Ktoś, kto mnie zna dłużej i lepiej, wie o moich fascynacjach kulturami indiańskimi. Piszę o wielu kulturach, gdyż nigdy nie było jednej „kultury indiańskiej” (500 kultur, 500 narodów); używam także – całkiem świadomie – pojęcia „Indianie”, „indiański”, skoro tych pojęć używają sami zainteresowani (mamy np. Ruch Indian Amerykańskich, Międzynarodową Radę Traktatów Indiańskich, Narodowy Kongres Indian Amerykańskich czy Muzeum Indian Amerykańskich), a wielu z nich mówi o kontynencie amerykańskim jako Kraju Indian.
Jednak nie o polityce państw amerykańskich wobec Indian, czy o problemach słownikowych chcę dziś pisać, a o czymś zupełnie innym.
W 1990 r. miałem wielkie szczęście znaleźć się w kręgu uczestników Sacred Run, Świętego Biegu Na Rzecz Ziemi i Życia, który przemierzał europejskie szlaki z Londynu przez Polskę do Moskwy. Miałem wówczas ogromne szczęście osobiście poznać ludzi, o których dotąd czytałem w książkach przygodowych i skąpych relacjach prasowych. W Świętym Biegu uczestniczyło kilkudziesięciu Indian z kilku plemion zjednoczonych w modlitwie w intencji Ziemi i życia.
Historia Świętego Biegu zaczyna się w 1977 r., kiedy to starszyzna wielu plemion ogłosiła potrzebę ochrony kultur tubylczych i modlitwy o dobrą przyszłość dla świata. Rok później młody aktywista i lider Ruchu Indian Amerykańskich, Dennis Banks z Narodu Anishinaabe (Czipewej), podjął to wyzwanie i zaczął organizować właśnie święte biegi na całym świecie. Do Europy trafili kilka razy, do Polski może z dwa.
Poznałem wtedy fragment ich bogatego dziedzictwa kulturowego i fragmenty filozofii, którą nazwalibyśmy dziś filozofią ekologiczną. Dennis Banks przed europejskim Sacred Run mówił m.in.: Podstawą naszego zamiaru jest duchowość. Ona kieruje naszym życiem w każdej godzinie, każdego dnia, w każdym miesiącu i roku. Od początku czasów tubylczy Amerykanie wierzyli w zamknięty cykl życia na Ziemi. Ten cykl jest święty. Całe życie jest święte. […] Każda mila, każdy kilometr, wypełnione są modlitwą za Matkę Ziemię. Biegaliśmy przez najgorętsze pustynie świata i najmroźniejsze ziemie Północy. Biegaliśmy przez najwyższe góry naszych ziem, podczas burz, w dzień i w nocy. Każdy poranek rozpoczynamy modlitwami, a magię tych modlitw niesiemy ze sobą przez cały dzień, by wieczorem zakończyć go złożeniem podziękowań i ofiary z tytoniu. W ten duchowy sposób pragnęlibyśmy ponieść misję biegania przez Europę. Taka jest nasza misja. Chcemy ją wypełnić.
Święty Bieg to nic innego jak modlitewna pielgrzymka o ocalenie przyszłości i podziękowanie za dar życia na Ziemi. Co krok to modlitwa – nauczyli mnie indiańscy uczestnicy Świętego Biegu. W tym powiedzeniu zasadza się proste przekonanie, że każdy gest wykonywany na Ziemi ma w sobie wartość sacrum i jest (powinien być) podziękowaniem za dary Stwórcy. Co ciekawe, przesłanie Sacred Run jest dziś w Polsce kontynuowane przez Bieg Na Rzecz Ziemi, który przemierza nasz kraj dwa razy w roku.
O „ekologiczności Indian” mówi się różne rzeczy – zwłaszcza w odniesieniu do dalszej przeszłości – ale dziś jest tak, że to właśnie te społeczności tubylcze w dużej mierze są depozytariuszami „mądrości ludowej” podchodzącej do spraw ochrony Ziemi w niezwykłą wrażliwością.
Podczas głośnego parę lat temu protestu w rezerwacie Standing Rock (Dakota Północna, USA) przeciwko rurociągowi zagrażającemu zasobom wody nie tylko w tym rezerwacie, ale na olbrzymim obszarze upraw i hodowli, podnoszono, że Woda jest życiem (Mni Wiconi), Woda jest święta! Wspomniany Dennis Banks na rok przed swoją śmiercią, podczas pobytu właśnie tam, przypomniał: Jeśli ktoś zagraża środowisku, zagraża też tobie…
Inny indiański autorytet, również obecny w Standing Rock, Arvol Looking Horse, lakocki przewodnik duchowy i 19. Opiekun Świętej Fajki Białego Cielęcia Bawołu i Zawiniątka, przy innej okazji powiedział: Kiedy naruszamy świętość życia, źle wpływamy na wszystkie stworzenia.
Podczas Ceremonii Kalumetu, w jednej z pieśni Indian Omaha słyszymy zachwyt nad Ziemią i pokojem między ludźmi: Piękne jest czyste niebo, zielona trawa, jeszcze piękniejszy jest pokój między ludźmi. Percy Bullchild z Narodu Czarnych Stóp mówi: Nasz Ojciec, Stwórca Słońce, jest jedynym Stwórcą wszelkiego życia […] Tylko On dał nam przykazanie, które miało być używane przez wszystkich, a zwłaszcza ludzi. Przykazanie jest proste: bądź uczciwy wobec całego życia. Jeszcze inny, znany z historii, Indianin z plemienia Sauków, Czarny Jastrząb, miał powiedzieć: Dziękujemy Wielkiemu Duchowi za wszelkie dobrodziejstwa, których nam udziela. Gdy piję wodę ze źródła, zawsze pamiętam o Jego dobroci.
Takich przesłań, modlitw i wypowiedzi mógłbym przytaczać dziesiątki. Wszystkie one świadczą o niezwykłej wrażliwości i pokorze wobec Stworzenia. Ktoś może pogardliwie nazwać je „pogańskimi”, ja jednak wolę widzieć w nich uniwersalne dobre przesłanie dla Ziemi, bez względu na to, z jakiego kręgu kulturowego one płyną.
Nie zdziwiłem wyczuwając podobne tonacje i emocje w papieskiej encyklice Laudato Si’. Nie świadczy to o „pogaństwie” tego przesłania papieża Franciszka, a raczej o papieskiej wrażliwości wobec mądrości ludzkości, a jednocześnie o sile pokory i wdzięczności dla Stwórcy za wszystkie dary, z darem życia na czele, we wszystkich kulturach.
Pisałem już kiedyś o indiańskich pielgrzymkach biegowych i marszowych na rzecz ochrony Ziemi w różnych częściach Ameryki – ludzie potrafią pokonać tysiące mil modląc się o dobrą przyszłość. Znane są indiańskie społeczności, które w trakcie modlitw zamykają swoje miasteczka przed obcymi – dbając o nieprzerwany przekaz do Stwórcy. Wszyscy oni dbają o swoje święte miejsca, bo wierzą, że ich istnienie ratuje ich świat i zachowuje ślady prowadzące do Stwórcy. Święte miejsca i poczucie sacrum dają im poczucie początku, ciągłości i trwałości. I wiarę w przetrwanie.
Dziwactwo?
Przecież w europejskiej tradycji również ssą znane podobne postawy: pielgrzymki podążające szlakami świętych lub do sanktuariów to normalny widok w trakcie cieplejszych miesięcy w wielu miejscach Starego Kontynentu; mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że w wielu zakonach kontemplacyjnych toczy się non stop modlitwa, bez względu na porę dnia, o błogosławieństwo dla świata.
Spróbujmy więc spojrzeć na inne kultury jako jeden z elementów Ludzkości, że napiszę to z dużej litery, i nie deprecjonując żadnej z nich, uznać wspólnotę w działaniu na rzecz uzdrowienia Ziemi. Nie pytajmy skąd przychodzimy, ale znajdujmy w każdym z nas pierwiastki wspólnoty.
Indianie Lakota mają swoje powiedzenie Mitakuye Oyasin, czyli Wszyscy jesteśmy spokrewnieni. No właśnie, bądźmy rodziną w budowie nowej, lepszej przyszłości na Ziemi.