Nie jest tajemnicą, że w walce ze zmianami klimatu niezwykle istotną kwestią jest solidarność i skoordynowane działania na rzecz środowiska naturalnego. Niestety niektóre państwa pomimo utrzymywania proekologicznych stanowisk i retoryki, w praktyce nie realizują założonych celów, osłabiając tym samym wspólny wysiłek. Najbardziej zauważalnymi przykładami tego typu podejścia są oczywiście stany zjednoczone oraz Chińska Republika Ludowa.

Te dwa kraje są wspólnie odpowiedzialne za niemal połowę światowych emisji pochodzących z energetyki. Nie ulega zatem wątpliwości, że bez ich zaangażowania osiągnięcie celów neutralności klimatycznej w założonych przez międzynarodowe porozumienia, jak na przykład Porozumienie Paryskie, ramach czasowych będzie zwyczajnie niewykonalne. Oficjalnie Stany Zjednoczone zadeklarowały ograniczenie emisji o 50% do roku 2030, z kolei Chiny planują osiągnięcie neutralności węglowej do 2060 roku. Problem w tym, że te deklaracje nie zostały póki co poparte żadnymi znaczącymi ruchami. Wszystkie dotychczasowe szczyty klimatyczne i umowy skupiały się w zasadzie jedynie na wyznaczaniu coraz to nowych dat, nowych deadlinów do wypełnienia również dość płynnych założeń. Mało które skupiały się jednak na tym, jakie narzędzia, jakie ustawy, jakie programy i rozwiązania posłużą do osiągnięcia przyjętych celów. Puste obietnice były zatem dla światowych liderów jeszcze łatwiejsze do złożenia, ponieważ niejednokrotnie nie musiały być poparte żadnymi danymi, czy twardymi planami. Te właśnie kwestie od lat regularnie podnoszą aktywiści klimatyczni.

Niestety nawet najbardziej zaangażowani pracownicy organizacji pozarządowych napotykają wyjątkowo silny opór. Pomimo znaczących różnic w systemach politycznych Stanów Zjednoczonych i Chińskiej Republiki Ludowej, państwa ta mają jedną, znaczącą cechę wspólną – w obu przypadkach powiązanie wielkich korporacji z rządem jest wyjątkowo silne. W USA przyczyną są wyjątkowo liberalne przepisy lobbingowe, w Chinach forma działania rynku, na którym największe przedsiębiorstwa należą lub zależne są od partii. Efekt jest jednak w obu krajach ten sam. Giganci energetyczni stosują wszelkie możliwe zagrywki, by powstrzymać starania proekologiczne i zablokować jakąkolwiek inicjatywę ustawodawczą, która mogłaby zaszkodzić ich zyskom. W ten sposób decydentami niejednokrotnie stają się zatem zarządy korporacji, nie zaś przedstawiciele parlamentów, czy egzekutywy.

Pozytywnie nastraja jedynie istnienie częściowej woli politycznej wśród ludzi u władzy, częściowo odpornej na naciski wielkiego biznesu. W Chinach partia regularnie wystosowuje wytyczne, mające odwieść przedsiębiorstwa od potencjalnie wysokoemisyjnych inwestycji. Pomimo braku zdecydowanych działań w postaci zaostrzonych regulacji, kultura korporacyjna w Państwie Środka sprawia, że sugestie te są brane na poważnie, dzięki czemu na przykład w tym roku nie odnotowano żadnych nowych, znaczących, bezpośrednich inwestycji zagranicznych w energetykę opartą na węglu. W przypadku Stanów Zjednoczonych zmiana władzy wywołała również zmianę stanowiska amerykańskiego rządu do zmian klimatu oraz powrót do założeń Porozumienia Paryskiego. Stanowiska prezydenta również szczęśliwie nie dotyczą w aż tak znaczącym stopniu powszechne praktyki lobbingowe, tradycyjnie obecne w Kongresie.

Pozostaje nam zatem jedynie liczyć na choćby powolne przesuwanie się narracji i zmianę opinii publicznej, która niewątpliwie nastąpi wraz ze zmianą pokoleniową. W momencie gdy dwie generacje będą uznawały zmiany klimatu za jedną z najbardziej palących kwestii, reprezentanci poszczególnych okręgów wyborczych będą w końcu wziąć ten problem na poważnie. W przypadku niedemokratycznych Chin pozostaje nam z kolei mieć nadzieję, że presja konsumencka Zachodu, jako głównego odbiorcy chińskiego eksportu, na działania proekologiczne będzie z czasem jedynie rosła.

Jestem studentem III roku kierunku Ekonomia na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Oprócz pracy w finansach na co dzień zajmuje się również pisaniem i redagowaniem scenariuszy do gier fabularnych oraz działalnością w ramach samorządu studenckiego na mojej uczelni. W krótkich chwilach pomiędzy tymi aktywnościami zastanawiam się jak długo będę musiał poczekać jeszcze na szóstą część Pieśni Lodu i Ognia, szósty sezon Peaky Blinders i siódmy epizod Star Warsów. Wypełniony po brzegi grafik nie przeszkadza mi jednak w śledzeniu bieżących wydarzeń z zakresu polityki gospodarczej, a w szczególności polityki energetycznej. Dlatego też mam nadzieję, że uda mi się przekazać wartościowe spostrzeżenia i informacje, dotyczące zagadnień ekologicznych, podawanych z perspektywy inwestycji i wpływu na gospodarkę.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!