Do Słońska trafiliśmy z żoną trochę przypadkowo dzięki Annie Zuch-Szczepanowskiej. Namawiała nas do wyjazdu, namawiała, aż w końcu zdecydowaliśmy się dla świętego spokoju pojechać, zobaczyć.

O tym byłym mieście słyszałem, że w dawnych wiekach należało do joannitów, po których do czasów obecnych pozostały dwie, jakże cenne, pamiątki. Są nimi późnogotycki kościół i malownicze ruiny zamku. Ciekawostką są owe ruiny. Zamek joannitów przetrwał „wyzwolenie” przez Armię Czerwoną, ale nie sprostał komunistycznemu remontowi, w trakcie którego spłonął. Przed wyjazdem zajrzałem na kilka stron mówiących o przyrodzie, a przede wszystkim o ptakach Parku Narodowego Ujście Warty, który z dwóch stron przylega do Słońska. Wiadomości mówiące o 280 gatunkach, w tym 170 lęgowych, zdecydowanie spodobały mi się, tak jak lista występujących tam gatunków ptaków. Surfując w Internecie, postanowiłem koniecznie przejść się ścieżką przyrodniczą, czyli Betonką. Pogoda zdawała się nam nie sprzyjać. Z ciemnych chmur raz po raz padał deszcz.

Na miejscu okazało się, że słynna Betonka jest zalana i bez woderów nie da rady nią przejść. Na moje szczęście na samym jej początku stał młody mężczyzna z lunetą, który pozwolił mi się zagaić: – Właściwie to dzisiaj tutaj nic nie ma. Czaple białe, bataliony – mówił z lekko znudzoną miną. A ja czułem się niemal jak w siódmym niebie. Czapla biała, którą dawniej zabijano dla pozyskania kilku piór zdobiących kapelusze ówczesnych modniś, jakieś 40 lat temu była sporą ornitologiczną sensacją. W swoim Obrzycku widziałem ją tylko raz, do pierwszego wyjazdu do Słońska. Leciała na końcu sznura kormoranów, nie wiedząc zapewne, że mocno się od reszty stada odróżnia. Tokujące i często zrywające się do lotów bataliony były dla mnie wówczas wielką, wręcz olbrzymią niespodzianką. Widziałem je do tej pory tylko na filmach przyrodniczych! Po jakimś czasie ukazała nam się rybitwa rzeczna (do niedawna nazywana zwyczajną). Dla wielu osób żaden rarytas, ale ja dotychczas spotkałem ją jeden raz nad Wartą. Poza tym nie ukrywam, że uwielbiam patrzeć na zgrabne, pełne wdzięku loty wszystkich rybitw. Po pierwszym pobycie na Betonce pojechaliśmy do Biura Dudek. Zanim jednak tam weszliśmy, z satysfakcją odnotowałem kolejny gatunek, który widziałem po raz pierwszy, a był nim perkoz rdzawoszyi. Uśmiechnąłem się, wie[1]działem, że perkoz ten – wraz z wodnikiem – mają dość osobliwe głosy. Niektórym osobom kojarzyły się one z… kwikiem świni. Odgłosy te są na tyle niesamowite, że dawnych wędrowców, których drogi wiodły w pobliżu bagien i mokradeł, nie raz ogarniał strach, gdy je słyszeli.

W Biurze Dudek, w którym można nabyć stosowne pamiątki, książki związane z ptakami i uzyskać wiele naprawdę przydatnych informacji, wyrobiliśmy sobie paszporty i w ten sposób zostaliśmy obywatelami Rzeczpospolitej Ptasiej. Rzeczpospolita Ptasia ma swojego prezydenta, flagę, konstytucję, ale za to nie ma granic. Obywatelami jej mogą zostać osoby z różnych państw, którym na sercu leży dobro ptaków. Pewnie między innymi dlatego są wśród nas Japończyk i Portugalczyk. Wychodząc stamtąd nie miałem zielonego pojęcia, jaka w moim życiu rozpoczyna się przygoda. Wyjątkowość okolicy Biura Dudka podkreśliła rybitwa czarna, która z wdziękiem krążyła nad pobliskim rozlewiskiem. Następnym zachwytem, którego dane było mi doświadczyć, była obserwacja mewy małej. Do niedawna ptaki te były bardzo nieliczne w Polsce. Niestety, ich terytorium lęgowe skurczyło się i mewy te od kilkunastu lat zobaczymy u nas już tylko w czasie przelotów. Stale odwiedzanym przez nie punktem są słońskie bagna. Podczas wyjazdu do Słońska moim pragnieniem było zobaczyć bardzo nielicznego w Polsce ohara. Jeśli ktoś zapyta mnie o ptaki, które odbywają lęgi w norach, to zwykle jednym tchem wymienię zimorodka, żołnę i brzegówkę. O oharze zapomnę, a szkoda. Nie na darmo czasami bywa nazywany kaczką norową. Ptak ten jednak do nor się nie ogranicza. W razie czego potrafi na swoje potrzeby adaptować starą beczkę, konew czy stóg siana. Tutaj zapewne muszę wspomnieć, że kilka gatunków, które dość często widuję u siebie, niesłusznie pominąłem. Dudka podziwialiśmy z balkonu, pijąc poranną kawę. Ptak chodził po grządkach i wyszukiwał swoich ulubieńców – turkucie podjadki. Kanie rude i bieliki widywaliśmy często i z różnych miejsc. Cieszyły mnie mocno bociany białe, których w moim mieście brakuje, oraz krakwy. Najefektowniejsze były jednak przeloty bielików nad mokradłami. Wiele ptaków w takich sytuacjach rzucało się do ucieczki. Do lotu zrywały się też śmieszki, ale nie po to, żeby umykać przed majestatem. Tworzyły one ochronny parasol kontrolujący lot naszego największego ptaka szponiastego.

Najmocniej podczas tego wyjazdu ucieszyłem się na widok najmniejszej z polskich rybitw, czyli rybitwy białoczelnej. Smukła niemalże jak jaskółka, elegancka, z nadzwyczaj zwinnym lotem. Zazdroszczę mieszkańcom Warszawy, w granicach której znajduje się sporo gniazd. Mogą wybrać się na niektóre brzegi Wisły i podziwiać. U mnie w Obrzycku nie widziałem jej jeszcze nigdy. Jadąc do Słońska, wcale nie marzyłem o takim spotkaniu. Ostatnim gatunkiem dopisanym wówczas do listy widzianych po raz pierwszy był łęczak.

Tu muszę wyjaśnić, że początkowo byłem raczej tak zwanym tłiczerem. Zaliczałem gatunki i chciałem mieć ich jak największą ilość. To zjawisko jest dość modne wśród miłośników ptaków. Taki stan trwał do ujrzenia pierwszej pójdźki. Od tego czasu, mając wybór zobaczenia pójdźki czy jakiegoś nigdy nie widzianego przeze mnie gatunku, zawsze wybiorę tę niesamowicie ciekawą sowę. Jak łatwo się domyślić, wracałem do domu zachwycony. Sprawiły to zapewne zarówno niesamowite widoki słońskiego krajobrazu pełnego wielu bardzo ciekawych ptaków, jak i spotkania z ludźmi nadającymi na tych samych falach. Wyjazd ten zaowocował wieloma napisanymi bardzo emocjonalnie postami. Zastanawiałem się też już nad ponownym wyjazdem w tamte okolice. Nawet nie zauważyliśmy, że wyjazdy tam stały się doroczną tradycją. Dostrzegliśmy za to, że wracaliśmy stamtąd wypoczęci, radośni. Termin drugiego wyjazdu ustalił się właściwie sam w chwili, gdy otrzymałem od Towarzystwa Przyjaciół Słońska propozycję otrzymania zaszczytnego tytułu ambasadora Rzeczpospolitej Ptasiej. Kto by odmówił, kto by się oparł? Było dla mnie oczywiste, że tytuł przyjąłem.

Następny wyjazd nastąpił w Roku Czajki, czyli w 2009. Muszę tu wyjaśnić, że na corocznych Zlotach Obywateli Rzeczpospolitej Ptasiej wybieramy ptasich patronów roku. Wybrany w danym roku ptak jest patronem w przyszłym. Ptakami roku do tej pory były: derkacz, żuraw, dudek, ohar, bielik, rycyk, płomykówka, czajka, perkoz rdzawoszyi, łabędź niemy, remiz, zimorodek, kania ruda, pójdźka, podróżniczek, bocian czarny, bączek, wodnik oraz dzięcioł zielony. Chyba każdy przyzna, że to wszystko bardzo ciekawe gatunki. Ilość patronów mówi o tym, że zloty w Słońsku mają swoją wieloletnią tradycję.

W Słońsku czekała już na nas Anna Zuch-Szczepanowska. Bardzo ją polubiliśmy, stała się naszą przyjaciółką i, jeżdżąc na nadwarciańskie rozlewiska, każdorazowo cieszymy się na spotkania. Jestem przekonany, że gdyby nie Ania, to coś ważnego by mnie ominęło. Na zlocie mieliśmy przyjemność poznać wielu ciekawych ludzi, na przykład ekipę popularnego serialu przyrodniczego Dzika Polska z Tomaszem Kłosowskim i Arturem Taborem, z którym udało mi się nawiązać kontakt. Na tym zlocie był też Tomasz Ogrodowczyk, człowiek orkiestra – fotograf, filmowiec, nagrywający głosy ptaków. Lista osób poznanych w Słońsku z każdym rokiem wydłużała się coraz bardziej. W grupie tej znalazło się sporo znaczących w środowisku ornitologów, fotografów czy dziennikarzy. Przyrodnicy pół żartem pół serio mówią, że bagna wciągają. Przykładem tego może być autor zdobiącej moją opowieść fotografii, Michał Daniszewski. Przyjechał na chwilę do Słońska w Roku Remiza, czyli w 2013. Michał zajrzał jedynie na chwilę żeby, tak jak inni znajomi, przekonać się, że to, co o Słońsku piszę, to prawda. Nadwarciańskie bagna tak wciągnęły chłopa, że przyjeżdża z żoną kiedy tylko mają kilka dni wolnego. Wcale się nie dziwię mojemu serdecznemu koledze. Słońsk ze swoją zaczarowaną okolicą i ptakami jest naprawdę doskonałym miejscem do wypoczynku, a także do codziennego życia. Przykładem tego drugiego są Iza i Jacek Engelowie, których zastaniemy w Biurze Dudek. Kilkadziesiąt lat temu przyjechali tu na chwilę. I tak zostali, mieszkają tu już od wielu lat! Zachwycałem się wieloma ciekawymi gatunkami, które zaobserwowałem w okolicy. Moja lista rzadkich ptaków Polski widzianych w Słońsku byłaby bardzo długa. Nie będę jednak jej prezentował, gdyż z czasem zmieniłem swoje podejście do obserwacji ptaków. Od kilku lat zacząłem na powrót dostrzegać wróble, mazurki, bogatki, modraszki, kosy czy szpaki. Zacząłem też cieszyć się nimi i tym co robią, a także ich śpiewem. Żeby cieszyć się ich obecnością nie muszę pokonywać wielu kilometrów, brnąć po mokradłach czy łazić po górach. Oczywiście, widok orła przedniego, sowy czy ptaka z rodziny siewkowatych cieszy mnie bardzo, ale konieczny już nie jest. Piszę to w chwili, gdy w mazowieckiej wsi pojawiła się arcyrzadka w Polsce sikora lazurowa. Jest piękna, więc budzi powszechny podziw. Tak wielki, że przyćmiewa urodę bogatek, modraszek i innych rodzimych sikor. A szkoda! Doceniajmy to, co mamy na co dzień. Pomimo tego Słońsk od dawna jest ważnym miejscem na mojej mapie życia. Nie wyobrażam sobie roku, w którym bym tam nie pojechał. A do widywanych tam rycyków, kulików i bielików wzdycham później w domu przez wiele miesięcy.

Marek Pióro, popularyzator wiedzy o ptakach, ambasador Rzeczpospolitej Ptasiej, autor bloga „Plamka mazurka” (plamkamazurka.pl). Tropiciel przysłów, mitów, herbów, legend i podań związanych z ptakami oraz ptasich śladów w historii, religii czy sztuce. Autor Kalendarza ptaków. Opowieści o ptasim życiu i zwyczajach na cały rok, Plamki mazurka. Jak ptaki odmieniły moje życie, Ptaków doliny Biebrzy i Narwi i Treli na morelach, O czym ptaki śpiewają, świergocą i pimpilą.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!