorii może występować i najczęściej występuje drewno – choćby w formie szkieletów, stelaży czy nóg do mebli tapicerowanych. Oczywiście przy tak wielu kategoriach mebli bardzo różne mogą być i z pewnością są czynniki wpływające na decyzje zakupowe dotyczące mebli – od ich trwałości, funkcjonalności, estetyki, wzornictwa poczynając. Znaczenie ma też surowiec, łatwość montażu, stosunek ceny do jakości, coraz częściej liczy się też marka czy walory ekologiczne. Warto też zauważyć, że zmieniają się też nasze przyzwyczajenia i zaczynamy traktować meble – przy całej ich trwałości wynikającej często bezpośrednio z wykorzystanego surowca – jako element wyposażenia wnętrz, który ma „pasować” do naszego aktualnego stylu wnętrz, do naszego „nastroju” czy wręcz wizji mieszkania korespondującej z naszą wizją życia. A to wspaniała wiadomość dla polskich producentów mebli, gdyż obrazuje jak wielki rynek i wielkie – również krajowe – perspektywy przed nimi.

Polska od lat jest europejską potęgą meblarską (na marginesie warto dodać, że pierwsze wzmianki o meblach produkowanych w Polsce w Niepołomicach pochodzą z XVI wieku). Należymy już do grona największych producentów mebli w Europie (wyprzedają nas tylko Niemcy i Włosi). W 2019 roku byliśmy już też trzecim największym eksporterem mebli na świecie z udziałem na poziomie 5,6% (co odpowiadało wartości eksportu 13,1 mld euro) a już rok wcześniej staliśmy się największym eksporterem mebli w całej Europie. O ile wartość produkcji mebli rośnie w Polsce bardzo dynamicznie (przykładowo w latach 2005 – 2015 podwoiła się), o tyle konsumpcja krajowa pozo[1]staje dość stabilna. Branża opiera się więc na eksporcie, który cały czas rośnie i nawet w tym bardzo trudnym 2020 roku znowu pozytywnie zaskakuje. Jak można było przeczytać w lipcu „jeszcze niedawno eksperci uważali, że tegoroczne przychody producentów mebli spadną o 35 proc. Teraz widać, że nie będzie aż tak źle. (…) W efekcie eksperci szacują obecnie, że obroty polskiego meblarstwa spadną rok do roku tylko o 6%, czyli ok. 3 mld zł” . Patrząc znowu globalnie, jak podaje Bank PKO BP, w 2018 roku wytworzyliśmy około 3% światowej produkcji mebli, może wydawać się, że to dużo ale żeby nie popaść w zbytnią megalomanię warto odnotować, że w tym czasie Chiny odpowiadały za 39%…. Warto równocześnie zauważyć, że przyjęta przez polski rząd w 2017 roku „Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju do roku 2020 (z perspektywą do 2030 r.)” zdefiniowała meblarstwo jako jedną z polskich specjalizacji przemysłowych, stawiając przed nim trzy szczegółowe, bardzo ambitne cele: zmiany wizerunku polskiego meblarstwa jako producenta wysokiej jakości markowych produktów, zdobycia pierwszego miejsca w Europie w wartości eksportu mebli w 2020 roku (co nawiasem mówiąc zmaterializowało się już w 2018 roku) oraz zajęcia pierwszego miejsca w Europie w wartości produkcji mebli w 2030 roku (co wymaga od nas nadal dwukrotnego zwiększenia wartości produkcji). Służy temu zwłaszcza program „Polskie Meble” oraz szereg instrumentów finansowych Grupy PFR. Wydaje się, że dotychczas służą dobrze.

Czy polskiemu meblarstwu wystarczy drewna? Pytanie tak sformułowane wydaje się jak najbardziej na miejscu w kontekście dynamicznego rozwoju polskiej branży meblarskiej, podwojenia produkcji w ostatnich latach i perspektywy ponownego jej zdublowania w najbliższym dziesięcioleciu. Warto więc sprawdzić jak sytuację oceniają Lasy Państwowe, państwowy podmiot zarządzający powierzchnią prawie 80% lasów w Polsce (7,3 mln ha na łącznie 9,5 mln ha, co stanowi ogółem prawie jedną trzecią powierzchni naszego kraju). Chociaż dla części z nas może być to zaskoczenie, sytuacja Polski – jeśli chodzi o zasoby leśne – również jest bardzo dobra i trudno szukać w niej ujemnych konsekwencji gospodarczych sukcesów naszego meblarstwa. Jak informują obecnie Lasy Państwowe (nawiasem mówiąc mające długą historię sięgającą 1924 roku) Polska jest w europejskiej czołówce, jeśli chodzi o powierzchnię lasów. (…) W Polsce lasów wciąż przybywa. Lesistość kraju została zwiększona z 21 proc. w roku 1945 do 29,6 proc. obecnie. Podstawą prac zalesieniowych jest „Krajowy program zwiększania lesistości”, zakładający wzrost lesistości do 33 proc. w 2050 r. (ciekawostką jest fakt, że w tym samym okresie znacznie zwiększył się udział lasów liściastych – z 13% w 1945 w zasobach leśnych ogółem do ponad 30% obecnie). Lasy Państwowe tłumaczą też jak to jest możliwe, że chociaż rośnie zużycie drewna to jednak nie zmniejszają się jego zasoby: zaspokojenie naszego zapotrzebowania na drewno i zapewnienie trwałości lasów nie są sprzecznymi interesami. Drewno w Polsce jest naturalnym bogactwem, które jest całkowicie odnawialne. W efekcie, chociaż leśnicy wycinają około 55-60% drewna, które przyrasta w lesie to jednak cała reszta zwiększa tzw. zapasy na pniu. Możemy być więc spokojni – jako Polacy, że polskiego drewna w naszych lasach nie zabraknie – nie tylko zwiększa się powierzchnia lasów ale i zasoby drewna. Na dowód warto przytoczyć tę informację Lasów Państwowych: co roku leśnicy sadzą aż 500 mln nowych drzew, czyli średnio… 57 tys. na godzinę. Ta liczba może już robić wrażenie.

Polskie meblarstwo to przykład branży, która dobrze radziła sobie już przed transformacją (tu warto wspomnieć choćby o znanym wątku współpracy sieci IKEA z polskim Zjednoczeniem Przemysłu Meblarskiego już od początku lat sześćdziesiątych XX wieku ) a jeszcze lepiej radzi sobie po 1989 roku. To przykład branży, na którą słusznie postawił polski rząd bo jest niemal „skazana na sukces”. Trudno nie mieć wrażenia, że wszystko jej służy. Mamy dużo (coraz więcej!) drewna w Polsce, mamy dobrych przedsiębiorczych producentów, którzy z czasem postawili na większą efektywność, na własne wzornictwo i polskie meblowe marki i mamy też – co może okazać się szczególnie istotne w przyszłości, gdyby zmniejszył się eksport – duży rynek wewnętrzny, który też trzeba będzie zaspokoić. W takiej sytuacji należy wykorzystać swoje trwające już paradoksalnie wiele lat „pięć minut” i myśleć jednocześnie intensywnie o tym co będzie dalej. A na horyzoncie czeka już być może kolejna „polska IKEA” (przynajmniej jednej takiej sieci już się prawie doczekaliśmy – testem niech będzie pytanie czy każdy czytelnik domyśla się o jaką znaną firmę chodzi); może polskie fabryki mebli zlokalizowane za naszą wschodnią granicą, może przejęcia znanych zagranicznych meblarskich marek, co znacznie zwiększy wartość dodaną oszczędzając czas potrzebny na zdobycie uznania zachodnich konsumentów. Tak czy inaczej perspektywy dla polskich mebli (i polskiego drewna) są prawdziwie obiecujące. Poza tym, tak po ludzku – jak powiedział kiedyś wybitny artysta i wizjoner biznesu Steve Jobs, powtarzając zresztą za swoim ojcem: jeśli jesteś stolarzem i robisz piękną komodę, nie użyjesz kawałka sklejki na tył, chociaż jest odwrócony do ściany i nikt go nigdy nie zobaczy. Będziesz wiedział, że tam jest, więc użyjesz dobrego kawałka drewna. Żeby można było spokojnie spać, estetyka i jakość wykonania muszą być w równej mierze zachowane w całości dzieła. Można to skwitować w ten sposób – drewno zawsze będzie odgrywać swoją, istotną rolę w naszym życiu, będzie współdecydować o jego estetyce, o jego walorach użytkowych (obecnie ma ponoć 30 tys. różnych zastosowań!), a jednocześnie o naszym zdrowiu i harmonii z naturą, która z czasem będzie tylko nabierać na znaczeniu.

dr Łukasz Kalupa, ekonomista, praktyk z dziedziny finansów i zarządzania strategicznego, były wykładowca Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, obecnie pracownik Wyższej Szkoły Uni - Terra w Poznaniu. Przez lata był członkiem zarządu spółki giełdowej odpowiedzialnym za finanse grupy kapitałowej. Jest m.in. autorem książki „Meblarstwo w Polsce. Kondycja. Podstawy sukcesu. Perspektywy”

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!